W 45-letnich dziejach Polski Ludowej tysiące uciekinierów usiłowało wydostać się ze zniewolonego kraju do wolnego, a z czasem także zamożniejszego świata Europy Północnej i Zachodniej.
Nie brakowało w tym gronie śmiałków, którzy za granicę próbowali się wydostać ukryci w transporcie węgla. Niektórym się udało, inni rezygnowali z zamiarów.
Po drugiej wojnie światowej Polska otoczona była z zachodu, południa i wschodu, a częściowo także od północy państwami komunistycznymi. Jedyna bezpośrednia możliwość wydostania się do państw kapitalistycznych wiodła drogą powietrzną bądź morską. Z tych dwóch możliwości łatwiejsza wydawała się droga morska. Z tego względu Wybrzeże było pod szczególną kontrolą Wojsk Ochrony Pogranicza.
Oknem na wolny świat był dla niejednego śmiałka port śródlądowy w Szczecinie. Na wschód od obecnej pętli tramwajowej przy ul. Gdańskiej, pomiędzy tą ulicą a ul. Węglową, znajduje się Basen Górniczy. Zachodnie nabrzeże tego basenu to Nabrzeże Bytomskie. Do nabrzeża doprowadzone zostały tory kolejowe, umożliwiające dojazd pociągów z węglem.
Właśnie tam 18 kwietnia 1969 r. cumował statek bandery polskiej Gniezno. W trakcie załadunku miałem węglowym na pokład jednostki pływającej dostał się niepostrzeżenie uciekinier, który zapragnął wydostać się do drugiego obszaru płatniczego. Sprzyjały temu warunki – o godzinie 22.30 panowała noc. Następnego dnia statek wypłynął ze szczecińskiego portu do Danii. Radość uciekiniera trwała jednak krótko, gdyż 21 kwietnia o godzinie 9.30 został on przez władze duńskie deportowany do Polski. Dziesięć dni później po wypłynięciu statku Gniezno ze Szczecina okazało się, że tym samym kursem uciekło w sumie dwóch Polaków, którym udało się zbiec do Danii.
Węgiel eksportowano z Polski nie tylko statkami, lecz głównie koleją. Do Czechosłowacji, na Węgry i do innych państw pociągi z węglem kierowano przez różne przejścia graniczne, w tym przez Chałupki, Międzylesie, Mieroszów czy Lubawkę. Na przestrzeni lat notowano różnego rodzaju próby ucieczki pociągami towarowymi. W jednym przypadku doszło do fałszywego alarmu, który postawił na nogi wojsko.
Oto 21 maja 1986 r. w Wałbrzychu zatrzymany został 29-letni mieszkaniec Dolnego Śląska. Zatrzymano go pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy. Z pierwszych ustaleń wynikało, że mężczyzna wszedł do wagonu towarowego z koksem lub węglem kamiennym i zagrzebał się pod jego warstwą. Nazajutrz jednak z powodu trudności z oddychaniem wyszedł z wagonu, gdy pociąg wjechał już na teren Czechosłowacji. Śledczy wskazali nawet dzień i miejsce nielegalnego przejechania granicy. Miało to nastąpić 27 kwietnia 1986 r. przez Mieroszów.
Kolejne ustalenia kazały zweryfikować taką hipotezę. Okazało się, że mężczyzna nie popełnił zarzucanego mu czynu. Owszem, planował wraz z wałbrzyskim węglem wydostać się potajemnie z kraju. Przyszedł nawet do pociągu towarowego czekającego na odjazd i wszedł do wagonu. Jednak przed wyruszeniem pociągu rozmyślił się i odstąpił od swego zamiaru.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.