Elektrownia atomowa w Ostrowcu jeszcze nie działa, ale już wywołuje strach. Litwini dostaną 4 mln. tabetek z jodkiem potasu na wypadek awarii lub skażenia radioaktywnego.
Białoruska elektrownia w Ostrowcu powstaje przy samej litewskiej granicy, 50 km od Wilna i ok 200 km od granic Polski. W jej skład wchodzą 2 bloki produkcji rosyjskiej, o łącznej mocy 2,4 GW. Jej rozruch przewidziano jeszcze w tym roku. Do chłodzenia będzie wykorzystywała wodę z Wilii - rzeki przepływającej przez litewską stolicę.
O samej elektrowni Ostrowiec zrobiło się głośno kiedy w lutym tego roku białoruskie Ministerstwo Energii zdecydowało się wydać komunikat o pożarze, do jakiego doszło na budowie elektrowni... 9 miesięcy wcześniej. Ale Litwini zwracali uwagę na ryzykowną inwestycję już przed tymi wydarzeniami. Obawiają się, że rosyjskie instalacje i białoruskie wykonanie może nie zapewnić odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa.
Właśnie dlatego władze Litwy postanowiły sprowadzić 4 mln tabletek z jodkiem potasu. To na wypadek awarii i skażenia. Jod zawarty w tabletkach ma ograniczyć wchładanie do tarczycy radioaktywnego jodu, jaki mógłby się przedostać do atmosfery. W podobny sposób zareagowano w Polsce po awarii w Czarnobylu 26 kwietnia 1986, kiedy masowo zaczęto podawać przede wszystkim dzieciom i młodzieży płyn lugola zawierający jod.
Białoruska Elektrownia Atomowa w Ostrowcu jest położona na północny wschód od Grodna, około 200 km od polskiej granicy. Od kilku lat jest w fazie budowy, a w tym roku ma być uruchomiony jej pierwszy blok, który pierwotnie miał działać już w ubiegłym roku. Od listopada 2019 r. są prowadzone jego testy. Rozruch drugiego bloku zaplanowano na 2021 r. a całkowite koszty budowy są szacowane na 11 mld. dolarów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.