Rozpoczął się nowy rok szkolny. Z kształceniem kadr dla górnictwa będzie krucho. Mimo licznych zachęt ze strony pracodawców młodzież nie garnie się specjalnie do górniczej profesji, a pandemia koronawirusa zapewne skomplikuje proces edukacji tych, którzy zdecydowali się związać swe życie z kopalnią.
W słynącym niegdyś z kształcenia młodych kard dla górnictwa Powiatowym Zespole Szkół w Bieruniu uczniów, którzy wybrali zawód górnika jest z roku na rok coraz mniej. W tym roku nie otwarto klasy typowo górniczej.
Będzie się jednak można kształcić w kierunku technik mechanik i technik elektryk. Chętnych zgłosiło się 40. Kto chciałby zdecydować się ukończeniu technikum na pracę w kopalni, nie będzie miał raczej problemu.
Polska Grupa Górnicza oferuje stypendia, nagrody roczne za dobrą naukę i zatrudnienie po ukończeniu technikum, ale chętnych do podpisania stosownej umowy jest mało.
- Zawsze jest obawa, że za pięć lat zmienią się zainteresowania i preferencje. Stąd rodzice i uczniowie nie chcą wiązać się umowami – zwraca uwagę Teresa Horst, dyrektorka szkoły.
Kandydaci do pracy w górnictwie będą korzystać z doskonale wyposażonych warsztatów szkolnych. Gorzej sprawa przedstawia się z praktykami w kopalni. Generalnie w dobie pandemii zakłady pracy raczej nie są skłonne do wpuszczania na swój teren osób spoza załogi. W żółtych i czerwonych strefach, jeśli zostaną ogłoszone, sytuacja może się jeszcze bardziej komplikować.
- Planowanie zajęć dla uczniów poza szkołą będzie w tym roku bardzo trudne – potwierdza Teresa Horst.
Pozostaje jeszcze istotny problem braku nauczycieli przedmiotów zawodowych.
- Trudno ich znaleźć. Tak jest wszędzie. W naszej szkole średnia wieku nauczyciela zawodu przekracza już 60 lat – dodaje dyrektorka bieruńskiej szkoły.
W Zespole Szkół Ogólnokształcących nr II w Pawłowicach w tym roku również nie otwarto klasy górniczej.
- Chętnych do zawodu górnika jest mniej jak dziesięciu, więc podejmą oni naukę w klasie wielozawodowej. Przedmiotów ogólnokształcących będą uczyć się wspólnie, zawodowych osobno – mówi Henryk Turoń, wicedyrektor.
Stypendia i nagrody oferowane przez Jastrzębską Spółkę Węglową nie zdołały przyciągnąć młodych do nauki profesji.
- Spółka nie ma obowiązku zatrudnienia absolwenta – podkreśla wicedyrektor Turoń.
W klasach wyższych kształci się ok. 50 przyszłych górników i na tym na razie koniec.
W wodzisławskim Centrum Kształcenia Ustawicznego w br. nie zdecydowano się uruchomić klas górniczych. Nie będzie nawet kwalifikacyjnych kursów zawodowych dla pracujących. Brakuje kandydatów. Szkoła uruchomiła za to klasy kształcące młodzież w kierunkach: mechatronik, elektryk i mechanik. Kto się zdecyduje, może zawrzeć umowę z Polską Grupą Górniczą.
Fiaskiem przeprowadzonego naboru na kierunki górnicze zaskoczeni są także w Łęcznej.
- Nikt się nie zgłosił do nauki zawodu technik górnictwa podziemnego. W ciągu trzech kolejnych lat wypuścimy do pracy ok. 70 górników i kilkunastu specjalistów od przeróbki mechanicznej węgla. Obawiam się, że już niebawem zabraknie rąk do pracy, jeśli wspólnie z Bogdanką stanowczo nie zadziałamy – przyznaje Arkadiusz Marucha, dyrektor Zespołu Szkół Górniczych w Łęcznej.
W jego opinii górnictwu zaszkodził szkodliwy PR, niskie subwencje, stagnacja wynagrodzeń w kopalniach, co powoduje, że zawód górnika staje się coraz mniej atrakcyjny, a także zmiany w mentalności młodzieży.
- Ciężka praca, a z taką mamy do czynienia w górnictwie, jest mało popularna. Kopalnia zachęca stypendiami najlepszych uczniów, ale to już nie wystarcza. Niebawem obudzimy się z dużym brakiem kadrowym i nie będzie innego wyjścia, jak tylko gasić światła – podsumowuje dyrektor Marucha.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
a czego sie tu pchac, podajcie choĆ jedna gaŁĄŻ gospodarki, ktÓra sie opŁaca wobecym czasie