- Polski złoty nie stracił zaufania inwestorów, warto promować go jako walutę rezerwową dla innych krajów. To również rodzaj promocji polskiej gospodarki - ocenił prezes Giełdy Papierów Wartościowych Marek Dietl.
Złoty polski to "krótko- i średnioterminowo przede wszystkim amortyzator szoków zewnętrznych i swoboda prowadzenia polityki monetarnej" - ocenił Dietl.
- Widzimy po strefie euro, że mamy od minus 15 do minus 2 proc. dynamikę PKB pomiędzy poszczególnymi krajami, dlatego można powiedzieć, że polityka Banku Centralnego Unii Europejskiej utrafiła w gusty Litwy, która ma najmniejszy spadek, ale najmniej z kolei utrafiła w gusty czy potrzeby polityki monetarnej krajów południa Europy, gdzie te spadki są dwucyfrowe. My możemy dokładnie dostosować naszą politykę monetarną - dodał.
Według Dietla w dłuższym terminie wnioskiem z kryzysu pandemicznego jest to, że "polska waluta ani na chwilę nie straciła zaufania inwestorów". Jak podkreślił "wydaje się, że to jest dobry moment, żeby promować złotego jako walutę rezerwową dla innych krajów".
Prezes GPW stwierdził, iż dziś widoczne jest, że żaden bank centralny na świecie nie popełniłby błędu, gdyby miał obligacje polskiego rządu w swoich rezerwach walutowych, gdyż jest to waluta "niezwykle stabilna, z dobrze prowadzoną polityką monetarną, przewidywalna". Dietl powiedział, że wśród dilerów walutowych na rynkach polski złoty określany jest mianem "turboeuro" ze względu na szybki wzrost gospodarczy Polski.
- Uważam, że takim zadaniem dla polityków gospodarczych i dla Banku Centralnego, dla polskich przedsiębiorstw, dla przedstawicieli rynku kapitałowego jest promowanie złotówki jako waluty rezerwowej. To byłby również rodzaj promocji polskiej gospodarki i zmniejszenie ryzyka dla naszego budżetu, bo moglibyśmy jeszcze więcej emitować obligacji w naszej lokalnej walucie, gdzie mamy to prawo emisyjne - powiedział.
Dietl dodał, że "na długu we własnej walucie nie da się zbankrutować, więc w tym sensie jest to ten moment, aby szeroko zacząć promować złotówkę na całym świecie jako walutę rezerwową".
Dietl odniósł się również do porównania kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa z kryzysem, jaki wybuchł w 2008 roku po upadku banku Lehman Brothers.
- W porównaniu z 2008 r. Polska nie została ominięta przez kryzys. Nasze banki w 2008 r. nie miały praktycznie żadnej ekspozycji na kredyty hipoteczne niskiej jakości w USA, dostaliśmy zatem jedynie jakimś odpryskiem od tego globalnego kataklizmu - wyjaśnił. Zdaniem Dietla w obecnym czasie i trwającym kryzysie "jesteśmy gospodarką o wiele bardziej zintegrowaną z globalnymi łańcuchami dostaw, międzynarodowymi, więc też nasze przedsiębiorstwa to mocniej odczuwają, podobnie jak nasi konsumenci".
Prezes Giełdy Papierów Wartościowych ocenił, że rok 2020 stał pod znakiem wsparcia przedsiębiorców ze strony państwa.
- Statystyki pokazują, że to się w pełni udało, bo liczby nie odbiegają od okresów wcześniejszych. To zadziałało. Ten rok jest z kolei rokiem odbudowywania łańcuchów dostaw i odbudowywania wiary konsumentów w przyszłość, jak i wiary przedsiębiorców w to, że warto jest inwestować i rozwijać swoje firmy - powiedział.
Jak wskazał, ubiegły rok był również rokiem, w którym przedsiębiorcy zaczęli "gremialnie interesować się rynkiem kapitałowym" ze względu na to, że banki przestały oferować lokaty.
- Skutkiem koronawirusa było to, że Bank Centralny zdecydowanie obniżył stopy procentowe i mając ujemne realne stopy procentowe inwestorzy zaczęli poszukiwać innego zabezpieczenia przed inflacją - wyjaśnił prezes GPW.
Jego zdaniem obecnie głównym znakiem zapytania jest to, czy firmy zdecydują się na inwestowanie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.