W wielce poczytnym tygodniku, jakim jest Polityka, opublikowano 22 września br. tekst Red. Adama Grzeszaka o górnictwie, pod wszystko mówiącym tytułem „Czarna dziura. Górnicy wierzą, że odwrócą bieg historii. Mylą się”, zachęcający do likwidacji polskich kopalń, importu węgla i energii elektrycznej.
Pan Redaktor wykazał się ogromnym znawstwem tematu, nie wie nawet, że Rudna nie znajduje się na Górnym Śląsku, tylko na Dolnym i nie jest kopalnią węgla kamiennego, tylko rudy miedzi. Prawdopodobnie chodziło mu o Rudę Śląską, gdzie rząd latem wyraził wolę zamknięcia wszystkich trzech funkcjonujących kopalń, czyli chciał poprzeć doprowadzenie do ruiny górniczego miasta...
Wrzucił też cały polski węgiel do jednego worka, twierdząc, że jest niskiej jakości i zasiarczony. Nie rozróżnia węgla brunatnego od kamiennego, nie mówiąc już o węglu koksowym.
Panie Redaktorze, to nie idzie o samych górników i ich miejsca pracy (z otoczeniem – ok. 150 tys.), ale o bezpieczeństwo energetyczne Kraju i ok. 7 mld zł rocznie z podatków i innych danin publicznych.
Branża górnicza jest oczywiście obecnie w kryzysie, ponieważ jest bardzo wrażliwa na zmiany w koniunkturze gospodarczej, a w szczególności zmiany cen surowców energetycznych na rynku międzynarodowym. Górnictwo węgla kamiennego w Polsce, z uwagi na charakter głębinowy i uwarunkowania geologiczne, ma też wyższe koszty wydobycia niż w Rosji, USA, w Kolumbii czy w Australii, a koszty energii elektrycznej z węgla są windowane dodatkowo w górę przez sztuczne narzuty emisyjne, sięgające już 25 euro za tonę CO2. Dopóki jednak nie zbudujemy upragnionych nowych zielonych mocy, to trzeba węgiel kopać, bo taką mamy energetykę w 76 proc.... Chyb że wolimy spalać rosyjski węgiel, tak jak przerabiamy rosyjską ropę i spalamy rosyjski gaz, mimo deklarowanego wstrętu do ich rosyjskiego zapachu. Możemy również uszczęśliwiać Trumpa czy Kolumbijczyków, kupując węgiel u nich i bardzo ekologicznie transportować go przez cały Atlantyk, ewentualnie z Australii - przez dwa oceany...
Oczywiście transformacja energetyczna jest potrzebna. I z uwagi na wymogi ochrony środowiska, i politykę unijną, która w praktyce obniża konkurencyjność polskiej i europejskiej gospodarki, wypychając przemysł energochłonny i nie tylko – do Azji. Nota bene Unia Europejska jednocześnie deklaruje potrzebę reindustrializacji Europy, której potrzebę pandemia koronowirusowa zresztą dobitnie potwierdziła. Ale to już temat na inne opowiadanie...
Koszty całkowitej transformacji energetyki i ciepłownictwa opartych na węglu (ciepłownictwo – nadal w ok. 70 proc.) mogą jednakże sięgnąć w Polsce wartości jej rocznego PKB (ok. 2 bln zł). Kroplówka z Unii to w tej sytuacji kropla w morzu potrzeb, a za 60 mld zł przeznaczonych przez polski rząd na transformację pięciu regionów górniczych nawet niskiej emisji się nie zlikwiduje...
I nie wystarczy oczywiście zbudowanie zielonych mocy, zależnych od warunków klimatycznych i rozwiązania problemów technicznych z magazynowaniem energii. Trzeba mieć stabilizator systemu: albo elektrownie jądrowe (najdroższe w budowie i zawsze potencjalnie niebezpieczne, z nierozwiązanym problemem składowania radioaktywnych odpadów) albo gazowe (to też są węglowodory), albo węglowe do czasu zbudowania nowych możliwości energetycznych na podstawie technologii przyszłości.
Zlikwidować szybko to trzeba niską emisję, bo ona realnie truje ludzi (ale nie tylko o zastąpienie węglowych piecy chodzi, ale i o zaprzestanie sprowadzania starych diesli z Zachodu). W energetyce węglowej trzeba dokończyć niezbędne modernizacje i pilnować procesów spalania oraz filtrów na kominach.
Oczywiście trzeba zmieniać miks energetyczny, budując fotowoltaikę, elektrownie wodne - małe i duże i farmy wiatrowe, zwłaszcza na morzu. Trzeba też sięgnąć śmielej po zasoby geotermalne.
Cały proces trzeba jednak rozłożyć na lata, co najmniej do 2050 r.
I jest jeszcze kwestia węgla koksowego - uznanego za strategiczny surowiec przez Komisję Europejską, nadal niezbędnego do wytopu stali, bez której nie można składać samochodów, zbudować domu, nawet wyprodukować modnych wiatraków...
Węgiel jest też potrzebny w karbochemii, a nawet w przemyśle farmaceutycznym...
Ale oczywiście można też bujać w obłokach, jak zdarzyło się dziennikarzowi Polityki...
Polemika ukazała się na łamach Dziennika Trybuna.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tylko jak Polacy zrozumieją za 20 lat że Unia już nic nam nie oferuje ,drogi będą wybudowane , domy ocieplone itp. itd. a z naszych wnuków zrobiła Bruksela i Merkel niewolników zachodu tanią siłe roboczą będzie za późno rachunki za prąd będziemy płacić 500 procent więcej a oni będą zarabiać na serwisie wiatraków i solarów Putin Indie i Chińczyk napewno nie da się nabrać na Greenpic
Tona CO2 ? Ile to?
Dać górnikom urlopy,odprawy i wtedy zamknąć odpowiednią ilość kopalń!Biura wycieczkowe za bramę lub na dół!