Kopalnia Pniówek (JSW) fedruje już pięcioma ścianami. Lecz na tym nie kończą się możliwości pawłowickiego zakładu. W przyszłym roku dojdzie szósty front wydobycia. Zakład jest doskonale przygotowany do tak potężnego wyzwania, jakim jest zwiększenie produkcji węgla koksowego o najwyższych parametrach jakościowych. Ustabilizowała się też sytuacja kadrowa kopalni.
Górnicy z oddziału G1 zakończyli rozruch ściany B-4 w pokładzie 404/2. W tym roku to już druga ich ściana z rzędu.
- Jeszcze 22 października kończyliśmy pracę w poprzedniej ścianie B-3, a następnego dnia już zabieraliśmy się za robotę w kolejnej. Tak teraz wygląda górnictwo, liczy się każda dniówka, każda zmiana – zauważa inż. Sebastian Mrozek, kierownik oddziału G-1.
Ekspresowa przeprowadzka była możliwa dzięki gruntownej zmianie organizacji pracy, która została wprowadzona niespełna rok temu. Dotychczas oddział wydobywczy, prowadzący eksploatację w danej ścianie, musiał własnymi siłami wykonać kanał wyjazdowy i dopiero wtedy można było skierować jego załogę do nowej ściany. Nierzadko trwało to kilka tygodni. Teraz nie ma już z tym problemu. Brygady wydobywcze przechodzą błyskawicznie do nowozazbrojonej ściany, a ich miejsce zajmą ludzie z oddziału GZL-3, wyspecjalizowani w likwidacji ścian. W ten sposób ruch zakładu stał się bardziej rytmiczny.
Taki wynik się chwali
Co się zaś tyczy nowej ściany B-4, to zdaniem geologów nie powinna ona nastręczać problemów. Warunki geologiczno-górnicze są w miarę dobre. Oddział GZL-2 w ciągu pięciu tygodni zdołał zazbroić ścianę w 147 sekcji oraz przygotować odstawę.
- W sumie będzie to średnia ściana jak na warunki naszej kopalni. Ma wybieg 1000 m i wysokość 2,5 m. Oczywiście przygotowaliśmy się na nieoczekiwane zdarzenia, bo takie jest górnictwo, ale na razie dobrze sobie radzimy. W razie problemów ze stropem będziemy stosować profilaktykę w postaci klejenia górotworu. Daje to w tym pokładzie dobre efekty. Postęp na rozruchu sięgnął 25 m tygodniowo. Taki wynik się chwali – zapewnia Marek Malcharek, kierownik robót ds. eksploatacji.
Dla inż. Sebastiana Mrozka ściana B-4 to swoisty chrzest bojowy. Co prawda w swej czternastoletniej karierze zaliczył ich już ok. piętnastu, ale właśnie teraz debiutuje w charakterze kierownika oddziału.
- Jak sobie dam radę? Dobre pytanie. Też chciałbym wiedzieć. Bez zgranej załogi z pewnością żadnych szans nie mam, dlatego cieszę się, że przypadło mi w udziale kierowanie właśnie tym oddziałem. Pracują w nim doświadczeni przodowi z długim stażem: Jakub Mleczko, Waldemar Marciniak, Bartosz Górny, Grzegorz Zawiejski. Mamy do siebie pełne zaufanie. W zasadzie wszyscy górnicy mogą pochwalić się dużym doświadczeniem. I to od razu widać po wynikach – przekonuje Mrozek.
Szósta na horyzoncie
W słowach świeżo upieczonego szefa oddziału nie ma żadnej przesady. Wiadomo bowiem, jakie postępy zaliczały brygady G-1 na poprzedniej ścianie B-3. Średnio po 130 m miesięcznie! Teraz przydałaby się powtórka, choć po wstępnych ocenach sytuacji, nowy front robót może być nieco bardziej skomplikowany niż poprzedni, a bezpieczeństwo ma zawsze priorytet. Prawda jest taka, że nie ma ścian jednakowych i trzeba mierzyć siły na zamiary. O tym każdy górnik doskonale wie.
- Kombajn KSW 460 został odpalony dokładnie tydzień temu. Działa bez szwanku, podobnie jak odstawa z taśmą o szerokości 1200 mm. Jest posadowiona na konstrukcji stałej, a nie linowej, co ewidentnie przyspiesza roboty związane z przebudową przenośnika podścianowego. Rozruch dzięki temu poszedł wzorowo – opowiada Mrozek.
Dzięki alokacjom załogi ze zlikwidowanej kopalni Krupiński, pawłowicki zakład górniczy rozwiązał w zasadzie problemy kadrowe. Teraz śmiało można pomyśleć o szóstej ścianie.
- Owszem, w przyszłym roku z pewnością ruszymy z fedrowaniem na sześć ścian – uchyla rąbka tajemnicy inż. Marek Malcharek.
Żeby było ciekawiej, jedna z nich ma być wyposażona w kompleks strugowy.
- Mamy z tą technologią bardzo dobre doświadczenia. Kiedyś taka ściana była w eksploatacji i padały w niej rewelacyjne postępy, przekraczające 200 m miesięcznie – przypomina Malcharek.
Ale to już kwestia przyszłości. Teraz trzeba myśleć o „mocnym” zakończeniu roku. W Pniówku roboty przygotowawcze prowadzone są w 14 przodkach, a ściana B-4 – jak się okazuje – wcale nie jest ostatnią w tym roku. Na Barbórkę przezbrojona będzie kolejna.
Na razie węgiel koksowy z Pniówka sprzedaje się świetnie i co istotne, na pewno go nie zabraknie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.