Jedną ze słabych stron odnawialnych źródeł energii, jest zajmowanie nieproporcjonalnie dużej powierzchni terenu w stosunku do wytwarzanej energii. Problem ten próbują rozwiązać dwa projekty gigantycznych turbin wiatrowych.
Norweski projekt takiej turbiny prezentuje czasopismo naukowe Recharge. Twierdzi ono, że jest to pomysł futurystyczny, ale realny do wykonania w praktyce. Drugi projekt omawia australijski portal internetowy Renews. Naukowe media wymieniają ich zalety techniczne i ekonomiczne, pomijając specjalność naukową, która nosi nazwę architektury krajobrazu. Ta zaś w tej sprawie, gdyby mogła, to wołałaby o pomstę do nieba.
Ażurowy prostopadłościan
Najprościej przedstawiając, konstrukcję norweskiej turbiny, to jest to ażurowy prostopadłościan z wytrzymałych rur o niezwykłej wysokości wynoszącej 324 m, czyli o 24 m wyższej od Wieży Eiffla. Umieszczono na niej 25 mniejszych turbin wiatrowych w układzie szachownicy. Cała ta konstrukcja jest zakotwiczona w dno oceanu tak, że uniemożliwia to jej przewrócenie przez wiatr i wzburzone fale. Twórcą tej turbiny wiatrowej jest firma Wind Catching Systems (WCS) z Oslo.
Firma ta zapewnia, że jej turbina będzie w ciągu roku generować pięć razy więcej energii, aniżeli każda inna turbina wiatrowa. Dotychczas największa na świecie konwencjonalna turbina wiatrowa – Vestas V236 psiadała moc 15 MW. Norweska turbina zapewnia wytwarzanie energii, która może wystarczyć dla ludności 80 tysięcznego miasta.
Dzięki szeregowi małych turbin stworzony w ten sposób „pływający łapacz wiatru” eliminuje potrzebę stosowania masywnego pojedynczego elementu. Wytwarzana przez niego energia rośnie wykładniczo wraz z prędkością wiatru, podczas gdy konwencjonalne turbiny ograniczają produkcję energii powyżej 11-12 m/s poprzez pochylanie łopat. Oznacza to, że turbiny nowej konstrukcji będą łatwiejsze w produkcji, instalacji i konserwacji.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.