Czesko-polskie relacje, mimo często bardzo dziwnych układów, resentymentów i problemów, układają się całkiem dobrze. Są jednak dziedziny, w których musimy współpracować szczególnie intensywnie, czy się komuś to podoba, czy nie. To bezpieczeństwo, obrona i energetyka. Jeśli pojawiają się jakieś trudności, to należy zrobić wszystko, aby je rozwiązywać – powiedział Mirek Topolanek, były czeski premier, który uczestniczył w charakterze gościa honorowego w czwartkowej (15 bm.) konferencji biznesu w Ostrawie. Zjechali na nią, jak co roku, przedstawiciele samorządów, firm, przedsiębiorstw państwowych, eksperci z dziedziny gospodarki i politycy z Polski, Czech i Słowacji.
- Ceny gazu spadły, ale i tak są dwa razy wyższe niż wcześniej. Dotyczy to również prądu, pozwolenia na emisję CO2 sięgnęły już nawet 100 euro. Firmy przenoszą się za granicę, ograniczają produkcję, a wiele z nich wypada z rynku, ponieważ nie będą w stanie wytrzymać rosnących kosztów. Brakuje wykwalifikowanych pracowników. Dzisiejsza siła robocza jest dość droga i na dodatek mamy do czynienia z zamykaniem rynków, zerwanymi łańcuchami dostaw od producentów, od których zasadniczo jesteśmy zależni. Wszystko to wygląda nie najlepiej. Widzę ogrom problemów – podkreślił Topolanek.
Jego zdaniem gwarantem niezależności energetycznej jest energetyka jądrowa, ale z paliw kopalnych nie można pochopnie zrezygnować wcześniej, niż w momencie, gdy zostaną trwale zastąpione innymi źródłami.
Były czeski premier pytany swego czasu o to, co sądzi o unijnej religii klimatycznej, odpowiedział: „Jestem katolikiem. Mam swoją wiarę, nie potrzebuję nowej wiary w postaci zmian klimatu. Nie wierzę w to”.
Czy wiec istnieje jakiś najszybszy, najbezpieczniejszy i najlepszy sposób rezygnacji z paliw kopalnych na rzecz tzw. czystych źródeł energii? Szansą jest podobno wodór. W Polsce działa już siedem dolin wodorowych, ale tylko dwa projekty zostały wdrożone. Powód? Nietrudno się domyślać, chodzi o pieniądze.
- Nikt nie wyłoży dziś środków, jeśli nie będzie miał gwarancji zwrotu takiej inwestycji. Mamy w Polsce wbrew pozorom bardzo ostrożne podejście do wodoru, jest bardzo dużo inicjatyw w fazie planowania i analizowania. W fazie realizacji mamy tylko dwa projekty, na które złożyły się w większości środki prywatne. Jedna dotyczy kolei, druga jednorazowego sprzętu medycznego. To jest produkcja wodoru w celu generacji mediów na potrzeby własne – powiedział Robert Żmuda z SBB Energy w Gliwicach.
Przyszłość w wodorze z pewnością jest, ale na rozwój tego rodzaju technologii potrzebować będziemy nawet trochę więcej niż 10 lat – zgodzili się eksperci uczestniczący w dyskusji podczas ostrawskiej debaty.
- Technologie wodorowe są obecnie bardzo drogie. Większość nie osiągnęła fazy komercyjnej. Znajdują się na etapie prototypów. Prym w dziedzinie wodoru wiodą Stany Zjednoczone, ale i tam zainteresowanie tymi technologiami raz jest na fali, a raz gaśnie. Europa bardzo cierpi na brak technologii wodorowych, choć inicjatyw powstaje sporo – dodał Robert Żmuda.
Pocieszające jest to, że w porównaniu z Czechami. Polska jest w zdecydowanie lepszej sytuacji pod względem badań nad wodorem i technologiami, które przysłużyć się mają energetyce. Nasi południowi sąsiedzi nie realizują obecnie żadnego tego rodzaju projektu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.