JSW zamierza maksymalnie, jak to tylko możliwe, zmniejszyć udział produkcji węgla energetycznego. Nie chodzi jedynie o powody ekonomiczne, ale również coraz większą presję instytucji finansowych. - Węgiel energetyczny będzie produktem ubocznym – zapowiada Daniel Ozon, prezes JSW.
W minionym roku udział węgla koksującego w produkcji JSW wyniósł prawie 69 proc. W tym ma przekroczyć 70 proc. To stały trend i nie chodzi wcale o to, że produkcja węgla koksującego jest o wiele bardziej zyskowna.
- Długoterminowo chcemy mieć w naszym miksie 85 proc. lub więcej węgla koksowego. My we wszystkich rozmowach z instytucjami i akcjonariuszami czujemy presję świata finansowego na producentów węgla energetycznego Dla nas w średnim i długim horyzoncie to jest produkt uboczny. Niestety ciężko nam będzie zejść poniżej progu 10 proc. udziałów węgla energetycznego. Taka jest natura i geologia. Nie da się wydobyć tylko węgla koksującego, a zostawić energetyczny – zapowiedział podczas piątkowej konferencji wynikowej prezes Ozon.
Spółka chce sukcesywnie zwiększać udział węgla koksowego w produkcji poprzez poszerzanie bazy zasobowej oraz modernizację zakładów mechanicznej przeróbki węgla. Szef JSW kolejny raz wrócił też do pomysłu zmiany nazwy węgla koksowego, tak aby nie kojarzył się z węglem.
- Nasza kampania półtorej roku temu doprowadziła do tego, że węgiel koksujący jest na liście strategicznych surowców Unii Europejskiej. Chcemy to kontynuować. Ta lista będzie podlegała rewizji, w tym roku już te prace zaczęliśmy. To jest dla nas istotne, jeśli chodzi o komunikację z naszymi inwestorami. Rozważamy też zabieg delikatnej zmiany nazwy węgla koksowego. O tym będziemy dyskutowali i informowali wkrótce – dodał Ozon.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Niech ten dyletant górniczy więcej nie wypowiada się na temat górnictwa. Mówi to, co mu podpowiedzą. Pionek przywieziony z Warszawy