Ceny ciepła systemowego są znane, ale tylko do końca roku - zauważa w piątek Rzeczpospolita i zwraca uwagę, że rząd nie podjął jeszcze decyzji co do tego, czy nadal mrozić ceny.
Jedyną szansą na tańsze ciepło w dłuższej perspektywie jest wdrożenie działań, których efektem będzie gruntowna transformacja sektora - apeluje, cytowany przez Rzeczpospolitą, prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie (IGCP) Jacek Szymczak. Gazeta zwraca uwagę, że wciąż nie jest jasne, ile będziemy płacić za ciepło systemowe od przyszłego roku.
Zgodnie z obowiązującą ustawą o wsparciu odbiorców ciepła firmy ciepłownicze w rozliczeniach z odbiorcami mają stosować najkorzystniejszy dla nich jeden z trzech obowiązujących systemów wsparcia. Pierwszy przewiduje, że cena wytwarzania ciepła - bez uwzględniania kosztów dystrybucji - nie może przekroczyć ustawowego pułapu 150,95 zł za gigadżul ciepła wytwarzanego z gazu oraz 103,82 zł za gigadżul ciepła z pozostałych źródeł, w tym węgla. Jednocześnie ceny netto nie mogą wzrosnąć o więcej niż 40 proc. w stosunku do cen z 30 września 2022 r. Trzecia możliwość bazuje wprost na zatwierdzanych przez prezesa URE taryfach firm ciepłowniczych - przypomina Rzeczpospolita.
Rz zaznacza jednak, że obecny system mrożenia cen ciepła kończy się z końcem roku i nie jest jasne, czy będzie przedłużony. Jeśli nowego systemu wsparcia nie będzie, klienci od stycznia zapłacą pełną kwotę. Zgodnie z ustawami z końca 2022 r. i początku tego roku podwyżki cen ciepła mogły wynieść maksymalnie do 40 proc. - podaje Rzeczpospolita.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.