W trakcie środowej (10 maja) sesji nie obserwowaliśmy większych zmian na wycenie polskiej waluty - ocenili analitycy bankowi. Około godz. 16.40 euro kosztowało 4,21 zł, dolar 3,88 zł, frank szwajcarski 3,85 zł, a funt 5,02 zł.
Konrad Ryczko z DM BOŚ wskazał, że w trakcie środowej sesji nie obserwowaliśmy większych zmian na wycenie polskiej waluty. Jego zdaniem, kluczowym wydarzeniem w środę było wystąpienie Mario Draghiego, które "nie przyniosło jednak informacji mogących wyraźnie odbić się na handlu".
- Część rynku spodziewa się jednak, iż po ograniczeniu ryzyka politycznego w strefie euro Europejski Bank Centralny może zasygnalizować niedługo mniej gołębie nastawienie w polityce monetarnej - podkreślił Ryczko.
Dodał, że inwestorzy czekają na piątkową decyzję agencji Moody's, która najprawdopodobniej utrzyma obecną ocenę wiarygodności kredytowej Polski.
Rafał Sadoch z DM mBank ocenił, że wystąpienie Draghiego "nie niosło żadnych implikacji, jeśli chodzi o przyszłą ścieżkę stóp procentowych w Eurolandzie".
- Wczorajsze komentarze przedstawicieli amerykańskiej Rezerwy Federalnej wpisywały się jednak w scenariusz dwóch podwyżek stóp procentowych w USA do końca 2017 roku, co przy stabilizacji stóp procentowych w Polsce stanowi negatywny czynnik dla polskiej waluty - dodał analityk.
Przypomniał, że w środę członek Rady Polityki Pieniężnej Jerzy Osiatyński stwierdził, że w perspektywie najbliższych 12 miesięcy stopy procentowe pozostaną najprawdopodobniej na niezmienionym poziomie.
- Choć złoty w najbliższych dniach może się stabilizować w okolicy obecnych poziomów, to jednak gołębia retoryka RPP jest czynnikiem oddziałującym w kierunku osłabienia notowań polskiej waluty - podsumował Sadoch.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.