Nie ma przełomu w poszukiwaniu drugiego z zaginionych górników w kopalni Bielszowice. Jak informuje Tomasz Głogowski, rzecznik PGG, dotarcie do niego może zająć wiele godzin, choć do przebycia zostało 10 metrów. Aktualnie prowadzone są prace związane z udrożnianiem wyrobiska.
Odległość od pierszego do drugiego z poszukiwanych górników to około 10 m. Tak wskazały urządzenia użyte do lokalizacji zaginionych. Ale w ekstremalnych warunkach, a w jakich prowadzona jest akcja w Bielszowicach, przejście tego odcinka przez ratowników może zająć wiele godzin. To przesuwanie się centymetr po centymetrze z zachowaniem zasad bezpieczeństwa dla ratowników biorących udział w akcji.
Chociaż ratownicy mają do dyspozycji najnowocześniejsze urządzenia, to w obecnych warunkach skały przerzucane są głównie ręcznie. Używane są jedynie piły do przecinania metalowych elementów zniszczonej przez opadające skały obudowy i przenośnika.
W sobotę przed godz. 9. w kopalni Bielszowice w wyniku wstrząsu na odcinku 50-60 m doszło do obwału skał. Na szczęście atmosfera w tym rejonie jest zdatna do oddychania i stwierdzono tam obieg powietrza. Jeden z przebywających tam górników wyszedł o własnych siłach, drugi o 1.30 w nocy został wydobyty przez zastępy ratownicze na powierznię i z dolegliwościami bólowymi przewieziony do szpitala w Sosnowcu. Według wstępnej diagnozy ratownika medycznego ma złamaną nogę.
Trzeci pracownik nadal jest poszukiwany. Wiadomo, że lokalizator, który miał przy sobie jest w odległości 10 m od miejsca, w którym znaleziono pierwszego poszkodowanego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.