Podczas, gdy cały świat studiuje możliwości wykorzystania geotermii do celów energetycznych, a w ostateczności wykorzystania jej do celów grzewczych, Japonia nie chce iść w tym kierunku. Dla zewnętrznego obserwatora stanowisko to wydaje się niezrozumiałe, ponieważ Japonia ma znikome własne zasoby surowców energetycznych, które importuje z całego świata. Geotermia mogłaby być w tej sytuacji, choćby tylko częściową dla nich alternatywą.
Okazuje się, że próbowano już to uczynić z zachęcającymi efektami, wykorzystując 100 czynnych wulkanów, wokół których biją liczne gorące źródła. Kilka czynnych już elektrowni geotermalnych wytwarza 621 MW energii, klasyfikując ten kraj na dziesiątym miejscu na świecie pod względem jej wykorzystania. Od strony potencjalnych zasobów, które mogą być wykorzystane dla geotermii, kraj ten zajmuje trzecie miejsce na świecie.
Według Agencji ds. Zasobów Naturalnych i Energii zasoby geotermalne Japonii szacuje się na 23 gigawaty, co odpowiada 20 reaktorom jądrowym, i pod tym względem kraj ten ustępuje jedynie Stanom Zjednoczonym i Indonezji. Stanowi to zaledwie 0,3 proc. zużywanej jego energii. Plany dalszego rozwoju tego rodzaju energetyki napotkały jednak silny opór japońskiego społeczeństwa, które znacznie wcześniej zagospodarowało liczne gorące źródła, wykorzystując ich bogate i zróżnicowane walory uzdrowiskowe.
I nie jest to tylko chwilowa moda, ale od setek lat trwająca tradycja narodowa kąpania się w gorącej wodzie w basenach na wolnym powietrzu. Szczególna atrakcją jest tak kąpiel w sytuacji, kiedy na dworze pad śnieg. Istnieją tu dziesiątki, a może nawet setki tych sanatoryjnych łaźni w najróżniejszych odmianach basenów, kąpieli i przebywania w ciepłej wodzie zawierającej wszystkie elementy potrzebne do regeneracji zdrowia. Towarzyszy temu sieć hoteli, jadłodajni i wszystkiego tego, co również spotykamy w naszych uzdrowiskach.
Okazuje się, że jest to potężny przemysł zatrudniający setki tysięcy ludzi i przynoszący roczne obroty liczone w miliardach USD. Japończycy określają go jednym słowem onsen, co oznacza gorące źródła.
Przemysł onsenowy obawia się, że nadmierny pobór gorących wód dla potrzeb energetyki spowoduje ich ubytek w istniejących tak licznych uzdrowiskach rozsianych po całym kraju. Przykłady koegzystencji obu tych geotermalnych przedsięwzięć biznesowych nikogo tu nie przekonują.
W tej sytuacji rząd Japonii postawił sobie skromny cel, jakim jest zaledwie 1 proc. energii elektrycznej z geotermii do 2030 roku. Aktualnie w Japonii trwa na ten temat zażarta debata. Prezes stowarzyszenia onsen twierdzi, że energii geotermalnej nie należy nawet uważać za odnawialną, wskazując na starsze japońskie elektrownie, w których moce produkcyjne zmniejszały się z czasem.
Zwolennicy energetyki geotermalnej odpowiadają, że ujmują głębokie poziomy tych wód, a przemysł onsen korzysta z tych najpłytszych poziomów gorących wód, które nie mają ze sobą połączenia hydraulicznego. Krytycy tego stanowiska twierdzą, że są to tylko spekulacje, przypuszczenia, a nie ma na to dowodów naukowych. Japoński rząd będzie zapewne bardzo ostrożnie rozwijał energetykę geotermalną, starając się, aby nie kolidowała z znaczącym w tym kraju przemysłem uzdrowiskowym.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.