Trading w czasie ogólnoświatowej pandemii nie należy do zadań łatwych. Poszczególne rynki dość gwałtownie i często w niespodziewany sposób reagują na różne wydarzenia powiązane mniej lub bardziej bezpośrednio z trwającym od ponad półtora roku kryzysem. To w żadnym wypadku nie pomaga inwestorom w znalezieniu aktywów możliwie najbezpieczniejszych, obarczonych w najmniejszym stopniu ryzykiem poniesienia strat. Uwagę wielu osób przyciąga aktualnie rynek surowców. Patrząc na to, jak świat radzi sobie z pandemią COVID-19, aktywa w postaci np. złota, srebra, ropy czy chociażby zbóż mogą być ciekawą i co najważniejsze opłacalną alternatywą inwestycyjną. Co za tym przemawia? Na co należy uważać, zanim podejmie się decyzję o ulokowanie w tego rodzaju dobrach własnego kapitału?
O tym, że rynek surowców może pomóc uchronić posiadane oszczędności przed utratą ich wartości w czasie pandemii, wiadomo od dawna. Wspomniane złoto zawsze było uważane za aktyw wyjątkowo cenny podczas globalnych kryzysów. Szalejący na świecie koronawirus wywindował także cenę miedzi, ropy, srebra czy chociażby pszenicy. Ktoś, kto ulokował w tych dobrach kapitał na początku 2020 r., zdołał zarobić niemałe pieniądze i to w zaledwie kilka tygodni. Choć może wydawać się, że walka z pandemią zbliża się ku końcowi, a to na dobre zakończy surowcową hossę, to zdaniem niemałej liczby inwestorów rynek ten może w najbliższym czasie okazać się wręcz klasyczną bezpieczną przystanią. Warto więc sprawdzić, co za tym przemawia, tym bardziej że inwestowanie w szeroko pojęte surowce z technicznego punktu widzenia nie różni się od tradingu np. kryptowalutami. Trading takimi dobrami może odbywać się chociażby w oparciu o kontrakty różnicy kursowej. Do ich zawierania wystarczy założyć konto na jednej z platform inwestycyjnych. Zarabianie na surowcach umożliwia Plus500 – uznana na całym świecie maszyna handlowa oferująca także cały zestaw danych i narzędzi ułatwiających podjęcie najwłaściwszej decyzji inwestycyjnej.
Ceny surowców zanotowały spadek
Pierwszym symptomem mogącym świadczyć o opłacalności inwestowania w surowce są... spadki ich cen w ostatnich dniach. Wraz z końcem czerwca potaniały chociażby niektóre metale przemysłowe czy dobra rolne. Drożały natomiast energia oraz ropa. Wspomniane spadki nie były jednak spektakularne. Można nawet uznać je za kosmetyczne i naturalne po wielu miesiącach hossy. Z grupy 66 towarów potaniały 32 surowce, z czego tylko dziewięć z nich straciło na wartości więcej niż 5 proc. Jak to interpretować? Jest to przede wszystkim oznaka tego, że popyt na tego rodzaju aktywa utrzymuje się wciąż na bardzo wysokim poziomie. Pandemia trwa, przyszłość wciąż rysuje się w niepewnych barwach, wiele krajów ostrzega przed kolejną falą zachorować, więc nic dziwnego, że surowce stanowiące podstawę funkcjonowania wielu gałęzi gospodarki czy po prostu codziennej egzystencji wydają się pewnym źródłem inwestycji.
Popyt może gwałtownie wzrosnąć
Skoro mowa o popycie, to właśnie to zjawisko uznaje się za główny katalizator ewentualnych wzrostów cenowych surowców. Tyczy się to głównie paliw z ropą naftową na czele. Luzowanie obostrzeń sanitarnych w wielu krajach sprawia, że zapotrzebowanie na tzw. czarne złoto rośnie, a to oczywiście przekłada się na jego wartość. Odczuli to wyraźnie kierowcy, którzy w ciągu ostatniego miesiąca zauważyli pokaźne podwyżki cen na stacjach benzynowych. Inwestorzy przeczuwają, że hossa ropy dopiero nadejdzie, gdyż na całym świecie zużycie paliwa ewidentnie wzrosło. Podobnie sprawa ma się z miedzią. Analitycy oczekują wzrostu popytu na metale przemysłowe wraz z przyspieszeniem wydatków fiskalnych w Chinach oraz przyspieszeniem emisji długów samorządowych w celu sfinansowania inwestycji infrastrukturalnych. Póki co w Państwie Środka widoczny jest delikatny zastój zapotrzebowania na tego rodzaju materiały wywołany m.in. okresem urlopowym.
Inflacja gra na korzyść surowców
Nie jest też żadną tajemnicą, że rynek surowców może odnotować wzrosty cenowe ze względu na inflację. To zupełnie naturalne zjawisko będące efektem spadku wartości pieniądza. Aktualnie inflacja rozwija się w zastraszającym dla konsumentów tempie. Głównym powodem drożejących produktów jest omówiony już wzrost cen paliw, a także rosnący popyt. Podwyżki dotknęły m.in. branżę budowlaną i spożywczą, a więc te bezpośrednio powiązane z rynkiem surowców. Poszczególne materiały czy wyroby podrożały w stosunku do maja 2021 o nawet kilkanaście procent. Mając na uwadze takie czynniki jak chęć odrobienia strat wywołanych pandemią i wzrost średnich zarobków w wielu krajach, trudno oczekiwać wyhamowania inflacji, a to z kolei oznacza, że poszczególne surowce powinny drożeć.
Odmiana Delta zagrożeniem
Co może pokrzyżować plany inwestorów chcących ulokować kapitał w surowcach? Oczywiście koronawirus, a konkretnie odmiana Delta, która wykazuje się bardzo wysokim stopniem zaraźliwości. Jeśli świat nie poradzi sobie z kolejną falą pandemii, to niestety czekać nas może kolejny lockdown, a to będzie oznaczać spadek zapotrzebowania na niektóre surowce, chociażby ropę. Z drugiej strony zyskać powinno złoto. Wiele zależy więc od tego, co wydarzy się w Polsce i na świecie w kolejnych tygodniach. Kluczowy okaże się okres tuż po zakończeniu wakacji, na który szacuje się ewentualny wzrost zachorowań.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.