Nie wszystkie mieszkania na PRL-owskich osiedlach są tańsze niż u deweloperów. Ale lokale w wielkiej płycie rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Do technologii wracają deweloperzy - pisze piątkowa, 24 stycznia, "Gazeta Wyborcza".
Jak czytamy w "GW", osiedla bloków, które powstały w czasie PRL, bardzo długo nie miały dobrej opinii. Kojarzyły się z normatywami, by budować dużo i tanio, więc marnej jakości. W powszechnej pinii w blokach było brudno i głośno, a na osiedlach kręciły się podejrzane typy.
"Z czasem jednak opinie na temat bloków zaczęły się zmieniać. Po pierwsze - spółdzielnie mieszkaniowe, które zarządzają osiedlami z wielkiej płyty, dbają o bloki i ich otoczenie, po drugie - w porównaniu ze współczesną deweloperką modernistyczne osiedla wypadają korzystnie" - czytamy.
Jako przykład "GW" podaje Sady Żoliborskie w Warszawie.
"Zaprojektowane przez Halinę Skibniewską osiedle tonie w zieleni i jest jednym z najbardziej atrakcyjnych miejsc do mieszkania w stolicy. Albo Ursynów, który jest ceniony za zieleń, bliskość usług i metro" - czytamy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.