W jastrzębskiej kopalni zginęło dziesięciu górników. Wstrząs nie dał im szans na ucieczkę.
Niestety, pomimo ogromnej determinacji i poświęcenia, ratownikom górniczym nie udało się uratować górników z ruchu Zofiówka kopalni Borynia-Zofiówka. We wtorek późnym wieczorem 26 kwietnia, po 90 godzinach akcji odnaleziono ciała czterech ostatnich poszukiwanych górników. Bilans ofiar katastrofy wzrósł do dziesięciu. Jastrzębska kopalnia przed czterema laty została doświadczona podobnym zdarzeniem. Wówczas zginęło pięć osób. Wtedy akcja zakończyła się po blisko dwóch tygodniach.
Wstrząs, którego energię oszacowano na 4x10^6 J, wystąpił w sobotę, 23 kwietnia, o godz 3.40. Był on połączony z intensywnym wypływem metanu. Zdarzenie miało miejsce w przodku D4a na poziomie 900 podczas drążenia wyrobiska i wiercenia długich otworów strzałowych. W rejonie tym przebywało 52 pracowników, 42 z nich wyszło o własnych siłach. Utracono kontakt z 10 górnikami, w tym z trzema z Zakładu Odmetanowania Kopalń.
Nie zostawimy rodzin
W kopalni należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej rozpoczęła się akcja ratownicza. Jako pierwsi informacje o postępach otrzymywali bliscy poszukiwanych górników.
– Wszystkie rodziny poszkodowanych zostały poinformowane, duża część z tych rodzin jest na terenie kopalni i czeka na informacje. Wszyscy mają tu zapewnioną opiekę, zarówno psychologiczną, jak i medyczną. Jest nam wszystkim ciężko i modlimy się o to, aby szybko dotrzeć do naszych kolegów – mówił dyrektor ds. pracy w kopalni Borynia-Zofiówka Marcin Gołębiowski.
Akcja skoncentrowana była na odtworzeniu odrębnej wentylacji, przewietrzeniu wyrobiska i dotarciu do górników.
– Akcja jest trudna ze względu na atmosferę, która jest w całym wyrobisku. Nie ma jednak żadnych oznak wskazujących na zapłon czy pożar – relacjonował prezes JSW Tomasz Cudny.
Ratownicy przekazali, że wyrobisko nie zostało zniszczone. W ramach prowadzonych działań zastępy naprawiały elementy uszkodzonego lutniociągu.
Do kopalni po południu przyjechał premier Mateusz Morawiecki.
– Państwo polskie nie zostawi rodzin górników samych, w przypadku poprzedniej katastrofy poleciłem, aby przekazać odpowiednie wsparcie finansowe o charakterze ciągłym – zapewnił premier.
Trudna wiosna
Około godz. 18 ratownicy dotarli do czterech z poszukiwanych górników. Znajdowali się ok. 220 m od czoła przodka. Odnalezieni nie dawali oznak życia, natomiast ratownicy nie mogli ich przetransportować do bazy. Musieli się wycofać, bo kończył im się tlen w butlach.
Do ruchu Zofiówka przyjechał także prezydent Andrzej Duda.
– Nie spodziewałem się, że dosłownie za kilkadziesiąt godzin będę znowu w Jastrzębiu-Zdroju, w związku z kolejną katastrofą, która nastąpiła – mówił Andrzej Duda.
– Bardzo trudna jest ta wiosna dla naszego górnictwa i nas wszystkich. W górnictwie te wypadki niestety się zdarzają, wszyscy górnicy wiedzą, że ryzyko jest i że ono wcale nie jest małe. Taka jest niestety specyfika tej trudnej pracy – powiedział prezydent.
W niedzielę po północy podano, że ratownicy wytransportowali pierwszego z odnalezionych górników. W bazie lekarz stwierdził jego zgon. Tego dnia ratownicy odnaleźli jeszcze trzech górników. Niestety nie przeżyli. W poniedziałek, 156 m od czoła przodka, zastępy odnalazły kolejnych dwóch pracowników. Po przetransportowaniu ich do bazy ratowniczej, obecny w niej lekarz stwierdził zgon. Tragiczny bilans wstrząsu w kopalni wzrósł do 6 ofiar. Tego samego dnia wieczorem ratownicy namierzyli sygnał z lamp czterech poszukiwanych górników. Lokalizator wskazał, że lampy górników znajdują się w zalewisku, w odległości od 12 do 15 metrów od ostatniej zabudowanej lutni, 56 m od czoła przodka. Jak stwierdzono, głębokość zalewiska wynosi ok. 1,5 m. W nocy z poniedziałku na wtorek w rejon działań przetransportowano dwie pompy. O godzinie 3.30 uruchomiono pierwszą, a o 6.00 drugą. Po tym, jak lustro wody opadło, ratownicy odnaleźli kolejnego z poszukiwanych. Był uwięziony pod konstrukcją przenośnika taśmowego. Ponadto do wieczora udało się namierzyć kolejnych górników. Oni także znajdowali się w zalewisku i pod konstrukcją przenośnika. Nikt z nich nie przeżył.
Okoliczności i przyczyny wstrząsu w ruchu Zofiówka ma wyjaśnić komisja, którą w poniedziałek, 25 kwietnia powołał prezes Wyższego Urzędu Górniczego Adam Mirek. Będzie ona pracować pod przewodnictwem dyrektora Departamentu Górnictwa WUG Zbigniewa Rawickiego. W jej skład weszli eksperci, specjaliści i naukowcy m.in. z: Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, Politechniki Śląskiej i Głównego Instytutu Górnictwa.
Wtedy zatrzęsło jak nigdy
Przypomnijmy, że prawie cztery lata temu, 5 maja 2018 r., w ruchu Zofiówka, 900 m pod ziemią, w pokładzie 409/3-4, doszło do silnego tąpnięcia. W jego wyniku zginęło pięciu górników, a dwóch zostało rannych. Jego magnitudę określono na 4,3 stopnia w skali Richtera. Energia wstrząsu była 1000 razy większa od wstrząsów dotychczas zarejestrowanych w tym zakładzie. Zniszczeniu uległy wyrobiska o łącznej długości 850 m. W strefie zagrożenia, w rejonie chodnika H-10, pracowało 11 górników. We wtorek, 15 maja, przed północą, po 253 godzinach, w 11. dobie akcji, ratownicy odnaleźli ciało ostatniego z pięciu zaginionych górników. W tamtej akcji ratowniczej wzięło udział ok. 2,5 tys. osób.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
