- W ciągu 5 lat udział importowanego gazu z Rosji do Polski spadł z 90 proc. do 60 proc. - mówi w rozmowie z portalem netTG.pl Gospodarka i Ludzie PAWEŁ MAJEWSKI, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
PGNiG w swoim stanowisku, w ramach postępowania certyfikacyjnego gazociągu Nord Stream 2, skierowanym do niemieckiego ministerstwa gospodarki i energii (BMWi), mówi o wzroście zagrożenia po jego uruchomieniu dla bezpieczeństwa dostaw rosyjskiego gazu do Polski i państw unijnych. Jakie to zagrożenia?
Właściciel Nord Stream 2 robi wszystko, by uruchomić gazociąg na uprzywilejowanych warunkach bez konieczności dostosowania się do wymogów prawa unijnego jak wszyscy inni na rynku. Próbuje kwestionować ostatnie zmiany w dyrektywie gazowej przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, kwestionuje te przepisy w trybunałach międzynarodowych oraz bezpodstawnie próbował uzyskać zwolnienie z dotyczących go przepisów prawa unijnego.
Dodatkowo teraz w sytuacji wysokich cen gazu przedstawiane są bardzo wyraźne sugestie, że ustępstwa regulacyjne w stosunku do Nord Stream 2 i jego szybkie uruchomienie doprowadzi do zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu i uspokoi sytuację na rynku gazu. Tym samym Gazprom poprzez swoje działania na rynku wytworzył problem, który teraz oferuje się rozwiązać. Przede wszystkim stoimy na stanowisku, że spółka Nord Stream 2 AG musi podporządkować się ogólnym zasadom III pakietu energetycznego, których celem jest zagwarantowanie konkurencji i równych warunków dla wszystkich uczestników rynku. Certyfikacja gazociągu może być przyznana wyłącznie w sytuacji, jeśli nie będzie powodowała zagrożeń w zakresie bezpieczeństwa dostaw do Unii Europejskiej.
Obecne praktyki Gazprom wskazują, że jego wpływ na infrastrukturę właśnie takie zagrożenia powoduje. Proszę zwrócić uwagę, że uruchomienie tego gazociągu wcale nie jest potrzebne z punktu widzenia zaopatrzenia Europy w gaz, ponieważ cały wolumen, który ma płynąć przez Nord Stream 2 można z powodzeniem przesyłać już istniejącą infrastrukturą i jeszcze zostanie niewykorzystana przepustowość. Ale są też inne przesłanki, które naszym zdaniem uniemożliwiają certyfikację w uprzywilejowanym modelu, którego domaga się Nord Stream AG. Taki model, który przewiduje utrzymanie operatora gazociągu w jednej grupie kapitałowej z dostawcą gazu może być stosowany jedynie do gazociągów istniejących 23 maja 2019 roku, a przecież Nord Stream 2 wówczas nie istniał. Wobec niego należy zastosować pełne rozdzielenie własnościowe.
Ponadto, Nord Stream 2 jest spółką szwajcarską, a o certyfikację operatora mogą się ubiegać spółki z państw członkowskich Unii Europejskiej. Nie jest to przypadkowe. Organy państw członkowskich muszą mieć możliwość wykonywania pewnych czynności związanych z nadzorem wobec operatora. W szczególności istotne to jest wobec operatora, którego właściciel pochodzi z kraju trzeciego, w tym przypadku Rosji. Po prostu brakuje spełnienia wielu formalnych i merytorycznych przesłanek do takiej certyfikacji.
Jakie są zatem oczekiwania PGNiG ?
Według nas tylko pełne zastosowanie unijnych wymogów prawnych, rozdzielenia własnościowego, dostępu stron trzecich i transparentnych i od kosztowych taryf, do całego gazociągu mogłoby przynajmniej częściowo ograniczyć jego negatywny wpływ na bezpieczeństwo dostaw i funkcjonowanie rynku wewnętrznego UE. Takie stanowisko przedstawiliśmy Federalnemu Ministerstwu Gospodarki i Energii w Niemczech, którego opinia w zakresie bezpieczeństwa dostaw jest istotna w procesie certyfikacji Nord Stream 2. Niestety już po czterech dniach niemieckie ministerstwo uznało, że gazociąg nie zagraża bezpieczeństwu dostaw.
To niepokojący, zadziwiająco szybki tryb rozpatrzenia naszej argumentacji, która została udokumentowana na prawie 600 stronach. Zachodzi podejrzenie niedochowania należytych zasad przeprowadzenia analizy bezpieczeństwa dostaw, zwłaszcza w kontekście standardów wyznaczonych wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie gazociągu OPAL, co może mieć poważny wpływ na wynik postępowania certyfikacyjnego. Opinia niemieckiego ministerstwa pojawia się w sytuacji, o której już wspomniałem – główny dostawca gazu do UE otwarcie domaga się regulacyjnych ustępstw dla Nord Stream 2 w zamian za dostarczanie większej ilości gazu na rynek unijny. Jest ona niezbędna w całym postępowaniu, ale certyfikacja nie jest jeszcze przesądzona, bo projekt decyzji ma do 8 stycznia 2022 r. wydać niemiecki urząd regulacyjny Bundesnetzagentur.
Projekt będzie jeszcze podlegał ocenie Komisji Europejskiej, której opinia powinna zostać wzięta pod uwagę w jak największym stopniu. Jako PGNiG stoimy na gruncie wyznaczonym przez Trybunał Sprawiedliwości UE, że zasada solidarności energetycznej zawarta w Traktacie o Funkcjonowaniu UE ma jasne prawne konsekwencje. Proszę pamiętać, że to Polska dzięki działaniom śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego doprowadziła do wpisania tej zasady do Traktatu. Postrzegamy ją jako warunek prawidłowego działania rynku gazu w UE i krajach sąsiednich.
Pokazujemy to nie tylko poprzez naszą aktywność związaną ze sprzeciwianiem się uruchomieniu Nord Stream 2. Stanęliśmy ostatnio do przetargów na dostawę gazu dla Mołdawii, w której problemy z dostawami gazu z Rosji doprowadziły do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Mogliśmy w trybie pilnym dostarczyć mołdawskiej gospodarce gaz ziemny – pierwszy raz w historii tego kraju doszło do dostawy gazu spoza Rosji.
W jakim zakresie jest zasadna narracja , że główną przyczyną wzrostu cen gazu jest rosyjska rozgrywka ?
To nie narracja a proste fakty. Gazprom dostarcza prawie połowę gazu, który importuje Europa. Analitycy i media branżowe jednoznacznie wskazują, że rosyjski dostawca zdecydował się nie sprzedawać gazu na rynki europejskie ponad swoje kontraktowe zobowiązania, wyraźnie obniżając podaż surowca, co wpływa na cenę gazu na giełdach. Jednocześnie utrzymuje bardzo niskie poziomy zatłoczenia gazu w swoich magazynach w Niemczech, Austriii Holandii. O wiele niższe niż normalnie o tej porze roku.
Tylko Gazprom tak działa na rynku, a zmniejszając podaż uniemożliwia zgromadzenie odpowiednich zapasów innym uczestnikom rynku. Polska jest tu chlubnym wyjątkiem – nasze magazyny są wypełnione w 96 procentach. Gazprom konsekwentnie nie rezerwuje dodatkowych przepustowości na trasach przesyłowych przez Polskę i Ukrainę, aby była możliwość zwiększenia podaży gazu. Rosyjski dostawca trzyma w szachu Europę – gaz słany do odbiorców w Europie od kilku miesięcy jest wykorzystywany na bieżące potrzeby, a jednocześnie Gazprom nie zgromadził w UE odpowiednich zapasów.
Sam Gazprom obiecuje, że dostarczy więcej gazu po uruchomieniu Nord Stream 2. To jest „szantaż kurkiem”, z którym Polska w przeszłości wielokrotnie miała do czynienia ze strony Rosji. Szkoda, że UE jako całość, ale też poszczególne kraje członkowskie, nie skorzystały z tych doświadczeń i gaz znowu jest narzędziem politycznego nacisku.
Od kilku lat Polska dywersyfikuje dostawy gazu. Jak w ostatnich latach , dzięki tej dywersyfikacji, zmniejszamy import gazu z Rosji?
Odkąd rozpoczął działalność terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu, wyraźnie widać, jak z roku na rok rośnie import LNG, a spada import z Rosji, choć zgodnie z zapisami tzw. kontraktu jamalskiego jesteśmy zobowiązani do odbierania pewnego minimalnego poziomu gazu rosyjskiego na zasadzie take or pay( bierz lub płać).
Jeszcze w 2016 roku, kiedy uruchomiono terminal, prawie 90 proc. importowanego do Polski gazu pochodziło z Rosji. Import LNG poprzez nowy terminal stanowił wtedy niecałe 10 procent, a przecież gazoport wystartował w czerwcu, a więc pracował tylko przez pół roku. Już w ubiegłym roku LNG stanowiło ponad 25 procent portfela importowego LNG, zaś import z Rosji spadł do ok. 60 procent.
Kontrakt jamalski wygasa z końcem 2022 roku. Zmieni się wówczas cała struktura importu. W kolejnych latach rozpoczną się nowe większe dostawy LNG z USA, powstanie także nowy „kierunek norweski” związany z uruchomieniem Baltic Pipe.
W jakim zakresie Fit For 55 może zwiększyć popyt na gaz i wpłynąć na jego cenę
Obecna sytuacja pokazuje, w jaki dużym stopniu Europa jest uzależniona od gazu ziemnego. Potrzebny jest on nie tylko przemysłowi, w wielu krajach zajmuje on istotne miejsce w miksie energetycznym, bo dzięki niemu wytwarza się energię elektryczną. To niezwykle istotna funkcja także w kontekście rozwoju energetyki wykorzystującej odnawialne źródła energii.
W okresach mniej wietrznych czy przy braku odpowiedniego nasłonecznienia nie można zmniejszać dostaw i system energetyczny trzeba stabilizować. Gaz, jako najczystsze spośród paliw kopalnych i pozwalające na elastyczną pracę zasilanych nim bloków, jest tu doskonałym rozwiązaniem. Gaz pozostanie jeszcze przez wiele lat istotnym elementem miksu energetycznego Europy. W niektórych krajach, np. w Polsce, jego zużycie będzie rosnąć ze względu na potrzebę stopniowego odchodzenia od węgla. W innych ustabilizuje się lub spadnie, ale nadal pozostanie wysokie.
W tej sytuacji Komisja Europejska nie może odwracać głowy, udawać, że gaz nie istnieje, bo „nie pasuje do obrazka”. Potrzebujemy solidarności energetycznej, przezornej i skoordynowanej polityki zapewniającej bezpieczeństwo dostaw i zapasów, aby nie dopuścić do powtórzenia się takiego kryzysu, z jakim mamy teraz do czynienia. Efektem gwałtownego wzrostu cen gazu jest przecież uruchomienie starych bloków węglowych, tam gdzie są one jeszcze dostępne, i to pomimo bardzo wysokich cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla.
Dlaczego PGNiG, spółka gazowo-naftowa, angażuje się w rozwój zielonych technologii wodorowych?
Chcemy realizować nasze cele związane z dążeniem do zeroemisyjności. Jesteśmy i pozostaniemy firmą gazową, ale nie ograniczamy się jedynie do gazu ziemnego. Rozwój projektów związanych z wykorzystaniem wodoru i biometanu pozwoli nam na coś, co nazywamy „zazielenieniem” gazownictwa.
W przypadku wodoru skupiamy się obecnie na badaniu możliwości jego magazynowania – mam tu na myśli zielony wodór wytwarzany dzięki nadwyżkom energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii. Ten wodór byłby do wykorzystania w momencie zwiększonego zapotrzebowania lub uzupełniałby pracę niestabilnych źródeł odnawialnych. Po drugie badamy możliwości mieszania wodoru z gazem ziemnym, tak by stopniowo w sieci dystrybucyjnej tego wodoru pojawiało się coraz więcej. To długi proces, ale nie ma innej drogi, jeśli chcemy zrealizować cele klimatyczne i ograniczać emisje.
Z kolei w przypadku biometanu zależy nam na wykorzystaniu krajowego potencjału produkcyjnego tego zielonego gazu, który szacuje się na ok. 8 mld m sześc. rocznie. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że gazu ziemnego w Polsce wydobywamy ok. 4 mld m sześc., to gra jest warta świeczki. Mamy plan budowy sieci biometanowni w formule franczyzowej wraz z firmą Orlen Południe. Chcielibyśmy, aby w przeciągu dekady możliwe było produkowanie przynajmniej kilku miliardów metrów sześciennych biometanu rocznie.
Ten gaz również może trafić do sieci, ale może też zasilać transport jako tzw. bio-CNG. Niezależnie od tego poszukujemy także innych źródeł biometanu. Na przykład wspólnie z Uniwersytetem Przyrodniczym w Poznaniu realizujemy projekt wytwarzania biometanu z bioodpadów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
W XXI wieku wszytko jest polityką, nawet gaz. Świat chyba oszalał politycznie, a może tylko przesadza, mówiąc, że jest oparty na orbicie politycznej, a może to media przesadzają?