Niestraszny jej huk maszyn i unoszący się w powietrzu czarny pył. W kopalni pełni odpowiedzialną funkcję. Odpowiada za odbiór wydobycia, prawidłowy przebieg procesu wzbogacania węgla, jego rozdział na klasy ziarnowe i załadunek na wagony lub samochody. Jest jedną z ponad 8 tys. kobiet pracujących w sektorze węgla kamiennego.
Jest szósta rano. W kopalni Wujek rozpoczyna się kolejna zmiana. W budynku zakładu mechanicznej przeróbki węgla huczą maszyny. Pomiędzy nimi stoi grupa pracowników, słuchając instrukcji wydawanych przez przodowego i panią sztygar Wiolettę Woźniczkę. Chwilę potem w dyspozytorni urywają się telefony. Napływają informacje z różnych działów kopalni. Trzeba upewnić się, czy jakość kontrolowanego węgla jest zgodna z zamówieniami odbiorców, a następnie sprawdzić pokrycie wagonowe. Wysłać komuś towar z opóźnieniem i w dodatku niespełniający kryteriów zamówienia, to najgorsze, co może przydarzyć się w tym fachu. Ale to nie koniec. Awaria jednej maszyny może w efekcie doprowadzić do paraliżu całego ciągu technologicznego. I wówczas... aż strach pomyśleć. W takiej sytuacji umiejętność dobrej organizacji pracy, zdrowy rozsądek oraz wiedza osoby dozoru wyższego są niezbędne. Pani sztygar doskonale wie, że nawet w trakcie awarii można realizować zadania. Jak nie na płuczce, to na zwałach węglowych.
- Wiem, ponieważ wiele spraw jest właśnie na mojej głowie. Odpowiadam za ludzi i maszyny wspólnie z nadsztygarem odpowiedzialnym za zmianę. Muszę znajdować najbardziej optymalne rozwiązanie dla każdej newralgicznej sytuacji. Bywa, że na podjęcie decyzji jest dosłownie chwila. W przeciwnym razie grozi przerwa w produkcji. Na szczęście nie zdarza mi się to tak często - opowiada śmiejąc się Wioletta Woźniczka.
- Poza tym mogę liczyć na wsparcie i pomoc w trudnych sytuacjach ze strony kolegów z dozoru i kierownictwa działu przeróbki mechanicznej dzięki ich doświadczeniu w pracy zawodowej. Doceniam to, że zawsze mogę na nich polegać - dodaje.
Łatwo nie było
Niebawem minie rok od momentu otrzymania przez nią uprawnień sztygara. Łatwo nie było. Musiała stanąć przed komisją egzaminacyjną i odpowiadać na skomplikowane pytania. Próbę tę zaliczyła na piątkę z plusem.
- O tak sumiennym pracowniku, jak pani Wioletta, mogłem tylko pomarzyć. I stało się! Dla mnie to bardzo istotne, bo muszę mieć do pracowników dozoru szczególne zaufanie. Gdy widzę na grafiku, że to ona właśnie jest na zmianie, od razu czuję się spokojniejszy – zapewnia Zbigniew Kornaszewski, główny inżynier ds. przeróbki mechanicznej węgla w kopalni Wujek.
Wioletta Woźniczka pracuje już piąty rok. Jest absolwentką Wydziału Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej w Gliwicach.
- Na roku miałam sporo koleżanek, ale tylko ja jedna zdecydowałam się pójść do pracy w kopalni. Mam do węgla sentyment. Jak pierwszy raz zobaczyłam zakład przeróbczy, to od razu wiedziałam, że muszę tu przyjść na stałe – wyjaśnia.
Nie tylko dla panów
Na zmianie, na której pracuje, odpowiada za ok. trzydziestoosobową grupę ludzi.
Przeważnie są to mężczyźni, z którymi – jak sama twierdzi - dobrze się jej współpracuje.
Przyznaje, że panów na przeróbce cechuje dość specyficzne poczucie humoru, ale akurat jej to nie przeszkadza.
- Jestem pełen podziwu dla jej talentu zawodowego. Kobiety coraz częściej kształcą się w specjalnościach typowo męskich, o których wielu z nas, mężczyzn, powiedziałoby, że niezbyt pasują do płci pięknej. Ale nie ma to żadnego znaczenia. Dla mnie ważne jest, że pani Wioletta potrafi egzekwować obowiązki od całej załogi, bez względu na płeć. W końcu górnictwo nie jest profesją zarezerwowaną tylko dla facetów – podkreśla Zbigniew Kornaszewski.
W wolnych chwilach pani sztygar jeździ konno. Uwielbia rajdy po Bieszczadach. Chętnie też wędruje po karkonoskich szlakach.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.