Lato za pasem, 23 stopnie na plusie, a przy budynku dawnej kotłowni kopalni Rozbark w Bytomiu spaceruje jak malowany Lis Major. Od medali na piersi aż mu się roi, białe spodnie wpuszczane w wysokie buty z cholewami, a czapkę ma ozdobioną lisią kitą. Czyżby w Bytoniu Barbórkę przenieśli na maj? Nic takiego. Ot, po prostu, kilkoro członków Stowarzyszenia Miłośników Rozbarku postanowiło przespacerować się po terenie byłej kopalni w górniczych i śląskich strojach. A okazja była ku temu nie byle jaka. 27 maja w budynku kopalnianej cechowni debatowano o nowym obliczu górniczych miast.
– Kopalnia Rozbark w Bytomiu była jednym z najważniejszych zakładów przemysłowych miasta. Została uruchomiona w 1863 r. Kilkadziesiąt lat działała pod nazwą Heinitz Grube. O kopalni stało się głośno w 1923 r. Doszło wtedy do wybuchu pyłu węglowego, w wyniku czego pod ziemią zginęło 145 górników – opowiadał Zdzisław Grębowski, były pracownik dozoru w bytomskim Rozbarku, wskazując tablicę upamiętniającą tamto wydarzenie.
Jego opowieści przysłuchiwało się podczas pilniku na bytomskim Rozbarku kilka grup młodzieży i dorosłych.
– Ludzie chcą słuchać tego, o czym mówię. Tak, jakby likwidacja kopalni powodowała wzrost zainteresowania jej historią i w ogóle dziejami miasta. To moje spostrzeżenia – skomentował po odprawieniu pierwszej grupy zwiedzających.
O historii kopalni Rozbark opowiadał Zdzisław Grębowski, były pracownik dozoru. Zdj. Kajetan Berezowski
Do pracy w kopalni przybył – jak sam powiada – z wielkiej biedy, z rodzinnego Grębowa, wsi pod Stalową Wolą, i dziś czuje się już Ślązakiem.
– Po dawnej kopalni zostało kilka ciekawych miejsc. Pierwsze przy ul. Chorzowskiej, gdzie była brama wjazdowa, a przy Łagiewnickiej kończył się teren kopalni. Dalej był hotel robotniczy Rozbarku i hałda, a teraz jest osiedle. Cechownię postawiono w 1906 r. Funkcjonowała do 2004 r. W nowym budynku hotelowym mieściła się dawniej główna rozdzielnia elektryczna, a obiekt ze ścianami wspinaczkowymi służył jako kotłownia. Zainstalowano tam kotły typu Fitzner. Kopalnia zużywała ogromne ilości ciepła. Wreszcie budynek po maszynie wyciągowej szybu Bończyk. Zakład miał poziomy wydobywcze od 280 do 660 m, ale szyb sięgał 700 m głębokości. Ja tu całe życie pracowałem na stanowiskach kierowniczych. Te moje szychty noszę w sercu i w pamięci – powtarzał kolejnym słuchaczom.
– Mówię tylko samą prawdę, bez owijania w bawełnę. Bytom zbiedniał bez górnictwa. Znam przypadek człowieka, który zwolnił się z kopalni i otworzył warzywniak. Kiedyś tak do mnie powiedział: „Jestem niezależny, niczego od was nie potrzebuję”. A ja mu na to: „Nie zdajesz sobie sprawy, że tak długo, jak długo będzie istniała kopalnia, to ty będziesz miał ten warzywniak”. No i wykrakałem. Kopalnia się zamknęła i on zwinął interes. Po nim fryzjer, szewc i inni. Rozbark pod koniec lat 70. miał 6,5 tys. załogi. Dopiero po likwidacji kopalni do ludzi dotarło, że pieniędzy w dzielnicy jest znacząco mniej. Zaczęli się stąd wynosić. I pomyśleć, że w 1975 r., po reformie administracyjnej, Bytom liczył 275 tys. mieszkańców. Teraz zostało jakieś 160 tys. i każdego roku jest ich mniej – wspominał w przerwie o swoim życiu w górniczej dzielnicy.
Przewodnikowi po dawnej kopalni nie brakowało też humoru. Dowcipnie reagował na zaczepki Andrzeja Chłopeckiego, animatora śląskiej kultury, który od lat wciela się w postać legendarnego bytomskiego Świetlika:
– Jak on zjechoł na dół, to górnicy od razu wołali: „Chopcy dejcie pozór, bioły idzie!”.
– Pewnie jest w tym trochę prawdy, ale dziś, po latach, przy piwku, zawsze kolegom podziękuję, że się trochę na ich plecach przewiozłem – ripostował, wywołując salwę śmiechu wśród obecnych na pikniku.
Zarówno on, jak i Jan Heluszka –były sztygar na Rozbarku, Krzysztof Kosmalski – ratownik górniczy i Sabina Konieczna, są członkami Stowarzyszenia Miłośników Rozbarku.
Młodzież ze szczególnym zaciekawieniem spoglądała na mundur Lisa Majora, w który przyodział się Krzysztof Kosmalski.
– Pierwszy raz coś takiego widzę, czapka bez piór i białe spodnie? To chyba górnictwo soli? – padło pytanie.
– W zasadzie taki mundur nosi się na karczmie piwnej. U nas na Rozbarku panował zwyczaj, że Lis Major podczas pasowania młodych Fuchsów nadawał im pseudonimy. Ty bydziesz Hanys. Skacz! I potem, jak młody przyszedł na szychta po karczmie, to wszyscy już wiedzieli, że to jest Hanys, a nie kto inny – wyjaśniał Lis Major.
Zwyciężyła praca Wiktorii Berbeć (po prawej), zaś II i III miejsce przypadło w udziale Izabeli Hanke i Magdalenie Kicie (w środku). Zdj. Kajetan Berezowski
– Żeby było jeszcze śmieszniej, jak razem w grudniu pojechaliśmy na górnicze uroczystości do Tarnowskich Gór, to też nie wiedzieli, co to za dostojny gość w tych biołych galotach przyjechoł. Myśleli, że dyrektor albo jakiś minister z Warszawy – śmiała się Sabina Konieczna, emerytowana pracownica Przedsiębiorstwa Zaopatrzenia Górnictwa.
Na górniczy piknik założyła strój rozbarski.
– Nie śląski, tylko rozbarski. Tak się on poprawnie nazywa – przekonywała stanowczo.
Cała trójka była rozchwytywana przez uczestników konkursu malarskiego i bite trzy godziny dzielnie im pozowała.
– Ładny jest teraz ten Rozbark, choć żol nom kopalni. Szkoda, że szybu nie zostawili. W Katowicach, w Silesia City Center, budynek maszyny wyciągowej udało się przekształcić w kaplicę, a wieżę szybową ocalić. I w Bytomiu na Rozbarku też mogli tak zrobić, ale cóż, stało się. Dobre i to – wspominał Jan Heluszka.
Andrzejowi Makowskiemu i Tadeuszowi Zientarze – emerytowanym nauczycielom rysunku w Zespole Szkół Plastycznych w Katowicach, z trudem przyszło wybranie laureatów innego konkursu – tym razem na obraz przedstawiający architekturę przemysłową. Stanęło doń ponad dwudziestu uzdolnionych plastycznie młodych ludzi.
– W pracach tworzonych przez młodzież jest dużo profesjonalnego koloru i ekspresji. Taką architekturę bardzo trudno się maluje, ponieważ trzeba potrafić uchwycić perspektywę, to spore zagadnienie architektoniczne i kolorystyczne. Śląska architektura była przedmiotem wielu dzieł autorstwa Jacka Rykały, Romana Nowotarskiego czy członków Grupy Janowskiej – przyznał Tadeusz Zientara.
W końcu zapadł werdykt. Zwyciężyła praca Wiktorii Berbeć, zaś II i III miejsce przypadło w udziale Izabeli Hanke i Magdalenie Kicie. Wszystkie trzy laureatki to uczennice katowickiego „plastyka”.
Za rok na Rozbarku kolejny piknik. A może warto by było organizować je częściej?
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
I z dumnych górników zrobiła pseudo reforma dziadów i postacie muzealne he he