Gwałtowne ograniczenie podaży węgla wywołane wojną uświadomiło wszystkim, jak ważny jest ten surowiec i jak dużą rolę odgrywa wciąż w gospodarce i życiu codziennym. Jednak jego brak tej zimy może tylko przybliżyć koniec górnictwa.
Popandemiczne odbicie, a potem wojna i embargo na rosyjski węgiel sprawiły, że węgiel stał się towarem deficytowym. Branże i dziedziny życia, które będą musiały się zmierzyć z tym problemem, to przede wszystkim ciepłownictwo i indywidualne ogrzewnictwo. Kolejne miesiące dadzą nam odpowiedź, czy w dużej części polskich domów i mieszkań tej zimy będzie ciepło i czy uda się zdobyć węgiel potrzebny do ich ogrzania.
Teraz okazuje się, że mimo początkowych zapewnień rządzących, wcale nie jest pewne, czy zagrożona nie jest elektroenergetyka, w przeważającej części oparta w Polsce na węglu i czy w momencie, gdy zima będzie ostra, nie będziemy musieli się również zmierzyć z ograniczeniami i okresowymi przerwami w dostawach energii. Coraz głośniejsze sygnały płyną bowiem z elektrowni, że nie zdążyły one zgromadzić odpowiednich zapasów węgla na zimę. Warto przy tym uświadomić sobie, że wcześniej niewiele w tym kierunku zrobiły, lekką ręką spalając ogromne ilości węgla, żeby zarobić na eksporcie energii taniej właśnie dlatego, że miały relatywnie tani surowiec z polskich kopalń.
Ciepłownictwo i energetyka to branże, które od razu przychodzą do głowy, kiedy myślimy o węglu. Węglowy kryzys uświadomił nam, że to surowiec wciąż wykorzystywany w innych gałęziach przemysłu, a pogłoski o rychłym końcu węgla są przesadzone. W ostatnich tygodniach na przykład usłyszeliśmy, że z powodu braku węgla może też zabraknąć cementu.
„Jesienią może dojść do znacznego ograniczenia produkcji cementu, co mogłoby w znaczny sposób wpłynąć na inwestycje mieszkaniowe czy drogowe. A wszystko z powodu niedoboru węgla” – napisała w minionym tygodniu łódzka „Gazeta Wyborcza”.
Dziennik przypomina, że 12 cementowni działających w Polsce do produkcji cementu potrzebuje ok. 0,5 mln t węgla rocznie. Dlaczego węgiel jest tak istotny w produkcji cementu? „Węgiel to obecnie 10-30 proc. spalanego w cementowniach paliwa. (…) Jako paliwo wysokoenergetyczne, niezbędne do wytworzenia temperatury wystarczającej do stopienia skał wapiennych. To powyżej 1,8 tys. st. C, a w przypadku produkcji cementu specjalistycznego – ponad 2 tys. st. C” – czytamy w „Wyborczej”. Sęk w tym, że piece są dostosowane do określonego węgla – w tym wypadku pochodzącego z polskich kopalń – i nie da się go szybko zastąpić innym.
Przemysłowe zastosowanie węgla to jedno, ale ostatnio okazało się, że bez węgla może zabraknąć chleba. Jak alarmował jeden z piekarzy z Górnego Śląska, jeśli nic się nie zmieni, to właśnie z powodu braku tego surowca będzie musiał wkrótce zamknąć swój zakład. – Nie ma węgla, w ogóle nie można go kupić. W moim przypadku muszę mieć ciągłość węgla. W domu ktoś poczeka tydzień czy dwa na dostawę. Ja nie poczekam, bo zamknę piekarnię, bo innej możliwości nie ma. (...) Przy mojej budowie pieca niczym nie zastąpię węgla. Muszę mieć węgiel – mówił Zbigniew Wiertelak, piekarz z Pszowa (cytat za Radio 90).
Wydaje się, że to dopiero początek kłopotów. Póki co jest ciepło, ale kiedy temperatura spadnie, tysiące drobnych przedsiębiorców z branży rolno-spożywczej, którzy prowadzą szklarnie i tunele szklarniowe, nie będzie miało ich czym ogrzać. Nietrudno sobie wyobrazić, że będą musieli ograniczyć albo zawiesić swoją działalność, co odbije się na ich przychodach, będzie się wiązało z koniecznością zwolnienia pracowników, a nas wszystkich dotknie wkrótce poprzez jeszcze wyższe ceny żywności.
Wydawałoby się, że górnicy i przedstawiciele branży górniczej mogą wreszcie powiedzieć po latach, że czują się potrzebni, a ich praca jest odpowiednio doceniona. Nikt im wreszcie nie zarzuci, że nie wiadomo po co zjeżdżają na dół, bo węgiel i tak trafi na zwały. Tym razem węgiel rozchodzi się na pniu, a kryzys uzmysłowił nam wszystkim, jak silnie jesteśmy uzależnieni od tego surowca i jak wiele branż go potrzebuje.
Nie ma co jednak popadać w zachwyt i śnić o wielkiej potędze węgla. Kryzys i brak dostaw, które, co trzeba tutaj wyraźnie podkreślić, nie są w żadnej mierze zawinione przez krajowe górnictwo, tylko osłabi zaufanie do węgla jako pewnego źródła ciepła i energii i przyspieszy koniec kopalń. Przedstawiciele przemysłu i przedsiębiorcy już teraz mówią, że tam, gdzie się da, muszą przyspieszyć inwestycje w odnawialne źródła energii, żeby uniezależnić się od dostaw paliw kopalnych, w tym również i węgla.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.