Jeśli ktoś sądzi, że rower służy jedynie do jazdy rekreacyjnej bądź wyścigów, to jest w błędzie. Ponad trzydzieści lat temu świat oczarowali słynni bracia Pospíšilowie z Czechosłowacji, którzy spopularyzowali piłkę rowerową. Duże wzięcie miała swego czasu akrobatyka w wykonaniu cyklistów. Teraz na topie jest BMX, czyli wykonywanie trików na specjalnie skonstruowanych do tego celu rowerach. Jeden z mistrzów tego sportu pracuje w charakterze ratownika górniczego w ruchu Piast kopalni Piast-Ziemowit. Ma na swym koncie wielki sukces.
Piotr Leszczyński swojej pasji poświęca się od siedemnastu już lat. Z sentymentem wspomina stare czasy.
– Na którymś z podwórek zobaczyłem, jak chłopaki wykonują różne figury na rowerkach. Wpadło mi to w oko. Pomyślałem sobie, że też bym tak chciał. Szkopuł jednak w tym, że do tego potrzebny był rower o specjalnej konstrukcji, bez przerzutek i amortyzatorów, z 20- lub 24-calowymi kołami. Ceny oryginalnych oscylowały już wówczas w granicach 10 tys. zł. Podbija je materiał, z którego jest skonstruowany. Musi być mocny, a zarazem lekki. Warunki te spełnia doskonale tytan. Na początku jednak trzeba było samemu sobie poradzić. Najpierw próbowałem sztuczek na przerobionym Romecie, lecz jak nie rama pękła, to widelec. Tato dwoił się i troił, żeby te awarie usuwać, a ja uczyłem się figur. Sami z chłopakami zrobiliśmy skocznię i wybijaliśmy się z krawężników. Kręcenie ramą, rotacje – tego uczyłem się godzinami. W końcu wszedłem w posiadanie prawdziwego BMX-a. Cóż to była za radość, a jakie treningi – opowiada Piotr Leszczyński.
BMX to, jak powiada, dyscyplina, w której liczy się inwencja. Zawodnicy wykonują serie trików, skoki, przewrotki, salta, przekładanie nóg nad elementami ramy oraz manewry kierownicą. Daje dużo dowolności, więc liczą się własne pomysły.
Co ciekawe, BMX Racing (Bicycle Motocross) powstał w Stanach Zjednoczonych ponad pół wieku temu. Od piętnastu lat jest dyscypliną olimpijską, polegającą na wyścigach ośmiu zawodników po specjalnie przygotowanym torze na dystansie 350-450 m. Rywalizacja polega nie tylko na ściganiu się, ale również pokonywaniu licznych przeszkód, w tym muld i tzw. hop. W Polsce zawody BMX Racing rozgrywane są od 2007 r. i mają z roku na rok coraz większe grono zwolenników.
– To z pewnością cieszy, ale problem w tym, że nie mamy w kraju profesjonalnych torów i brakuje też sprzętu, a w krajach ościennych jest ich cała masa – wskazuje ratownik z Piasta.
Jeden tor zgodny z wymogami Międzynarodowej Unii Kolarskiej znajduje się w Lublinie. Drugi w Jaśle, lecz nie spełnia tych wymogów, ponieważ został przystosowany do jazdy tylko sześciu zawodników. Świetnie za to radzą sobie Niemcy, Czesi i Łotysze. Mają gdzie trenować i rozwijać talenty. U nas, póki co, nie bardzo.
– Moi znajomi próbują budować własne miniobiekty. Niektóre są bardzo pomysłowo wykonane – dodaje cyklista.
Ma za sobą treningi w USA i we Francji.
– Tam wybudowano wspaniałe obiekty, których można jedynie zazdrościć, ale mam nadzieję, że znajdą się sponsorzy, którzy wyłożą środki na rozwój BMX w Polsce, bo jest to sport bardzo widowiskowy – przekonuje.
Dwa lata temu na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio pojawiła się po raz pierwszy dyscyplina pod nazwą BMX Freestyle Park. Rok później Piotr Leszczyński został powołany do kadry narodowej. Rozpoczęły się profesjonalne treningi.
– Jak się chce osiągać sukcesy, to trzeba systematycznie trenować, ale także stosować odpowiednią dietę. Na dodatek nikt z nas w Polsce nie jest w tym sporcie profesjonalistą. Wszyscy pracujemy zawodowo, ale z drugiej strony BMX to wielka pasja, dlatego bardzo ucieszyłem się na wieść, że wystartuję w tegorocznych Europejskich Igrzyskach Olimpijskich Kraków-Małopolska 2023 w konkurencji Freestyle BMX. Rywalizację zakończyłem na 16. miejscu. Pojechałem odważnie, z dużym impetem, ale na drugim przejeździe straciłem trochę punktów. Miałem nadzieję na pierwszą dziesiątkę. Jest pewien niedosyt – przyznaje.
Kilka dni po Igrzyskach Europejskich najlepsi cykliści freestyle’owi spotkali się ponownie w Krzeszowicach, gdzie rozgrywano Mistrzostwa Polski w tej dyscyplinie. W Piotra Leszczyńskiego wstąpił jakby nowy duch. Pojechał świetnie. Sięgnął po tytuł mistrza Polski.
– To była dla mnie ogromna radość i zwieńczenie siedemnastoletnich treningów. Zawody odbyły się na skateparku zbudowanym specjalnie pod Igrzyska – zwraca uwagę świeżo upieczony mistrz.
Namawia również do spróbowania swych sił w tej dyscyplinie.
– Najlepiej zaczynać w młodym wieku od nauki utrzymywania równowagi podczas pedałowania w inną niż zazwyczaj stronę i przenoszenia ciężaru ciała na nogi. Cierpliwość jest tutaj wskazana, jak i ktoś, kto pomoże nam stabilizując rower. Warto ponadto opanować jazdę na tylnym kole – wyjaśnia.
Jednym z popularniejszych, a zarazem podstawowych trików na BMX jest tzw. bunny hop, pozwalający na efektowne pokonywanie przeszkód. Za sprawą siły mięśni cyklista odrywa rower od podłoża, dzięki czemu może wskakiwać na krawężniki czy stopnie. No i najważniejsze – bez ochraniaczy się nie obejdzie! W tym sporcie o siniaki nie jest wcale trudno. Co się zaś tyczy samego sprzętu, to oczywiście jego zakup zależny jest od zasobności kieszeni adepta BMX. Eksperci radzą, aby pamiętać o dobrze zaprojektowanej ramie i solidnych komponentach. Kierownica im wyższa i szersza, tym lepiej. Siodełko ma mniejsze znaczenie, ale warto na początek sprawić sobie dobrze wyprofilowane, co ułatwi rozpędzanie. Nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko wyruszać w drogę w ślad za Piotrem Leszczyńskim.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Gratuluję i życzę kolejnych sukcesów!!! „Przyszłość należy do tych, którzy wierzą w piękno swoich marzeń”