Grzegosz Tobiszowski, wiceminister energii, komentuje swoją decyzję o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego: - Nie chcę opuszczać Śląska, choć kiedy patrzę w kalendarz, to już teraz więcej czasu spędzam w Warszawie niż tutaj, ale robię to z pożytkiem dla tego regionu.
Podczas konferencji w Katowicach w poniedziałek, 25 lutego, przyznał, że myśl o starcie w wyborach do PE pojawiła się rok temu, podczas przygotowań do COP24.
- Jako środowisko górnicze, regionalne, parlamentarne zastanawialiśmy się nad tym, co chcemy osiągnąć podczas szczytu klimatycznego w Katowicach. Zaczęliśmy dyskutować o tym, aby w wyborach wykreować kogoś, kto będzie silniejszym reprezentantem górniczego środowiska, abyśmy mogli na korytarzach w Brukseli dyskutować chociażby o tym, co wypracowaliśmy podczas PRE_COP24, jak wygląda nasz miks energetyczny, jaką rolę w nim pełni energia odnawialna, a jaką sektor wydobywczy? Dlaczego chcemy wybudować elektrownię atomową w takim, a nie innym obszarze? Decyzje podejmowane w Brukseli coraz silniej oddziałują na naszą gospodarkę, z niektórymi z nich musimy się potem mocno mierzyć – podkreśla Grzegorz Tobiszowski.
Jego zdaniem dobrze byłoby, aby Polska mogła mocniej przedstawiać swoje argumenty. Jego zdaniem jest wiele podobieństw pomiędzy polskim a niemieckim miksem energetycznym. Niemcy mają zdecydowanie większy udział energii z OZE, ale też dużo wcześnie zaczęli zmieniać swoją energetykę.
- Tymczasem Niemcom nikt nie wytyka tego, że są gospodarką brudną, chociaż w miksie mają ogromny udział węgla brunatnego. Aby rozwijać OZE, musimy mieć zabezpieczenie w postaci energii wytwarzanej z dostępnych u nas surowców, czyli węgla i gazu. Niemcy tę mądrość stosują, my też to zaproponowaliśmy i wprowadzamy – mówił Tobiszowski.
Jego zdaniem polski głos już zaczyna się rozchodzić po Europie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.