Jeszcze nie tak dawno działania ekologów kojarzyły się wszystkim pozytywnie, jako dbałość o planetę i nasze wspólne dobro. Niestety mnożą się wątpliwości co do czystości zamiarów przynajmniej części z nich. Nasiliły się po ujawnieniu faktu finansowania niektórych organizacji pod zieloną flagą przez Moskwę, która wywołała w Europie kryzys energetyczny na niespotykaną do tej pory skalę.
Takie niedopowiedzenia są też w przypadku aktywistów klimatycznych, którzy okupywali położoną w zachodniej części Niemiec wioskę Lützerath. RWE, właściciel terenu, wybuduje na jej miejscu odkrywkową kopalnię węgla brunatnego. Takie protesty to nic nowego.
W Polsce kilka lat temu ekolodzy skutecznie zablokowali powstanie kopalni węgla brunatnego na złożu Złoczew o zasobności około 600 mln t. Chciała ją wybudować Polska Grupa Energetyczna. Złoże miało przedłużyć życie Elektrowni Bełchatów, która odpowiada za 20 proc. energii w kraju. Niestety po protestach projekt trafił do szuflady, a złoże do tzw. rezerwy. Złoża na polach Szczerców i Bełchatów będą się kończyły w latach 2030-2032.
Niemieckie media krytykują działania tamtejszego rządu w sprawie Lützerath i uważają, że niepotrzebnie doprowadzono do eskalacji, w wyniku której w sumie poszkodowanych było nawet kilkaset osób, także policjanci. Jednocześnie pojawiają się obawy o bezpieczeństwo energetyczne kraju. Węgiel brunatny, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Niemcy coraz mniej mogą liczyć na gaz z Rosji, a tego z Norwegii jest po prostu zbyt mało, może zapewnić krajowi stabilność dostaw energii. Torpedowanie budowy kopalni przez ekologów w tym kontekście musi budzić sprzeciw.
„Süddeutsche Zeitung” pisze o klimatycznym szaleństwie: – (…) uratowanie lasu czy wsi i nawet najpiękniejsza ustawa o wycofaniu się z wydobycia węgla niestety nie generują ani jednej kilowatogodziny prądu. Gdyby jutro wszystkie koparki w niemieckich kopalniach odkrywkowych przestały pracować, byłoby to dobre dla klimatu. Ale to nie byłoby dobre dla kraju.
Inne media także dość krytycznie wypowiadały się o aktywistach, którzy na drzewach w wiosce wybudowali kilkadziesiąt domków. Zajęli też opuszczone domostwa i postawili barykady. Policjanci wynosili ich z odgrodzonego terenu pojedynczo, następnie budynki burzono. Według oficjalnych informacji w sumie w tej niewielkiej miejscowości protestowało około 2000 osób.
Na skutek działań policji, Lützerath opuszczały kolejne osoby, burzono budynki. Pod koniec zdesperowani aktywiści ukrywali się i grozili użyciem m.in. koktajli Mołotowa. Początkowo spokojna akcja, z czasem robiła się coraz bardziej nieobliczalna. Nerwy puszczały tak aktywistom, jak i funkcjonariuszom, stąd spora liczba poszkodowanych.
W sobotę, 14 stycznia, w miejscowości Keyenberg pojawiła się Greta Thunberg, szwedzka aktywistka klimatyczna. Została wyniesiona z protestu przez funkcjonariuszy i wylegitymowana. W manifestacji przeciwko brutalności działań policji wzięło udział tego dnia nawet kilkanaście tysięcy osób.
Obecnie w tej niewielkiej miejscowości nie ma już aktywistów. Plan RWE zakłada kopalnię odkrywkową z dołem o głębokości ok. 200 m. Węgiel brunatny jest Niemcom potrzebny zwłaszcza w kontekście wojny w Ukrainie i rekordowych cen gazu. Koncern podkreśla, że jednocześnie inwestuje miliardy euro w przyspieszenie transformacji energetycznej i odejścia od węgla brunatnego do 2030 r.
– RWE przyczynia się do bezpieczeństwa dostaw w Niemczech w czasie kryzysu, tymczasowo zwiększając wykorzystanie elektrowni węglowych, które zostały przeznaczone do wcześniejszego wycofania z eksploatacji. W ten sposób gaz ziemny, który stał się towarem deficytowym, odkąd Rosja rozpoczęła wojnę z Ukrainą, jest wypierany z produkcji energii elektrycznej. Tymczasowe zwiększenie wykorzystania węgla brunatnego może się powieść tylko wtedy, gdy wydobycie odkrywkowe będzie przebiegać zgodnie z planem – informuje niemiecki koncern energetyczny.
Dodaje, że węgiel pod dawną osadą Lützerath, która znajduje się w pobliżu obecnej granicy kopalni Garzweiler, będzie już wkrótce potrzebny.
– Uzyskano w tym celu wszystkie niezbędne licencje i nakazy sądowe. Wszyscy pierwotni mieszkańcy opuścili wieś jakiś czas temu – informuje RWE.
Niemcy przez kilkadziesiąt lat budowali gospodarkę opartą na tanich surowcach ze Wschodu. Własny węgiel brunatny w obliczu wojny w Ukrainie to szansa na zahamowanie cen prądu i jego niedoborów. To też ratunek dla zagrożonej recesją gospodarki.
Do tej pory na mapie Europy Niemcy jawiły się jako najbardziej zielony kraj, choć jak podkreślał prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej: – To bardziej był sprawny PR niż rzeczywistość. Potwierdzają to liczby. W pierwszej połowie 2022 r. prawie jedna trzecia energii elektrycznej wytwarzanej w Niemczech – jak poinformował Federalny Urząd Statystyczny – pochodziła z elektrowni węglowych. Udział paliw kopalnych wzrósł w porównaniu z poprzednim rokiem o 4,3 proc. i wyniósł 31,4 proc.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.