W rozmowie z portalem netTG.pl europoseł do Parlamentu Europejskiego prof. Jerzy Buzek wyjaśnia m.in., czym jest tzw. lex Buzek.
- Parlament Europejski przegłosował swoje stanowisko w sprawie reformy dyrektywy ETS – systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2. Dużą większością przyjęte zostało tzw. lex Buzek. Co to oznacza w praktyce?
- Dla mnie osobiście sporą radość i satysfakcję. To poprawka, którą pierwotnie zgłosiłem w mojej Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE), a razem ze swoimi współpracownikami w Brukseli budowałem dla niej stabilną większość w Parlamencie Europejskim przez ostatnie blisko pół roku. Początki nie były łatwe – część koleżanek i kolegów europosłów zupełnie nie dostrzegała problemu, a część – miała wątpliwości co do skuteczności proponowanego przeze mnie rozwiązania. Nie policzę, ile odbyliśmy w tej sprawie spotkań – fizycznych i online; tłumaczyliśmy, przekonywaliśmy, zabiegaliśmy o poparcie. W środę, 22 czerwca, potwierdziło się, że jednak miało to wszystko sens.
- Jaką zmianę wprowadza zatem pana poprawka?
- Wyklucza z systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 obecne na nim dzisiaj instytucje finansowe – banki, fundusze inwestycyjne, hedgingowe lub emerytalne. Co ciekawe zresztą, jak jasno wskazuje raport przygotowany przez Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA), pochodzą one w dużej mierze z tzw. rajów podatkowych – mają siedziby na Bermudach, Jersey, Guernsey, czy na Kajmanach. I zachowywały się dotąd jak typowi gracze: skupowały uprawnienia i spekulowały, licząc na ich wzrost. Uznałem, że na takie zachowania nie powinno być – w tym ważnym i potrzebnym co do zasady instrumencie – miejsca. Przypomnę, że głównym założeniem ETS, od jego powstania, była zawsze redukcja emisji CO2 w – cytuję – „sposób efektywny kosztowo”. Jakiekolwiek działania o charakterze spekulacyjnym stoją z tym więc w wyraźnej sprzeczności. W rynku tym generalnie powinny uczestniczyć tylko te podmioty, które potrzebują uprawnień, aby normalnie funkcjonować. Chodzi o firmy energetyczne, ciepłownie, przemysł energochłonny. I właśnie w takim duchu, „ETS – TAK, spekulacje – NIE”, narodziła się ta poprawka, rzeczywiście funkcjonująca już teraz w przestrzeni publicznej jako lex Buzek.
- Niektórzy nawołują jednak, żeby system handlu emisjami nie tyle reformować, co całkowicie rozwiązać. Padały głosy, że jest to główny powód rosnących rachunków za energię w Polsce, albo że nas na niego po prostu nie stać.
- Ciężko mi to nawet komentować. Zacząłbym od tego, że system ten jest częścią unijnej polityki energetyczno-klimatycznej, czyli również naszej, polskiej polityki w tym zakresie! Od 7 lat współtworzy i akceptuje ją obecny rząd. Po drugie, prawidłowo działający ETS ma szansę odegrać ogromną pozytywną rolę w przebudowie naszej energetyki, w tym docelowo – w obniżeniu cen energii. Stanie się tak, jeśli pozyskiwane z niego dziesiątki miliardów złotych rządzący przeznaczać będą na przemyślaną i sprawiedliwą transformację energetyczną, na rozwój odnawialnych źródeł energii, a nie – na finansowanie bieżących działań o charakterze głównie wyborczym. I po trzecie, chciałbym zwrócić uwagę, że w ciągu ostatnich siedmiu lat już po raz drugi pracujemy w Unii Europejskiej nad zmianami w ETS. I ani za pierwszym, ani za drugim razem nie doczekaliśmy się z Warszawy konkretnych, konstruktywnych propozycji reformy. Są tylko nieco oderwane od rzeczywistości postulaty, które nie mają większych szans na poparcie w europejskich stolicach. To jednak nie dziwi – trudno trafić do celu, gdy się nie wie, gdzie się idzie. A rząd nadal nie przyjął – rok po opublikowaniu przez Komisję Europejską propozycji reformy ETS – swojego stanowiska w tej sprawie. Dlaczego? Bo wciąż nie ma na to zgody wśród koalicjantów...
- PGE postuluje także inne rozwiązania – poszerzenie dostępu do informacji o udziale instytucji finansowych w samym procesie. Czy są to racjonalne postulaty?
- Znam te propozycje, przedstawiciele PGE omawiali je ze mną. Myślę, że to ciekawe pomysły. Problem polega jedynie na tym, kto „położy je na stole” w rozmowach między Parlamentem Europejskim a reprezentującą kraje członkowskie przyszłą prezydencją czeską. My swoje stanowisko negocjacyjne właśnie przyjęliśmy. Teraz wszystko zależy od sprawczości polskich władz w Radzie UE.
- No właśnie – czas na działania polskiego rządu i forsowanie zmian w Radzie, ale jak robić to skutecznie? I jakie są prognozy w tej kwestii?
- Tak jak już wspominałem: gdy zgłaszałem lex Buzek w komisji ITRE, wiele koleżanek i kolegów w Parlamencie Europejskim miało co do tych rozwiązań wątpliwości, a już na pewno sporo zasadnych pytań. Ale tygodnie rozmów i dobra, oparta na wyliczeniach argumentacja zrobiły swoje. Przed samą sesją plenarną identyczną poprawkę złożyli zresztą socjaliści – trudno o mocniejszy dowód, że ich przekonałem (śmiech). W środę przeszła ona ogromną większością w głosowaniu plenarnym. I bardzo chciałbym, żeby weszła w życie. Żeby tak się stało, musi znaleźć poparcie wśród państw członkowskich w Radzie UE.
- Czy to się uda?
- To już zależeć będzie od skutecznej perswazji polskiego rządu. Zatem wszystko przed rządem!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Polecam na YT -10 najbardziej przerażających dzielnic na Śląsku. Dziękujemy Temu Panu.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.