Niestabilna sytuacja na Bliskim Wschodzie, drożejąca benzyna, odwrót od diesla i ciągle koszmarnie drogie samochody elektryczne sprawiają, że kierowcy zaczynają szukać alternatywnych rozwiązań. W Polsce nadal najtańszym rozwiązaniem są samochody z instalacją LPG. Ale na Ukrainie kierowcy idą dalej i sami produkują gaz. Drzewny.
Chociaż paliwo na Ukrainie jest tańsze niż w Polsce, dla samych Ukraińców nie jest tanie. Stąd pomysł, by przywrócić do łask samochodowe instalacje do pozyskiwania gazu drzewnego. Taka przebudowa samochodu jest nielegalna, ale Ukraińcy niespecjalnie się tym przyjmują, oszczędzając bardzo konkretne kwoty.
Samochody na gaz drzewny nie s pomysłem nowym. Ten ma już niemal 100 lat. Gaz drzewny powstaje w wyniku spalania drewna w specjalnym piecu. Po przefiltrowaniu i schłodzeniu gaz może napędzać samochód. W latach 20. XX wieku pierwsze projekty instalacji do gazu drzewnego pojawiły się we Francji. W 1922 roku zorganizowano pierwszy rajd wytrzymałościowy ciężarówek napędzanych tym paliwem na dystansie 120 km. 3 lata później technologia była tak rozwinięta, że trasę rajdu wydłużono dziesięciokrotnie. Pytanie jednak, czemu były to rajdy ciężarówek? Ano, instalacja, a właściwie kocioł w którym spalano drewno, miał słuszne rozmiary i wagę. Do tego dochodziło samo paliwo: drewno pocięte w kilucentymetrowe klocki, które zajmowało większość przestrzeni ładunkowej. Z punktu widzenia ekonomii transportu - pomysł chybiony. I jako taki został zarzucony. Na kilkanaście lat.
Samochody na gaz drzewny wróciły na drogi Europy w czasie II Wojny Światowej. Niemcy uwikłani w walki na wschodzie, w Afryce i na morzach potrzebowały każdej kropli ropy, czy horrendalnie drogiej benzyny syntetycznej, produkowanej z węgla. Transport cywilny musiał sobie radzić sam. Poradził sobie. Na początku lat 40. Francji tak przebudowanych samochodów było 65 tys., w okupowanej Danii - 10 tys., w Norwegii - 9 tys. Dane za rok 1944 z Finlandii, która była sojusznikiem Niemiec, mówią o 30 tys. napędzanych gazem drzewnym ciężarówek i autobusów, 4 tys. ciągników, 600 jednostkach pływających i 7 tys. aut prywatnych. Pod koniec wojny w Niemczech było pół miliona samochodów z generatorami gazu drzewnego i… około trzech tysięcy przydrożnych punktów, w których można było uzupełnić zapas drewna. Oczywiście sama technologia poszła naprzód i kotły nie wymagały już do montażu podwozia ciężarówki.
Po wojnie z zachodnich stref okupacyjnych samochody na holzgas zniknęły dość szybko. W 1950 roku jeździło ich tylko 20 tys. W wyrabowanej przez Rosjan ulbrichtowskiej Niemieckiej Republice Demokratycznej utrzymały się znacznie dłużej.
Powrót gazu drzewnego pod maski ukraińskich aut ma całkiem solidne podstawy ekonomiczne. Stary opel astra z półtoralitrowym silnikiem jest dziś w stanie przejechać 100 km zużywając do tego celu 20 kg drewna, co kosztuje 10 hrywien, czyli ok. 1,70 zł. Koszt 1 litra paliwa to ok. 20 hrywien, czyli 3,4 zł. Do napędzania auta można wykorzystywać też szyszki i mniejsze gałązki znalezione przy drodze. Warunek montażu kotła na drewno jest jeden: w ten sposób można napędzać jedynie stare czterosuwowe silniki gaźnikowe.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.