W najbliższą sobotę, 4 lutego, w kopalni Pniówek w Pawłowicach zostanie wznowiona akcja ratownicza, poszukiwanych będzie siedmiu pracowników – dwóch górników i cały zastęp ratowniczy. Zaginęli oni w kwietniu ub.r., gdy w kopalni doszło do serii wybuchów metanu. O szczegółach zaplanowanych działań opowiedzieli w poniedziałek, 30 stycznia, na konferencji prasowej zastępca prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych Edward Paździorko oraz dyrektor KWK Pniówek Marian Zmarzły. Jak wyjaśnili dotarcie do rejonu, gdzie prawdopodobnie znajdują się poszukiwani pracownicy, może zająć nawet pół roku. W tym celu konieczne będzie wydrążenie nowego chodnika.
Przypomnijmy, że wiosną ub.r. podjęto decyzję o otamowaniu wyrobisk w rejonie katastrofy z powodu pożaru, który tam zaistniał. W wyizolowanym rejonie pozostało siedmiu poszukiwanych pracowników. W grudniu na wniosek JSW, nadzór górniczy zgodził się na zdjęcie pola pożarowego. To z kolei otworzyło możliwość konsultacji planu akcji ratowniczej. Pierwszy etap akcji potrwa prawdopodobnie od 4 do 6 lutego.
Jak wyjaśniono wybrano weekend ze względu na to, że wówczas inne prace w kopalni nie będą prowadzone. W tych dniach zastępy mają otworzyć tamy i wejść w obszar, który był odcięty. To stworzy możliwość jego przewietrzenia i ocenienia warunków w rejonie, który był odizolowany od wiosny 2022 r.
– Akcja będzie prowadzona w trudnych warunkach mikroklimatu, do tego niezbędna jest odpowiednia liczba zastępów ratowniczych. Wszystkie etapy ponownego wejścia w otamowany rejon muszą być prowadzone na zasadach akcji ratowniczej – wyjaśnił wiceprezes Paździorko.
– Prace będziemy prowadzić etapami, aby zapewnić bezpieczeństwo ratownikom górniczym, bo to jest najważniejsze – dodał.
Pierwszy etap akcji ratowniczej pozwoli ocenić sytuację w rejonie ściany N-6 i podjąć decyzję o drążeniu zupełnie nowego wyrobiska, które umożliwi szybsze dotarcie do zaginionych górników. Do tej pory trzy otwory wykonane w pochylni N-6 pozwoliły wstępnie ocenić parametry występujące w zatamowanym obszarze.
– W trakcie trwania planowanej akcji, część kopalni zostanie wyłączona z robót górniczych. Pierwszy etap pozwoli zmniejszyć otamowane pole, uzyskać przepływ powietrza, sprawdzić stan wyrobisk i zbliżyć się do ludzi, których zostawiliśmy na dole – powiedział dyrektor KWK Pniówek Marian Zmarzły.
Na konferencji dyrektor przedstawił także prezentacje, dotycząca planu działania. Pokazano nagrania z kamer, które pokazywały stan wyrobisk. Okazało się, że nie są one uszkodzone. Stwierdzono w nich rozlewiska. O tym jak wyglądają one w pełni - przekonają się już zastępy po otwarciu rejonu.
Pierwsza faza akcji nie będzie się skupiać na poszukiwaniu zaginionych. Jest niezbędna by przejść do kolejnych działań, w czasie których już będzie drążony chodnik do miejsca, gdzie powinni być zaginieni ratownicy. Szacuje się, że w pobliżu chodnika, który ma zostać wydrążony powinni się także znajdować dwaj poszukiwani górnicy – kombajnista i górnik ścianowy. To właśnie im śpieszył z ratunkiem zastęp, po wybuchu metanu. Są to jednak lokalizacje przybliżone.
- Kopalnia już rozważa drugi etap i dojście jak najkrótszą drogą, już bezpośrednio do zaginionych. Przewidujemy w nim wykorzystanie otwartego wyrobiska i wykonanie zupełnie nowego, celem bezpiecznego dojścia po zaginionych. Może to potrwać od czterech do sześciu miesięcy - przyznał Zmarzły.
Chodnik o długości 350 m będą drążyć pracownicy kopalni. Na ostatnich metrach, kiedy będzie miał dojść do tzw. zbicia, zajmą się tym już ratownicy. Jak wyjaśnił dyrektor Zmarzły kwestia drążenie i zorganizowania kombajnu chodnikowego to sprawy wyłącznie organizacyjne.
Przedstawiony na konferencji plan działania uznano za najbezpieczniejszy i najbardziej optymalny. Ratownicy mają dojść do zaginionych możliwie najkrótszą drogą. Dyrektor Zmarzły poinformował także, że spotykał się spotykał się już z ratownikami, którzy będą brali udział w akcji i przedstawił im jej założenia.
Katastrofę wcięż bada komisja, którą powołał wiosną ub.r. prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek. Ma ona określić przycyzny i okoliczności zdarzenia. Jeśli pojawi się taka możliwość to eksperci zjadą także w rejon katastrofy.
Do dramatu w KWK Pniówek doszło 20 kwietnia. Pierwszy z wybuchów metanu odnotowano 12 minut po północy w trakcie urabiania kombajnem odcinka ściany przyległego do chodnika N-11. Akcja ratownicza rozpoczęła się o godz. 0.24. W wyznaczonej strefie zagrożenia znajdowało się 42 pracowników, z tego 16 w rejonie ściany N-6. W czasie prowadzonej akcji 39 pracowników udało się wycofać. W ścianie pozostały jednak 3 osoby. Do ich ratowania skierowano trzy zastępy ratownicze.
Ok. godziny 3.10 nastąpił drugi wybuch metanu. W zagrożonym rejonie pozostało siedem osób - górnik kombajnista, górnik sekcyjny oraz zastęp ratowniczy. 21 kwietnia o godzinie 19.40 nastąpił kolejny wybuch metanu. Kierownik akcji podjął decyzję o czasowym wyłączeniu rejonu ściany N-6 z sieci wentylacyjnej przy pomocy tam izolacyjnych.
Akcja została zakończona 2 maja o godz. 7.43. W wyniku wybuchów metanu dziewięciu pracowników uległo wypadkom śmiertelnym, siedmiu ciężkim, a 26 powodującym czasową niezdolność do pracy pracowników. Ponadto w zaizolowanej ścianie N-6 pozostało siedmiu pracowników uznanych za poszukiwanych.
W chwili, gdy prowadzona była akcja na Pniówku, w położonej w Jastrzębiu-Zdroju kopalni Zofiówka także doszło do katastrofy. 23 kwietnia w rejonie chodnika nadścianowego D-4a o godz. 3.39 wystąpił wstrząs o energii 4,0 x 106 J, który doprowadził do uszkodzenia wyrobiska. Jednocześnie doszło do do gwałtownego wydzielenia się metanu. Jak oszacowano do do wyrobisk wydzieliło się około 124 522 m sześc. gazu. O godzinie 340 dyspozytor ruchu zakładu górniczego rozpoczął prowadzenie akcji ratowniczej, w ramach której poszukiwano 10 pracowników. Niestety żaden z nich nie przeżył. A czasie akcji trwającej cztery dni zastępy znajdowały ciała kolejnych górników.
Działania zakończono 27 kwietnia o godz.15.50. Po zaistnieniu tąpnięcia, do czasu zakończenia akcji ratowniczej, kopalniana stacja geofizyki górniczej zarejestrowała w rejonie chodnika nadścianowego D-4a kolejne cztery wstrząsy górotworu. Jak wskazano przyczyną wypadku zbiorowego było oddziaływanie skutków tąpnięcia na pracowników przebywających w wyrobisku.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.