Znaczną część polskich sieci ciepłowniczych zasilają kotły cieplne, tymczasem zwiększenie produkcji energii cieplnej i elektrycznej w jednym procesie, kogeneracji, dałoby korzyści finansowe i środowiskowe - mówili w środę (5 października) w Katowicach specjaliści.
Przedstawiciele firm energetycznych, samorządów, świata nauki i polityki spotkali się w tym mieście na pierwszej z cyklu debat nt. kogeneracji zorganizowanej przez Polskie Towarzystwo Elektrociepłowni Zawodowych.
Prezes Towarzystwa Marian Babiuch przypominał, że jednostki kogeneracyjne osiągają sprawność na poziomie 80-85 proc., czyli dwukrotnie wyższą niż najbardziej dziś efektywne zespoły elektryczne czy kotły grzewcze. Wskazał m.in. na efekt ekologiczny, jaki dałoby zastąpienie podłączeniami do tak zasilanych sieci ciepłowniczych jak największej liczby z ok. 5 mln indywidualnych źródeł ciepła w Polsce, które dziś w ok. połowie odpowiadają za zanieczyszczenie powietrza na terenie kraju.
Babiuch podkreślił jednocześnie, że z punktu widzenia Unii Europejskiej kogeneracja jest praktycznie jedyną dostępną dziś technologią produkcji energii w oparciu o paliwa kopalne, jaka spełnia kryteria zrównoważonego rozwoju - jest uważana za efektywną i spełnia kryteria pomocy publicznej.
W tym kontekście zaproponował przygotowanie ogólnokrajowego programu rozwoju kogeneracji. Za sprzyjający kontekst uznał przygotowywany przez Ministerstwo Energii nowy system wsparcia dla kogeneracji, który ma zacząć obowiązywać od 2019 r. Resort zakłada, że dotychczasowy system certyfikatów zastąpi formuła premii dopłacanych do cen energii elektrycznej. Z przedstawionych z końcem sierpnia przez ME założeń wynika, że dla istniejących instalacji premie będą ustalane przez ME, a dla nowych - na aukcjach.
Uczestnicy debaty wskazywali, że rozwój kogeneracji ma wiele wymiarów - wiąże się m.in. z rozwojem sieci ciepłowniczych. Prof. Janusz Lewandowski z Instytutu Badań Stosowanych Politechniki Warszawskiej przypomniał, że kiedy od połowy ub. wieku powstawały pierwsze miejskie systemy ciepłownicze w Polsce - były zasilane właśnie w kogeneracji. Wobec braku pieniędzy, szczególnie w mniejszych ośrodkach, zamiast mniejszych turbin, jakie nie powstawały wówczas w Polsce, montowano jednak później prostsze i tańsze kotłownie.
W efekcie o ile roczna produkcja energii elektrycznej w kraju wynosi obecnie ok. 150-160 terawatogodzin, w kogeneracji wytwarzanych jest jedynie 25 TWh. W ocenie Lewandowskiego program zakładający wymianę zasilających systemy ciepłownicze kotłowni na urządzenia kogeneracyjne umożliwiłby produkcję w nich łącznie 50 TWh energii elektrycznej, a jednocześnie dostarczyłby do cierpiącego na niedobór mocy systemu energetycznego kraju ok. 7 tys. megawatów.
Lewandowski przypomniał przy tym, że istniejące już systemy ciepłownicze z reguły były projektowane z "socjalistycznym optymizmem" - w większości są przewymiarowane, czyli można do nich podłączyć jeszcze wielu odbiorców. - Problem tylko kosztów, problem opłacalności takiej działalności - diagnozował.
Zastrzeżenia w tym kontekście zgłaszali uczestniczący w debacie samorządowcy. Wiceprezydent Wodzisławia Dariusz Szymczak mówił, że w niektórych miastach subregionu zachodniego woj. śląskiego nawet ponad 90 proc. budynków mieszkalnych to zabudowa rozproszona, indywidualna, o charakterze aglomeracyjnym, gdzie koszty podłączenia są bardzo wysokie.
Bartłomiej Kozieł z urzędu miasta w Rybniku zwrócił również uwagę na koszty ciepła sieciowego w mniejszych ośrodkach. Podał przy tym swój własny przykład, gdzie za ogrzanie z sieci 74-metrowego mieszkania w rybnickim bloku jeszcze niedawno płacił prawie 5 tys. zł rocznie. - Nawet jeżeli pójdziemy z dobrą ceną do mieszkańców to pytają, kto zagwarantuje, że w przeciągu 5-10 lat nie wystrzeli ona w kosmos - wskazał.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.