Komisja Europejska opublikowała strategię dotyczącą odnawialnych źródeł energii na morzu. Jest ona podobna do „zielonej” fali na lądzie. Czyli dużo ambitnych planów i mało konkretnych pomysłów - zwraca uwagę w swoim komentarzu przesłanym do netTG.pl eurodeputowana Izabela Kloc:
Tylko w ubiegłym roku w Europie podłączono ponad 500 nowych, morskich turbin wiatrowych. Dla Komisji Europejskiej to jeden z najbardziej obiecujących kierunków rozwoju Odnawialnych Źródeł Energii. Nic dziwnego, że w ciągu najbliższych trzech dekad Bruksela planuje aż 25-krotnie zwiększyć przepustowość morskiej energetyki. W konkretnych liczbach oznacza to skok z obecnych 12 GW do 60 GW w 2030 r. i 300 GW w 2050 r. Podobna dynamika wzrostu ma dotyczyć energetyki bazującej na mocy fal i pływów oceanicznych. Z obecnych 13 MW do 1 GW w 2030 r. i 40 GW w 2050 r. Wartość związanych z tym inwestycji ma sięgnąć 800 miliardów euro. Strategia Brukseli opiera się na prostym założeniu. Jeśli teraz uda się Europie opracować i wdrożyć wyrafinowane rozwiązania techniczne, jutro będzie mogła je sprzedawać całemu światu. Według szacunków, morski sektor OZE może stworzyć nawet 200 tys. nowych miejsc pracy.
Brzmi to zbyt pięknie, aby mogło być prawdziwe.
Przede wszystkim przewidywane liczby wydają się zbyt ambitne i mocno przesadzone. Dla porównania, przeciętna elektrownia jądrowa wytwarza 1 GW energii. Trudno uwierzyć, że za 30 lat morskie turbiny wiatrowe wytworzą tyle prądu co 300 „atomówek”. Może Bruksela popełniła błąd i wskazała rok 2050 choć miała na myśli 2100 r. W takim przypadku liczby miałyby sens. Poza tym wiatraki na morzu, jak wszystkie OZE są nieciągłym źródłem energii, a społeczeństwo XXI wieku potrzebuje jej 24 godziny na dobę.
Kolejna kwestia to dobrze znany w Brukseli manewr polegający na posiłkowaniu się technologiami, które jeszcze nie istnieją.
Pływające z dala od wybrzeża panele słoneczne rewelacyjnie wyglądają w filmach science fiction. Niestety, w świecie realnym takie technologie są w powijakach i wymagają lat badań oraz weryfikacji danych. Po trzecie, europejska przestrzeń morska nie jest nieograniczona. Z powodu nowej infrastruktury energetyki odnawialnej robi się coraz tłoczniej na akwenach. Badania przeprowadzone przez think tank Agora Energiewende na niemieckim Morzu Północnym potwierdzają, że im więcej turbin jest instalowanych w tym regionie, tym maleje wydajność morskiej energii wiatrowej.
Bruksela nie bierze takich informacji pod uwagę i planuje rozwój Unii Europejskiej w oparciu o marzenia, a nie twarde dane.
Jako unijna społeczność stajemy się przedmiotem kolejnego eksperymentu, który może się powieść albo nie. Wiadomo, że w trosce o klimat należy szukać nowych rozwiązań w dziedzinie wytwarzania energii. Odpowiedzialni politycy powinni jednak mieć także plan „B”. Innowacje muszą iść w parze ze sprawdzonymi rozwiązaniami. Jeśli chodzi o energetykę, to najbardziej niezawodnym surowcem są wciąż paliwa kopalne. Bruksela nie chce jednak o nich słyszeć i preferuje plany pisane palcem na morskiej wodzie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.