Kolejne szpitale apelują do ozdrowieńców o oddawanie krwi. Tydzień temu, po sygnale od dziennikarza Radia ESKA, że we Wrocławiu brakuje osocza, górnicy z kopalni Murcki-Staszic, którzy pokonali chorobę, oddali krew w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Takich wspaniałych gestów pomocy potrzeba znacznie więcej. Druga fala pandemii koronawirusa przybiera na mocy. Są dni, kiedy oficjalna liczba zarażeń przekracza 20 tys. Rzeczywista skala jest dużo większa, bo większość osób przechodzi chorobę bezobjawowo. Szpitale są pełne pacjentów, tym najciężej chorym osocze z krwi ozdrowieńców ratuje życie.
– Akcja „Nie hejtuję, bo ratuję”, czyli wspólna inicjatywa medyków i górników, to wielka wartość, która ma pomóc w leczeniu najcięższych przypadków choroby COVID-19 – komentował wyjazd do wrocławskiego RCKiK Patryk Kosela, były już rzecznik WZZ Sierpień 80, który koordynował akcję oddawania krwi przez związkowców.
Związkowcy podkreślili, że to, co robią, ma na celu propagowanie idei oddawania krwi i osocza przez ozdrowieńców. Ta akcja zrodziła się ze wspólnej inicjatywy górników i medyków, którzy pod hasłem „Nie hejtuję, bo ratuję” postanowili przeciwstawić się hejtowi, jaki wiosną, w czasie pierwszej fali pandemii, wylał się na te dwie grupy zawodowe.
Osocze ozdrowieńców skutecznie pomaga w leczeniu najcięższych przypadków Covid-19. Do tej pory najliczniejszą grupą zawodową, która oddała krew, byli właśnie górnicy. Latem pracownicy kopalń JSW w dużej mierze przyczynili się do sukcesu lubelskiej firmy Biomed, która wyprodukowała, a teraz testuje, pierwszy lek na Covid-19 wytworzony ze skoncentrowanego osocza ozdrowieńców. To był efekt wspólnych akcji organizowanych wraz z Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu, gdy krew i osocze oddawała rekordowa liczba osób. Ze 150 litrów krwi, które zebrano do produkcji leku, ponad 100 litrów pochodziło właśnie od górników z JSW.
Samo leczenie osoczem ma niemal stuletnią historię i dwa obszary. Pierwszy to leczenie samym osoczem, co polscy lekarze robią już z powodzeniem od kwietnia. Osocze pobrane od dawcy, po krótkim okresie inaktywacji, czyli oczyszczenia z wirusów i bakterii, w ciągu 24 godzin można podać osobie chorej. Bardziej zaawansowanym etapem leczenia jest technologia, którą posiada Biomed. Polega ona na tym, że z osocza wyizolowane są tylko te właściwe, potrzebne przeciwciała. Przygotowuje się je w postaci czystej, skoncentrowanej do postaci leku w ampułce, do podania zastrzykiem domięśniowo. Przewaga tej drugiej metody polega na tym, że o ile osocze należy koniecznie podawać zgodnie z grupą krwi, to lek można podać każdemu. Osocze jest też mniej trwałe i na dodatek nie znamy stężenia przeciwciał w donacjach od poszczególnych osób, może być ono bardzo różne. Słowem, podajemy lek rozcieńczony o niewiadomym stężeniu i jeszcze z problemami wynikającymi z grupy krwi, a także stosunkowo nietrwały.
– Ale jeżeli ktoś jest chory dzisiaj, to lepiej podać mu taki lek, bo nie ma alternatywy. Niestety próby leczenia Covid-19 innymi lekami okazały się nieskuteczne. Leczenie osoczem i przeciwciałami jest jedyną skuteczną metodą, potwierdzoną tak w ośrodkach UE, jak i w Stanach Zjednoczonych – mówił w rozmowie z „Górniczą” dr Grzegorz Czelej, senator PiS i jeden z pomysłodawców nowego leku.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.