Energia wiatrowa jest kluczową technologią pozwalającą Europie wychodzić z Covid-19. Nowe projekty wiatrowe są konkurencyjne cenowo i gotowe do użycia tuż po zakończeniu instalacji. Ale aby osiągnąć cel „Zielonego Ładu”, jakim jest neutralność klimatyczna do 2050 r., Europa potrzebuje pięć razy więcej energii wiatrowej niż obecnie. Do tego potrzeba zniesienia blokad prawnych, m.in. w Polsce.
W strategii naprawy gospodarki po kryzysie pandemicznym Komisja Europejska zachęciła państwa członkowskie do inwestowania w ekologiczne i przyszłościowe technologie. Przy odpowiednich ramach regulacyjnych energia wiatrowa obiecuje natychmiastowe i trwałe miejsca pracy, które pobudzą gospodarkę UE. Przez cały szczyt pandemii Covid-19, produkcja energii z wiatru i instalacja nowych turbin wiatrowych była jedną z najdynamiczniej rozwijających się gałęzi gospodarki.
Jednak kluczem do tworzenia miejsc pracy pozostaje polityka i przepisy poszczególnych krajów. W Polsce na przeszkodzie rozwoju lądowych farm wiatrowych stał dotychczas przepis określający minimalną odległośc wiatraków od najbliższych zabudowań na dziesięciokrotność wysokości samego pylonu wraz z maksymalną wysokością łopaty (zasada 10H). Przy dość gęstym zaludnieniu Polski wykluczało to z lądowych projektów wiatrwych niemal 90 proc. powierzchni kraju.
– Polski nie stać na dalsze blokowanie przyrostu mocy z wiatru. Stoimy u progu transformacji energetycznej, której koszty będą tym niższe, im mocniej postawimy na najtańsze źródła odnawialne – tłumaczy Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW).
Blokowanie rozwoju elektrowni wiatrowych to jednocześnie blokowanie rozwoju zatrudnienia, europejska organizacja WindEurope, zrzeszająca producentów energii wiatrowej wskazuje na dwa najważniejsze parametry tworzenia miejsc pracy. Pierwszy to zobowiązanie rządu do dalszej ekspansji odnawialnych źródeł energii z jasnymi wolumenami i harmonogramami aukcji. Drugi - proste zasady i procedury wydawania pozwoleń na nowe farmy wiatrowe.
- Krajowe plany w dziedzinie energii i klimatu to duży krok naprzód, jeśli chodzi o perspektywy przyszłych projektów energii odnawialnej. Większość planów i harmonogramów aukcji można ocenić pozytywnie - mówi Giles Dickson, dyrektor generalny WindEurope. - Jeśli zostaną zrealizowane zgodnie z przedłożonymi wnioskami, UE osiągnie 33 proc. energii ze źródeł odnawialnych w energii końcowej w 2030 r. Teraz rządy krajowe muszą zacząć działać i rozpocząć przekładanie krajowych planów w dziedzinie energii i klimatu na konkretne prawodawstwo. Ale jeśli rządy nie zdecydują się na udzielenie zezwoleń, nie osiągną tych wartości, a ich ambitne cele pozostaną czysto akademickie.
Dla Polski zmiana prawa ma konkretny wymiar finansowy. Jak wynika z szacunków firmy Enteneo Energy Trading na zlecenie PSEW, każdy gigawat dodatkowej mocy z wiatru w polskim systemie może obniżać hurtowe ceny energii o około 20 zł na megawatogodzinę.
Dzięki uwolnieniu energetyki wiatrowej na lądzie spod restrykcji regulacyjnych w Polsce jest szansa na zbudowanie docelowo 22-24 GW mocy, czyli czterokrotnie więcej niż obecnie (6,25 GW; stan na sierpień 2020 r., dane PSE). Po największych w historii aukcjach w 2018 i 2019 r. powstaje około 3,25 GW nowych mocy wiatrowych, ale bariery administracyjne nie pozwalają na użycie turbin najnowszych generacji.
Ministerstwo Rozwoju w założeniach do nowelizacji ustawy odległościowej sygnalizuje, że tzw. zasada 10H zostanie utrzymana jako reguła w prawodawstwie centralnym. Wyjątek od niej będzie mogła zrobić gmina w ramach procedury planistycznej dokonanej po przeprowadzeniu ekspertyz oddziaływania na środowisko, którą musi zatwierdzić Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Warunkiem lokowania nowych elektrowni wiatrowych będzie ich stawianie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego przy zachowaniu nowej, nieprzekraczalnej odległości minimalnej wynoszącej 500 metrów od zabudowań.
Ministerstwo Rozwoju zapowiedziało korektę ustawy odległościowej tak, by energetyka wiatrowa na lądzie mogła rozwijać się w zgodzie z interesem społeczności lokalnych.
– Nie żyjemy w oderwaniu od społeczeństwa, rozwój powinien odbywać się przy jego akceptacji. Samorząd również powinien uczestniczyć w procesie wyznaczania lokalizacji farm wiatrowych – wtórował pełnomocnik rządu ds. OZE Ireneusz Zyska.
Pełniący jednocześnie funkcję wiceministra klimatu Ireneusz Zyska oceniał, że inwestycje w OZE, w tym energetykę wiatrową na lądzie i morzu niedługo staną się kołem zamachowym polskiej gospodarki.
Na razie utracone przez restrykcyjne prawo i opóźnienie aukcji energii korzyści rozciągają się na polskie samorządy i budżet państwa. Z tytułu podatków od nieruchomości i dochodowych państwo i gminy tracą około 200 mln zł rocznie, czyli ponad 5 mld zł w ciągu 25-letniej eksploatacji 3,4 GW mocy z niewybudowanych farm. Niepewność panuje też w przemyśle wiatrowym. Choć ponad połowa wartości z inwestycji wiatrowych na lądzie zostaje u polskich dostawców i poddostawców komponentów i usług, to złagodzenie regulacji zwiększyłoby ten udział do ok. 65 proc.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.