25 lipca 2010 11:53
:
:
autor: PAP
1.1 tys. odsłon
URE: Ponad gigawat energii z wiatru w Polsce
W Polsce jest obecnie 347 instalacji elektrowni wiatrowych
fot: GE_Energy
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
>1 GW, ale tylko jak wieje. Średnie
wykorzystanie siłowni wiatrowych nie
przekracza 25% (to najlepsze co można u
nas osiągnąć), więc zaledwie 250 MW.
Dodatkowo na bazie wiatru nie można
planować rozwoju gospodarki, bo fabryka
potrzebuje prądu przez cały czas
podczas pracy, a nie tylko jak wieje.
Konieczne jest albo rezerwowanie mocy
elektrowniami gazowymi (Putin się
cieszy!), albo inne elektrownie jadą na
pół gwizdka tzn. na nieoptymalnych
parametrach, a więc drożej. Czasami
jak wieje, a spada popyt to energia z
wiatru ma ujemną cenę. Tak bywało
już w Niemczech, bo energia z wiatru to
ogromne problemy z bilansowaniem podaży
i popytu. To dodatkowy koszt
zewnętrzny, którego nie ponoszą
wytwórcy prądu, lecz wszyscy
użytkownicy sieci. Zgodnie z zasadą
internalizacji kosztów (np. ochrony
środowiska) te dodatkowy koszty należy
przerzucić na wytwórcę, czyli
prawdziwe źródło kosztów. Ale
wytwórcy to święte krowy. Przecież
nie są obciążani faktycznymi kosztami
produkcji, bo sprzedają zielone
certyfikaty bez których cały interes
byłby całkowicie nieopłacalny.
Społeczeństwo (odbiorcy energii)
ubożeją o jakieś 7 mln zł w
wartości zaktualizowanej netto z uwagi
na subsydia jakie uzyska producent przez
całe życie wiatraka. Mamy 247
wiatraków, więc stracimy na tym
jakieś 2.5 mld złotych. Czy teraz
zwolennicy wiatraków dalej będą
forsować ich mnożenie? W Polsce jest
niewiele miejsc by uzyskać 25%
wykorzystanie mocy, w wielu innych
miejscach wykorzystanie będzie jeszcze
niższe, a więc koszty i dopłaty
wzrosną jeszcze bardziej - może do 10
mln NPV na każdy dodatkowy wiatrak w
miejscach do tego się nie nadających.
>1 GW, ale tylko jak wieje. Średnie wykorzystanie siłowni wiatrowych nie przekracza 25% (to najlepsze co można u nas osiągnąć), więc zaledwie 250 MW. Dodatkowo na bazie wiatru nie można planować rozwoju gospodarki, bo fabryka potrzebuje prądu przez cały czas podczas pracy, a nie tylko jak wieje. Konieczne jest albo rezerwowanie mocy elektrowniami gazowymi (Putin się cieszy!), albo inne elektrownie jadą na pół gwizdka tzn. na nieoptymalnych parametrach, a więc drożej. Czasami jak wieje, a spada popyt to energia z wiatru ma ujemną cenę. Tak bywało już w Niemczech, bo energia z wiatru to ogromne problemy z bilansowaniem podaży i popytu. To dodatkowy koszt zewnętrzny, którego nie ponoszą wytwórcy prądu, lecz wszyscy użytkownicy sieci. Zgodnie z zasadą internalizacji kosztów (np. ochrony środowiska) te dodatkowy koszty należy przerzucić na wytwórcę, czyli prawdziwe źródło kosztów. Ale wytwórcy to święte krowy. Przecież nie są obciążani faktycznymi kosztami produkcji, bo sprzedają zielone certyfikaty bez których cały interes byłby całkowicie nieopłacalny. Społeczeństwo (odbiorcy energii) ubożeją o jakieś 7 mln zł w wartości zaktualizowanej netto z uwagi na subsydia jakie uzyska producent przez całe życie wiatraka. Mamy 247 wiatraków, więc stracimy na tym jakieś 2.5 mld złotych. Czy teraz zwolennicy wiatraków dalej będą forsować ich mnożenie? W Polsce jest niewiele miejsc by uzyskać 25% wykorzystanie mocy, w wielu innych miejscach wykorzystanie będzie jeszcze niższe, a więc koszty i dopłaty wzrosną jeszcze bardziej - może do 10 mln NPV na każdy dodatkowy wiatrak w miejscach do tego się nie nadających.