125 górników zmarło w polskich kopalniach śmiercią naturalną podczas pracy w ciągu ostatnich 10 lat. Przyczyną aż 95 proc. tych zgonów były zawał serca lub zatrzymanie akcji serca, dlatego pracownicy Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) w Katowicach apelują do pracodawców o zakup defibrylatorów.
Przypomniał, że defibrylator to urządzenie ratownicze, które wydaje polecenia w języku polskim, "prowadząc za rękę" osobę udzielającą pomocy. Byłoby przydatne tym bardziej, że dotarcie do górnika na jego podziemnym stanowisku pracy może trwać nawet kilkadziesiąt minut - odległość od przodka do szybu może wynosić nawet kilka kilometrów, a nie zawsze można skorzystać z podziemnego transportu. Tymczasem o szansach na uratowanie życia w przypadku zawału serca lub zatrzymania akcji serca decydują nieraz pierwsze minuty.
- Nie chcemy odnotowywać prawidłowo prowadzonych akacji ratowniczych, w których człowiek umiera, ponieważ lekarz po przybyciu mógł już tylko stwierdzić zgon - dodał Hassa.
Według danych WUG, najwięcej - aż 71 proc. naturalnych zgonów w górnictwie - następuje podczas pracy, 17 proc. po jej zakończeniu, podczas powrotu, 12 proc. podczas dojścia na stanowisko. Najwięcej zmarłych pracowników - 60 proc. - miało od 41 do 50 lat, 20 proc. przekroczyło 50 rok życia, pozostali byli młodsi. Każdego roku podczas pracy umiera kilkunastu górników, np. w zeszłym roku - 15, a rok wcześniej - 18.
W ocenie ekspertów WUG, zapobieganie chorobie wieńcowej wśród górników powinno być prowadzone w trzech aspektach: prewencyjnym, promocyjnym i ratowniczym. Górnicy powinni dostać informacje na plakatach i ulotkach na temat choroby wieńcowej i zapobiegania jej, a także przejść powszechne szkolenie z udzielania pomocy przedmedycznej. - Jeżeli te działania otrzymają wsparcie w postaci badań profilaktycznych 40-latków oraz wyposażenia zakładów górniczych w defibrylatory, to liczba zgonów naturalnych w górnictwie zapewne będzie znacznie mniejsza niż teraz - dodał dr Hassa.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Niech lepiej władze kopalń dopilnują, aby czas pracy na dole odpowiadał tamtejszym warunkom. Ale nie, u nas robi się inaczej - ponad 28 C, brak chłodziarek, a ludzie zasuwają po 7,5 godz. Pomiary temperatury oszukiwane... Kolejna sprawa a propos serca to niech wyższy dozór i kierownictwo wreszcie zacznie się zachowywać jak odpowiedzialni i nade wszystko kulturalni ludzie i nie wydzierają się po górnikach, nie starszą, nie spisują tylko współpracują - wtedy ludzie będą mieć mniej stresu.
Na naszych oczach WUG zmienia swoje oblicze! Brawo! Od kilku miesięcy prezentują rozsądne rozwiązania! Kierunek na profilaktykę( prewencję)! Czas jednak aby zapowiedzi działań po wypadku na Wujku zacząć realizować.