Żar leje się z nieba. W środę, 7 lipca przed godz. 11. krajowe zapotrzebowanie na moc przekroczyło 23 700 MW, zaś generacja – 23 400 MW. Najwięcej z elektrowni węglowych. Fotowoltaika produkowała nieco ponad 2500 MW, a elektrownie wiatrowe – około 340 MW. Musieliśmy importować energię m.in. z Niemiec, w sumie średnio – 300 MW. A to dopiero początek letnich upałów i chłodzenia pomieszczeń energochłonnymi klimatyzatorami.
Ostatni polski rekord zapotrzebowania na prąd padł 18 stycznia i był spowodowany wysokimi mrozami. Tego dnia około 10.50 zapotrzebowanie sięgnęło 27 380 MW. Poprzedni rekord wyniósł 26 817 MW i został odnotowany 10 grudnia 2020 r. Jednak także już w ostatnie upalne dni byliśmy blisko tych wartości, a w tym roku lato znowu zapowiada się na niezwykle gorące.
Do tej pory, jak informują Polskie Sieci Elektroenergetyczne, w szczycie letnim rekordy sięgają około 24 000 MW. W energetyce znowu zrobi się gorąco. Taki rekord zapotrzebowania padł m.in. 26 czerwca 2019 r. Pierwszy odczyt podany przez PSE mówił o 23 700 MW. Jednak później operator podał, że i ten wynik został pobity i sięgnął 24 100 MW. Także w tym roku w majowe i czerwcowe upalne dni pobór energii zbliżał się do tych wartości, a konkretnie dobił do 23 800 MW.
PSE informują, że takie rekordy bijemy zazwyczaj w okolicach godz. 13.15, czyli w najgorętszym momencie dnia, kiedy klimatyzatory i chłodnie pracują pełną parą. Czy dzisiaj ten rekord zostanie pobity?
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.