Złoty pociąg istniał naprawdę, a jego zawartość próbowano ukryć pod koniec wojny w podziemiach jednej z kopalń węgla kamiennego. Tyle, że działo się to na Węgrzech. To, oraz o wiele słynniejszą sprawę z Wałbrzycha, jaka poruszyła w 2015 r. opinię publiczną w Polsce, opisał wrocławski prawnik Krzysztof Krzyżanowski.
Efekty jego ustaleń przeczytać można w wydanej w tym roku przez wydawnictwo Technol reporterskiej książce zatytułowanej „Śladem złotego pociągu”.
Temat zastępczy przed wyborami?
Przypomnijmy tło. Była końcówka lata 2015 r. Po katastrofalnej kampanii wyborczej prezydenturę stracił Bronisław Komorowski. Spowodowało to odwrócenie nastrojów społecznych, dotąd przychylnych Platformie Obywatelskiej. Na horyzoncie zbliżały się wybory parlamentarne i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że również w nich porażkę poniesie koalicja PO - PSL.
I oto nagle w prasie, radiu i telewizji wybuchł niemożliwy do porównania z niczym innym szał zainteresowania złotym pociągiem, rzekomo zakopanym pod ziemią gdzieś na terenie Wałbrzycha. Sprawa rozdmuchana została do tak niebywałych rozmiarów, że komentatorzy zaczęli stawiać śmiałą tezę - złoty pociąg miał być ostatnią deską ratunku rządzących, którzy przy jego pomocy próbowali rozpaczliwie odwrócić uwagę społeczeństwa od kampanii wyborczej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ja mam watpliwosci bo tunel istniał