Górnicy z Polski, zatrudnieni w czeskiej spółce wydobywczej OKD, muszą od dziś, 23 marca br., posługiwać się specjalną książeczką pracownika transgranicznego tzw. „knížką pendlera”. Jaj wzór opublikowało na swych stronach tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Każdy górnik będzie mógł sobie ją wydrukować lub otrzymać w punkcie kontrolnym na granicy. Każdorazowo dyżurujący na granicy funkcjonariusz czeskiej policji będzie odnotowywał fakt jej przekroczenia specjalną pieczątką.
Z informacji władz w Pradze wynika, że w poprzednim tygodniu granicę z Polski do Czech przekraczały także osoby będące w posiadaniu podrobionych zaświadczeń potwierdzających rzekome zatrudnienia w OKD lub spółkach świadczących dla tej firmy usługi.
- Teraz będzie wiadomo, kto jest rzeczywiście pracownikiem czeskiej firmy, a kto nie – skomentował nowy model działania pograniczników Jan Hamáček, minister MSW Czech.
Z raportu OKD opisującego sytuację za zeszły tydzień wynika, że absencja górników dojeżdżających z Polski w szczytowym momencie sięgała nawet 60 proc. Z końcem ub. tygodnia zmniejszyła się do 20 proc. m.in., dzięki uruchomieniu dodatkowego przejścia granicznego Závada w Petrovicach koło Karviny.
Rzecznik OKD Ivo Čelechovský zaapelował do czeskich władz o otwarcie kolejnego przejścia. Obecnie górnicy z Polski radzą sobie jak mogą. Część z nich przesiadła się ze swoich samochodów na rowery.
Trudno jednak powiedzieć jak rozwinie się sytuacja. Hamáček przypomniał, że każda osoba zatrudniona za granicą, i dotyczy to także Czechów, musi przestrzegać reżimu, a zatem nie do pomyślenia jest np. spotykanie się po pracy w grupach lub robienie zakupów w sklepach. A zatem polscy górnicy mają jedną wskazaną drogę: z domu do pracy i z pracy do domu, bez przystanków. Wydaje się jednak, że czeskie władze są na tyle zdesperowane rozwijającym się zagrożeniem epidemicznym, że w sytuacji, gdyby u polskich pracowników pojawiłyby się pierwsze zakażenia koronawirusem, mogłoby dojść do całkowitego zamknięcia granic. Na razie jednak nie ma o tym mowy.
Polscy górnicy są mimo wszystko w dobrej sytuacji. Dla przykładu kierownictwo przedsiębiorstwa KES z Vratimova koło Ostrawy, w związku z problemami związanymi z przekraczaniem granicy, wysłało aż 500 obywateli polskich na przymusowe wakacje, gwarantując im 60 proc. wypłaty. Produkcję asortymentu elektro-energetycznego ograniczono do 40 proc. mocy. Ten sam problem dotknął fabrykę Hyundai. Spowolniono tam tempo produkcji, ale jak zapewnia kierownictwo fabryki, powoli wraca ono do normy.
W ramach OKD nadal prowadzą działalność kopalnie ČSA, Darkov, ČSM-Sever a ČSM-Jih.
W Czechach, które są cztery razy mniejszym krajem od Polski, liczba zakażonych przekroczyła już 1100. 15,5 tys. osób przebywa w kwarantannie, jedna zmarła, a 6 ma status ozdrowieńca.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.