Najwyższa pora abyśmy się pozbyli kompleksów, że z powodu górnictwa jesteśmy najsłabszym ogniwem unijnej polityki klimatycznej. Rzekoma słabość jest bowiem naszą siłą. Węgiel wciąż jest gwarancją ciągłości dostaw energii. Nie tylko w Polsce, ale także w krajach, które są w awangardzie Zielonego Ładu - pisze w najnowszym komentarzu Izabela Kloc, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.
Górnicy nie obchodzą w tym roku hucznie Barbórki. Nie pozwala na to koronawirus. Z drugiej strony nie ma też specjalnego nastroju do świętowania. Bruksela coraz mocniej dokręca zieloną śrubę i obwinia paliwa kopalne za wszelkie negatywne zjawiska w przyrodzie. Mimo tego, spisywanie na straty polskiego górnictwa z kilku powodów jest mocno przedwczesne.
Po pierwsze – świat nie ucieka od węgla.
Organizacja Narodów Zjednoczonych opublikowała właśnie raport, który powinien podziałać trzeźwiąco na unijnych polityków. Wynika z niego, że pomimo ambitnych celów klimatycznych i ekologicznej propagandy największe gospodarki świata nie planują rezygnacji z paliw kopalnych. Co więcej, w czasie obecnego kryzysu przeznaczono na nie więcej środków, niż na energię odnawialną.
Przypomnijmy, że w Porozumieniu Paryskim przyjęto cel, że globalna średnia temperatura nie może wzrosnąć więcej, niż o 1,5 stopnia. Aby to osiągnąć świat musiałby zmniejszać produkcję paliw kopalnych o około 6 proc. rocznie w latach 2020 – 2030. Tymczasem ONZ wskazuje na odwrotny trend. Produkcja paliw kopalnych będzie rosła o 2 proc. rocznie. Aby trzymać się limitów przyjętych w Paryżu, w latach 2020-2030 światowa podaż węgla, ropy i gazu musiałaby co roku spadać odpowiednio o 11 proc., 4 proc. i 3 proc. Ale prognozy wskazują na średni roczny wzrost o 2 proc. dla każdego paliwa.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.