Tygodnik Sieci opisał kulisy podpisania w 2010 r. niekorzystnej dla Polski umowy gazowej; dotarł do niejawnych instrukcji negocjacyjnych przyjmowanych przez rząd PO-PSL.
"Umowa gazowa z 29 października 2010 r. to jeden z najcięższych grzechów poprzedniej ekipy. W strategicznym obszarze bezpieczeństwa państwa wykonano całą serię niezrozumiałych ruchów, by zadowolić Moskwę. Wymieńmy tylko najważniejsze: rezygnacja z ok. 1 mld zł, które był nam winny Gazprom; rezygnacja z setek milionów zysków spółki EuRoPol Gaz; szalenie niekorzystne dla Polski zmiany w strukturze organizacyjnej tej firmy; planowane wydłużenie o 15 lat uzależnienia od rosyjskiego gazu kupowanego po zawyżonych cenach; i wreszcie rezygnacja z dywersyfikacji dostaw surowca" - pisze Sieci.
Tygodnik przypomina, że negocjacje w sprawie nowego polsko-rosyjskiego porozumienia gazowego rozpoczęto po tym, gdy na początku 2009 roku gaz przestał Polsce dostarczać rosyjsko-ukraiński pośrednik RosUkrEnergo (dostarczający jedną czwartą importowanego przez Polskę gazu).
Sieci informują, że dotarł do niejawnych instrukcji negocjacyjnych rządu polskiego w sprawie tej umowy. Wynika z nich, dodaje, że o ile pierwsza instrukcja negocjacyjna z marca 2009 roku zakładała "obronę polskich interesów", o tyle w kolejnej instrukcji, zatwierdzonej przez rząd Donalda Tuska w lipcu 2009 roku, Polska zrezygnowała "ze wszystkich najważniejszych postulatów, gwarantujących bezpieczeństwo energetyczne".
W pierwszej instrukcji z 6 marca 2009, jest bowiem m.in. mowa, że "strona polska nie dopuści do próby zwiększenia ilości kontraktu jamalskiego, uzgodnionych Protokołem z dnia 2 lutego 2003 roku jako rozwiązanie zastępującego kontrakt z RosUkrEnergo AG", a także że "w przypadku podniesienia przez stronę rosyjską statutu EuRoPol Gazu SA strona polska jest zainteresowana utrzymaniem status quo w obszarze podziału kompetencji i sposobu podejmowania decyzji przez zarząd spółki".
Rząd uznaje także w tej instrukcji, że "w interesie strony polskiej jest zawarcie umowy, w oparciu o którą zostanie podpisany kontrakt na dostawy gazu na lata 2009-2014, tj. do czasu, gdy nie powstaną alternatywne od kierunku wschodniego możliwości zapewnienia dostaw, jakimi są gazoport w Świnoujściu i gazociąg Baltic Pipe".
Jednak po wizycie w Moskwie wicepremiera Waldemara Pawlaka w maju 2009 roku, instrukcje zostają zmienione - informuje Sieci. - Najważniejsze założenia zostają wywrócone nogami. Nie ma już mowy o gazoporcie ani o Baltic Pipe. Rząd dopuszcza zwiększenie dostaw ponad polskie zapotrzebowanie, a "w interesie strony polskiej" okazuje się podpisanie umowy do roku 2035! - czytamy.
W efekcie, mimo m.in. pism prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie, z oczekiwaniem wyjaśnień w sprawie ustępstw rządu, wynegocjowane zostaje niekorzystne do Polski porozumienie - dodaje tygodnik.
"Na dodatek doszło do katastrofy smoleńskiej. rząd Tuska znalazł się zatem pod ogromną presją. zrezygnował tylko z jednego, najbardziej kłującego w oczy opinię publiczną postulatu i nie wydłużył umowy o dodatkowych kilkanaście lat" - czytamy.
Jak pisze tygodnik, 29 października 2010 roku w Warszawie wicepremierzy Polski i Rosji Waldemar Pawlak i Igor Sieczin podpisują umowę.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Wieloletnim błędem ekipy powiązanej z dzisiejszym PiS to owszem było kupowanie gazu od Ukrainy zamiast od Rosji i przez Bałtyk, w tym płacenie wielkiego haraczu ukraińskim oligarchom ,którzy nadal wywierają wpływ na polskich polityków żeby zarabiać swoje miliardy $ za tranzyt..
A co w tym złego,że dopuszcza się zakup dodatkowego gazu ?, przecież w interesie Polski jest zakup taniego gazu w razie potrzeby? i ponad polskie zapotrzebowanie jeżeli możemy go odsprzedać z zyskiem innym krajom? Tak samo w razie potrzeby kupujemy gaz z Niemiec, Kataru,Norwegii czy USA?