W środę, 25 listopada, ceny uprawnień do emisji CO2 po raz kolejny osiągnęły rekordowy poziom. Na zakończenie dnia wykres giełdowy wskazywał, iż za tonę uprawnień, emitenci będą musieli zapłacić blisko 75 euro. Wszystko wskazuje, że ten rekord szybko zostanie pobity. Warto przypomnieć, że pod koniec listopada 2020 roku ceny wahały się w okolicach 30 euro za tonę.
W ciągu roku ceny wzrosły o 170 proc. Do końca roku mogą osiągnąć pułap nawet 100 euro/tonę
Unijny system handlu uprawnieniami został wprowadzony w 2005 r. Miał przygotować Unię do wdrożenia Protokołu z Kioto. Obejmuje jedynie ok 40 proc. emisji CO2 – tych pochodzących z elektroenergetyki, ciepłownictwa, przemysłu i lotnictwa, co z perspektywy tych sektorów widziane jest jako niesprawiedliwe.
System handlu uprawnieniami funkcjonuje nie tylko w Unii. Podobne mechanizmy działają np. Chinach czy niektórych stanach USA. Różnią się od siebie zasadami funkcjonowania. To zaś sprawia, że w globalnej rywalizacji powstaje nierówna konkurencja: produkty obarczone niższą ceną CO2 niż w EU-ETS są tańsze.
Celem systemu ETS jest ograniczenie emisji. Dlatego też pula dostępnych na rynku uprawnień z roku na rok maleje, a co za tym idzie - ich cena rośnie. Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa trafiają do ich budżetów.
Dyrektywa ETS wskazuje, że przynajmniej 50 proc. przychodów z puli podstawowej i 100 proc. z puli solidarnościowej powinno trafiać na cele klimatyczne. W pakiecie reform Fit for 55, które będą służyć do przygotowania mechanizmów wdrażania podwyższonego unijnego celu redukcyjnego na 2030 r., zapowiadana jest też reforma systemy EU ETS. Jedną z propozycji, nad którą pochyli się KE, jest opłata od emisji w transporcie i budynkach.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.