Idą kolędnicy, sławią narodziny Jezusa, odpędzają złe moce, strzelają z biczów. Na próżno dziś wypatrywać ich w mieście, ale na wsiach, zwłaszcza w okolicy Zwardonia i Żywca, na Boże Narodzenie aż roi się od przebierańców.
Pachołek, Cygan, Żyd, ksiądz, diabły, śmierć, niedźwiedź, zbereźny fotograf, turoń z gwiazdą, a bywa, że i górnik znajdzie się w tym rozbawionym towarzystwie. Jak co roku w trzecią niedzielę adwentu kolędnicy spotkali się w chorzowskim skansenie.
- Trzeba was tu wszystkich obsypać owsem, plewami, powinszować, potańcować, pośpiewać, narobić dużo huku i hałasu, bo to złe moce z końcem roku łodganio. Przyjechali my, żeby dobrego ducha na nowy rok wam zaszczepić - tłumaczyli ze sceny członkowie grupy Jukace z Żywca.
W barwnych, stożkowych maskach rzeczywiście narobili sporo hałasu. Jakby tego było mało, strzelali z batów przy dźwiękach dzwonków przytwierdzonych do pasów.
- Diabły, baba, śmierć, ksiądz, a ten w czerwonym to kasjer – wylicza postacie biorące udział w przedstawieniu Czarek, jeden z kolędników.
Zgodnie z ludową tradycją Jukace wychodzą w teren na Sylwestra. O piątej rano w Nowy Rok w swoich kolędniczych strojach uczestniczą we mszy „dziadowskiej”, jedynym w swym rodzaju nabożeństwie odprawianym w ich intencji w kościele parafialnym w Żywcu-Zabłociu. Potem salwą z batów oznajmiają nadejście Nowego Roku.
W Zwardoniu żywa jest wciąż tradycja strzelania z batów na wiwat.
- Do bata trza mieć rękę. Są dwa ich rodzaje, długie i krótkie. Na takim długim bacie to się można i rok uczyć bez żadnego pozytywnego skutku. Zawsze na Boże Narodzenie jest u nas we wsi konkurs strzelania. Miałem zamiar tym razem wystąpić, ale chyba zrezygnuję i jeszcze potrenuję – zwierza się Jasiu Pawełek, jeden z najmłodszych dziadów, czyli kolędników z okolic Zwardonia.
Ich barwne pióropusze, wymyślne maski, żwawe tańce i zaśpiewy przypominają bardziej zwyczaje amerykańskich Indian niż polskich kolędników.
Jedni wychodzą w teren jeszcze przed Wigilią, inni odwiedzają domostwa w Boże Narodzenie, jeszcze inni chodzą po kolędzie od św. Szczepana do Trzech Króli.
- Nie jest łatwo zostać dziadem. Trzeba uczyć się tańcować, śpiewać, składać życzenia i strzelać z bata tak jak Jasiu, albo dąć w róg, ile sił w płucach, jak jego dziadek Andrzej – tłumaczy Szymek z Zabłocia.
Bałamuty, bo o nich właśnie mowa – mają swojego komendanta. To Mariusz Bury, kolędnik z krwi i kości.
- Odwiedzamy domostwa zaraz po Bożym Narodzeniu, nie wcześniej. Przed nami kolędują Szlachcice, a po nas mali chłopcy z koronami – rozwiewa wątpliwości grupki ciekawskich.
Dziadowskie kolędowanie wpisane zostało niedawno na Listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Bałamuty mają w tym swoją zasługę. Zebrali teksty pieśni, opisami prezentowane obrzędy i wysłali to wszystko razem do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
- Urzędnicy się długo nie zastanawiali, ino przesłali certyfikat – wyjaśnia Bury.
Teraz kolędnicy ze Zwardonia szykują kolejny wniosek, o wpis na listę UNESCO.
Jak co roku Bałamuty pokazały w Skansenie jak się „goni dziada”, czyli zło.
W sukurs odzianym w barwne stroje młodzieńcom przyszły konie i niedźwiedzie symbolizujące siłę i dostatek. Zwieńczeniem przedstawienia jest taniec koni i niedźwiedzi. Na rozkaz pachołków konie skaczą przez leżące Niedźwiedzie, tańczą, po czym same padają jak martwe. Po chwili ożywają i tańczą ze zdwojoną energią.
- W ludowej tradycji taniec ten symbolizuje walkę śmierci i odrodzenia, wiosny z zimą i dobra ze złem – tłumaczy Bury.
W zespole Bałamutów uczestniczą także Cygan i Żyd dla podkreślenia przekroju społeczeństwa, a także zbereźny fotograf, uosabiający zmieniającą się w szybkim tempie rzeczywistość.
Kolędnicy z różnych zakątków naszego regionu zawsze różnili się przebraniem, rodzajem odgrywanych scen i akcesoriami. W grupach typowo kolędniczych na Śląsku występują zwykle: policjant, kominiarz, lekarz, górnik i niedźwiedź obtańcowujący panny.
- Kolędnicy z reguły odgrywali jasełka, czyli przedstawienie o narodzeniu Chrystusa. Ci, którzy paradowali z gwiazdą, śpiewali bożonarodzeniowe pieśni, a tzw. herody odgrywały przedstawienie o Bożym Narodzeniu i królu Herodzie – przypomina Marek Szołtysek, znawca śląskich tradycji.
W galerii: Spotkanie kolędników w chorzowskim skansenie. (zdjęcia: Kajetan Berezowski - portal netTG.pl).
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.