Kilka lat temu na placu kościoła pw. św. Apostołów Filipa i Jakuba w żorskim śródmieściu stanęła ławeczka, na której przysiadła śląska rodzina złożona z ojca, matki i dwójki dzieci. Rzeźba powstała na zlecenie ks. Stanisława Gańcorza, który w ten sposób chciał przypomnieć o wartości, jaką przedstawiają silne rodzinne więzi. Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego pokazują, jak bardzo ta rodzina zmieniła się na przestrzeni ostatniego stulecia. Ma ona już niewiele wspólnego z dawnym, tradycyjnym wzorcem.
Trzeba się cofnąć do przełomu XIX i XX wieku, kiedy to nastąpił dynamiczny rozwój górnośląskiego górnictwa. Jak zauważa dr Grzegorz Odoj z Zakładu Teorii i Badań Antropologicznych Uniwersytetu Śląskiego, praca w przemyśle stwarzała określone normy zachowań, nawyki, postawy, kreując charakterystyczny styl życia.
Baba ma siedzieć w domu
- Kopalnie i przemysł górnośląski były nie tylko podstawą utrzymania, zapewnieniem egzystencji żyjącym tu ludziom, ale też czynnikiem kulturotwórczym. Przemysł, zwłaszcza górniczy, określał rytm egzystencji lokalnych społeczności, kształtował ich wewnętrzną strukturę - mówił antropolog podczas konferencji naukowej „Węgiel – archetyp Górnego Śląska”.
W górnośląskiej rodzinie istniał podział obowiązków. Mężczyzna, głowa rodziny, pracował zawodowo, zapewniając utrzymanie żonie i dzieciom. Żona zajmowała się gospodarstwem domowym i wychowaniem potomstwa. Tradycyjny układ: pracujący mąż, niepracująca żona dominował od XIX wieku aż do okresu transformacji po 1989 r.
Kobieta, która pracowała przed zamążpójściem, po wyjściu za mąż bardzo często porzucała pracę. W tradycyjnym środowisku górników funkcjonowało wśród mężczyzn takie określenie: „nie po to żech się żenił, żeby nie mieć doma baby”. Z tym związana była symbolika statusu mężczyzny, którego stać było na to, aby utrzymać żonę i potomstwo.
Prof. Dorota Symonides, folklorystka, podkreślała w publikacjach, że kobiety śląskie funkcjonowały w społecznej strukturze jako żony, matki stojące na straży tradycji, wiary, patriotyzmu, uniwersalnych wartości.
- Uważano, że kobieta powinna żyć wyłącznie w trzech obszarach: dzieci, kuchnia, kościół. Stereotyp ten przez wieki przewijał się w śląskiej kulturze i świadomości społecznej. Ongiś kobieta, matka nie pracowała zawodowo. Było to niepojęte w śląskiej tradycji. Cała rodzina skupiała się wokół głównego żywiciela, którym był mąż i ojciec - mówi dr Grzegorz Odoj.
Pomaganie żonie to wstyd
Także prof. Urszula Swadźba, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, uważa, że cechą charakterystyczną rodzin śląskich było wyraźne oddzielenie ról kobiecych i męskich. Rolą mężczyzn była praca poza domem w przemyśle, głównie w górnictwie lub hutnictwie. W artykule „Śląskie wartości - praca, rodzina i religia: geneza, trwanie i zmiany” socjolożka pisze, że „Mężczyzna odgrywał ważną rolę jako żywiciel, ale nie mniejszą rolę odgrywała kobieta. Wynikało to chociażby z faktu, że w systemie pracy po 12 godzin na dobę na kobietę spadał ciężar prowadzenia gospodarstwa domowego i wychowania dzieci. To w jej gestii leżało religijne i patriotyczne wychowanie dzieci, ich socjalizacja i przygotowanie do przyjęcia ról społecznych”.
Współudział mężczyzny w prowadzeniu gospodarstwa domowego był zdecydowanie nikły. Ojciec wykonywał tylko najcięższe prace, jak noszenie węgla z piwnicy, rąbanie drewna, naprawa urządzeń. Angażował się tylko wtedy, kiedy wykonanie czynności przekraczało możliwości fizyczne kobiety. Robił to z konieczności. Wstydził się takich zajęć jak sprzątanie, zmywanie, pielęgnowanie małych dzieci, robienie zakupów, nawet jeśli czuł potrzebę pomagania żonie.
- Wykonywanie babskich zajęć uwłaczało prestiżowi męża. Ośmieszało go w oczach rodziny, przyjaciół, a nawet własnej żony. Jednocześnie prawo do odpoczynku w wolnym czasie miał tylko ojciec. Matka obarczona wieloma obowiązkami takiego czasu nie miała. Poza tym bezczynność kobiety była negatywnie odbierana, jako objaw lenistwa i niegospodarności – przypomina dr Grzegorz Odoj.
W tym tradycyjnym modelu żona czuwała nad ogniskiem domowym, zajmowała się finansami domowymi, sprawowała szczególną pieczę nad wychowaniem córek, które pomagały w gotowaniu, prały, szyły, opiekowały się rodzeństwem. Matki przekazywały im pewne umiejętności praktyczne, bo w przyszłości dziewczynki same miały stać się matkami i żonami.
- W hierarchii społecznej mężatki oceniano wyżej, aniżeli kobiety stanu wolnego. Tak było do okresu przemian transformacyjnych. Nawet po 1989 r. staropanieństwo miało niejednoznaczną wymowę. W stosunku do kobiet niezamężnych występowało współczucie, lekceważenie - podkreśla dr Grzegorz Odoj.
Ojciec uczył synów szacunku dla zawodu górnika, przysposabiał młodego człowieka do pracy w kopalni. Stały związek z górnictwem powodował, że młode pokolenie dorastało w atmosferze na wskroś przesyconej treściami związanymi ze sferą pracy pod ziemią.
- Spotkałem się ze stwierdzeniem, że całe wychowanie pachniało węglem - mówi antropolog.
Kobiety wyszły z kuchni
Śląska rodzina tak naprawdę zaczęła się zmieniać dopiero w drugiej połowie XX wieku. Jak zauważa prof. Urszula Swadźba, w latach 40. i 50. na teren Śląska napływali migranci, z reguły młodzi mężczyźni poszukujący pracy. W końcu lat 40. region ten zamieszkiwała stosunkowo duża liczba młodych kobiet z roczników 1920-1924 i 1924-1929. Wynikiem tego był duży odsetek zawieranych małżeństw mieszanych.
W dawnej tradycyjnej rodzinie rodziło się kilkanaścioro dzieci, później ośmioro - sześcioro. W latach 70. XX w. ustabilizowała się między dwójką a czwórką dzieci. Zaczął też wzrastać poziom aktywności zawodowej Ślązaczek, które coraz częściej podejmowały pracę w handlu, oświacie, biurach.
Prof. Urszula Swadźba przypomina, że wraz ze zmieniającą się realną sytuacją zmianie ulegały postawy wobec pracy zawodowej kobiet. „Badania socjologiczne wykazywały swoistą ambiwalencję postaw, zwłaszcza mężczyzn. W zasadzie uznawali oni możliwość czy nawet konieczność takiej pracy w ogóle, jednakże w stosunku do własnych żon traktowali ją jako zło konieczne, bądź odnosili się do niej negatywnie. Równocześnie postępował inny proces. Systematycznie poprawiało się wykształcenie dziewcząt z rodzin autochtonicznych. W latach 70. i 80. wiele z nich podejmowało studia wyższe” - pisze socjolożka.
Po ukończeniu studiów młode kobiety podejmowały pracę zawodową, łącząc ją z wypełnianiem ról rodzinnych i wychowywaniem dzieci.
- Tym samym kobieta, żona, zdobywała nową pozycję społeczną, choć w niewielkim stopniu niezależną od pozycji mężczyzny. Mimo to liczba czynnych zawodowo kobiet na Śląsku była nadal niższa niż w innych rejonach kraju – mówi dr Grzegorz Odoj.
Dodał, że na początku lat 90. XX wieku na obszarze konurbacji śląskiej rozpoczął się proces radykalnej zmiany wywołanej transformacją gospodarki, restrukturyzacją górnictwa. Wiązało się to z zamykaniem zakładów, niekoniecznie nierentownych. Restrukturyzacja to nie tylko ekonomia, ale też kultura, która determinuje przemiany w sferze wartości, obyczajowości, mentalności, społecznych aspiracji, pociągając za sobą kształtowanie się nowego modelu życia rodzinnego.
Dają wykształcenie w wianie
W ostatnich 20 latach w aglomeracji górnośląskiej następuje proces depopulacji, wyludniania się dużych miast. Jest on wywołany m.in. coraz niższą liczbą urodzeń, co bez wątpienia wpływa na lokalne tradycje. Do tego dochodzą wyjazdy młodych ludzi za pracą np. do Wielkiej Brytanii, Niemiec. To wszystko nie sprzyja kultywowaniu rodzinnych tradycji.
- Pojawiła się potrzeba kreatywnego otwarcia na zachodzące zmiany, przewartościowania tradycyjnych funkcji przypisywanych rodzinie, czego wyrazem była dynamicznie postępująca emancypacja zawodowa Ślązaczek. W coraz większym stopniu nie chciały już wiązać swojej przyszłości z pełnieniem wyłącznie domowej roli – mówi dr Odoj.
Nie są rzadkością sytuacje, kiedy to dochody kobiet zapewniają finansową stabilność domownikom, co – jak podkreśla antropolog - przez mężczyzn niejednokrotnie jest przyjmowane jako utrata prestiżu. Dodatkowo długie momenty braku zatrudnienia, niemożność zastąpienia jednej ciężkiej pracy fizycznej inną, która byłaby nie tylko źródłem utrzymania, ale i gwarantem utrzymania pozycji w rodzinie – przyczyniało się do upadku tradycyjnego statusu mężczyzny w rodzinie jako ojca i męża.
Kobiety, podejmując pracę, kierują się nie tylko chęcią zapewnienia sobie niezależności finansowej, ale także motywami rozwojowymi i prestiżowymi, czy możliwością zaistnienia w życiu publicznym. Dla niektórych praca zawodowa i osiąganie wysokich dochodów jest traktowane priorytetowo, nawet kosztem posiadania rodziny.
W pewnych rejonach kraju w nie tak dawnych czasach dziewczyna 20-letnia była już określana mianem starej siwki. Dzisiaj kobiety najczęściej wychodzą za mąż w wieku 25-29 lat, a także w przedziale 30-44. Przeciętny wiek mężczyzny wstępującego w związek małżeński to 27 lat. Zmianie ulega także dzietność kobiet, maleje liczba chcących urodzić więcej niż dwoje dzieci.
Zmienia się też stosunek Ślązaków do wykształcenia. Jeszcze w latach 80.-90. co prawda ludzi wykształconych otaczano szacunkiem, jednak praca umysłowa, niżej płatna niż górnika, nie cieszyła się zbyt wielkim poważaniem. Dzisiaj wykształcenie jest swojego rodzaju wianem, jakie rodzice dają swoim dzieciom.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.