Uczestnicy panelu „Rynek energii w Polsce”, który odbył się w drugim dniu kongresu Nowy Przemysł Expo, nie mieli wątpliwości, że za prąd będziemy musieli zapłacić więcej. Powodem są nie tylko rosnące opłaty za emisje CO2, ale również koszty rozwoju odnawialnych źródeł energii, za które każdy będzie musiał ponieść płacąc rachunek za prąd.
Uczestnicy dyskusji, wśród których byli: Maciej Bando, prezes Urząd Regulacji Energetyki, Jan Chlebowicz, wiceprezes zarządu Energa Obrót, Stefan Dzienniak, prezes zarządu Hutnicza Izby Przemysłowo-Handlowej, Arkadiusz Zieleźny, prezes zarządu Polenergia Obrót, Marek Kulesa, dyrektor biura Towarzystwa Obrotu Energią oraz Dariusz Ciepiela, dziennikarz Magazynu Nowy Przemysł, byli zgodni, że ceny energii będą rosły. Jak przyznali Polska nie jest w tym osamotniona, bo to trend ogólnoeuropejski.
Wzrost cen energii w Polsce jest przede wszystkim związany ze wzrostem cen emisji CO2, za którą muszą płacić koncerny energetyczne. Uczestnicy dyskusji tym bardziej byli ciekawi, jakie stawki za prąd wraz z początkiem przyszłego podyktują odbiorcom producenci energii.
Wiceprezes zarządu Energa Obrót nie chciał zdradzić jednak, czego mogą się spodziewać klienci spółki.
- Z początkiem następnego miesiąca planujemy rozpocząć prace nad nową taryfikacją. Bacznie obserwujemy i przyglądamy się sytuacji na rynku. Sytuacja jest dynamiczna, ale wczorajsze notowania pokazują, że po fali dużych wzrostów czeka nas lekka korekta. Na pewno rynek emisji CO2 też pozostawia wiele do życzenia w zakresie przewidywalności cen. Skala podwyżek zależy tak naprawdę od poziomu kosztów uzasadnionych określonych przez prezesa URE. Tak naprawdę to prezes URE ten sufit ustala - bronił się Chlebowicz
- Nie widzimy przesłanek do tak skokowego wzrostu cen. Oceniam, że czeka nas korekta do poziomu z połowy roku, ale to się okaże – dodał
- Rynek jest nieprawdopodobnie rozchwiany. Trudno wyrokować, gdzie ta prawdziwa cena się dzisiaj znajduje – argumentował prezes Zieleźny.
Prezes URE odbił piłeczkę rzuconą przez wiceszefa Energi Obrót. Argumentował, że podległy mu rząd, który ma wypośrodkować interesy obydwu stron – producentów i odbiorców energii, pracuje jedynie nad propozycjami, które dostaje od spółek energetycznych.
- Nie my ustalamy jakieś pułapy, nie my w skrytości gabinetów kreślimy jakieś scenariusze. To spółki przedstawiają nam propozycje taryf. Historycznie rzecz ujmując na ogół te taryfy ścinaliśmy. I nie ma się czego wstydzić, bo uważam, że to jest prawidłowy kierunek. Strasznie jestem ciekaw, co będzie w tym roku. Po pierwsze, jakie będą wnioski spółek, bo ceny rosną i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. One rosną i będą rosnąć. W Polsce brakuje dyskusji na temat kosztów transformacji energetycznej – kto ma te koszty ponosić? Czy konsumenci, tak jak to jest za naszą zachodnią granicą, gdzie po długiej dyskusji stwierdzono, że to będzie głównie finansowane przez konsumentów. W Polsce nigdy takiej dyskusji nie prowadzono, a dzisiaj stajemy przed bardzo poważnym problemem. Z jednej strony to są głosy wyborców, bo mamy maraton wyborczy, a z drugiej to są głosy podmiotów gospodarczych i milionów ludzi pracujących w tych podmiotach gospodarczych. Głosy ludzi, którzy boją się o swoją pracę. Dzisiaj nie gospodarstwa domowe są dużym problemem, bo z tym sobie poradzimy. Firmy energetyczne gdzieś pojawiającą się dziurę muszą wypełnić i najczęściej wypełniają ją w grupie C, czyli w małych i średnich przedsiębiorstw działających na niskim napięciu. Tam rachunek jest dwa razy droższy niż w gospodarstwach domowych. To jest to, co mnie szczególnie w tym momencie martwi. Jeżeli wola właściciela będzie taka, żeby nie przekładać prezesowi URE wniosku na podwózkę ceny energii dla gospodarstw domowych, czyli grupy G, to jest jednoznaczne z tym, że gdzieś ta podwyżka musi nastąpić. Im mniejszy ruch cenowy będzie w grupie G, tym większy będzie w pozostałych grupach. Jeżeli mówimy o rozwoju przedsiębiorczości, kreowaniu miejsc pracy w małych i średnich przedsiębiorstwach, to tego typu działania są w zupełnie odwrotnym kierunku. Ten problem mnie martwi, bo zetknę się z nim za miesiąc – powiedział szef URE.
Jak przypomniał prezes Bando, każdy rachunek za energię składa się z dwóch, mniej więcej równych, części – w jednej płacimy za sam prąd, druga to opłata dystrybucyjna. Jak zapowiedział szef URE odbiorcy z pewnością muszą liczyć ze wzrostem tej drugiej pozycji, a jest to związane m.in. z koniecznością poniesienia opłat za rozwój odnawialnych źródeł energii.
- Jeżeli chcielibyśmy mówić o tym, że ceny dla gospodarstw domowych nie wzrosną, to znaczy, że nie może na rachunku rosnąć ani towar ani część dystrybucyjna. Ta część dystrybucyjna na pewno urośnie. Urośnie z prostej przyczyny. Po pierwsze coraz więcej środków jest kierowane na modernizacje i nakłady inwestycyjne. Po drugie w tej części dystrybucyjnej mieszczą się różne formy pomocy państwa chociażby dla energii odnawialnej, kogeneracji itd. W zeszłym roku nie płaciliśmy opłaty OZE, bo było wystarczająco dużo środków na rachunku, ale w tym roku już tak dobrze nie będzie. W tym roku trzeba będzie już zapłacić za pomoc państwa dla źródeł odnawialnych. I już z tego tytułu część dystrybucyjna wzrośnie. Prowadzi to do oczywistego wniosku – jeżeli chcemy, aby rachunek był stały, to cena za towar musi spaść. To jest wielki znak zapytania. Od kiedy pełnię swój urząd, to takiej sytuacji jeszcze nie było – powiedział szef URE.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
To tak w sam raz na to 100-lecie krajowej energetyki, abyśmy dobrze je zapamiętali, podwyższą nam rachunki za prąd, buhaha!