W ruchu Bielszowice kopalni Ruda wystarczy tylko zapytać o Roberta Bakalarza, żeby dowiedzieć się, kto to taki. Przodowy z 25-letnim stażem pracy uchodzi za jednego z najlepszych pracowników zakładu.
W kopalni ludzie opowiadają, że w swoim telefonie komórkowym ma numer samego dyrektora zespolonej kopalni i bez względu na porę dnia czy nocy może się z nim połączyć. Postanowiliśmy sprawdzić tę informację.
- Owszem, mam taką możliwość i jeśli zachodzi uzasadniona konieczność, telefonuje do dyrektora, aby uzgodnić szczegóły prowadzonych robót - przytakuje Robert Bakalarz.
Nie każdy przodowy posiada taki przywilej. Bakalarz akurat tak. Przemawia za tym jego doświadczenie zawodowe i umiejętność zarządzania zespołem ludzkim.
Robert Bakalarz rozpoczął pracę w górnictwie 25 lat temu w kopalni Zabrze-Bielszowice ruch Zabrze.
- To było jeszcze przed kryzysem w górnictwie. Fedrowaliśmy na ścianach kolosach, po 4 metry wysokości. Dawały po 20 tys. t węgla na dobę. Było dziewięć oddziałów wydobywczych, ok. 160 osób pracowało w jednym. Obudowa zmechanizowana Pioma i kombajn na zasadzie włącz i wyłącz, żadna tam elektronika czy komputeryzacja. Wiele awarii usuwaliśmy na miejscu, we własnym zakresie. Latami pracowało się w jednym i tym samym składzie. Teraz ludzie przychodzą, odchodzą, fluktuacja kadr jest olbrzymia – opowiada przodowy.
W połowie lat 90. górnictwo ogarnął kryzys. Nie było pieniędzy na inwestycje i sprzęt, ludzie zaczęli odchodzić na świadczenia.
- Czasami można było odnieść wrażenie, że lada miesiąc wszystkie kopalnie zostaną zamknięte. I dla mnie nie był to szczęśliwy rok. Miałem wypadek podczas tąpnięcia. Złamanie i pół roku zwolnienia. Wtedy pojawił się dylemat: zostać w górnictwie czy może odejść. Postanowiłem, że zostanę. Otrzymałem propozycję zatrudnienia w kopalni Bielszowice. Od tego czasu obserwuję bardzo dynamiczny rozwój technologii. Co chwilę pojawiał się nowy sprzęt, potem przyszły kombajny sterowane drogą radiową. Zanim zostałem przodowym ściany, pracowałem na kombajnie. Wszystkie te innowacje poprawiły bezpieczeństwo, ale trzeba było zaliczać kurs po kursie, żeby potrafić to wszystko obsłużyć - wspomina.
Jak powiada, największym problemem współczesnego górnictwa są ludzie, a raczej ich brak.
- Średni staż pracy górnika to obecnie 7-8 lat, a kombajnisty 20 lat. Co prawda młodzi palą się do pracy, ale same szczere chęci nie wystarczą. Żeby zostać kombajnistą, wymagane jest doświadczenie. To fakt, że ludzie szybciej się uczą niż dawniej. Są obyci z informatyką, mają dyplomy szkół i uczelni. To jest też istotne, ale z kolei brakuje liderów, takich, co do których nie ma wątpliwości, że nadają się na kierownicze stanowiska. Tych umiejętności żadna szkoła nie nauczy. Próbuję ich wyłuskać. Często pytam, jak byś rozwiązał ten lub inny problem i słucham, co mają do powiedzenia. To taki mój sposób. Na razie obserwuję trzech kandydatów, którzy w przyszłości mogliby mnie zastąpić - tłumaczy Robert Bakalarz.
W górnictwie jak w wojsku. Trzeba podejmować szybkie decyzje i najlepiej, żeby były trafne. W przeciwnym razie może być krucho. Robert Bakalarz – w opinii swych przełożonych – posiada tę umiejętność. Ma też jeszcze jedną pożądaną w górnictwie cechę – cierpliwość, zarówno do pracy, jak i do ludzi. Bez niej nie zasłużyłby nigdy na miano przodowego z klasą.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
U nas w JSW tacy przodowi to czyszczą odstawę i mają telefony do prezesa.
Co za błazen , dyrektor konsultuje roboty z przodowym to po co kierownicy robót i główny inżynier masakra ciekawe czy jak co p...... to też będzie za to odpowiadał .
A teraz pora na falę hejtu bando zazdrosnikow . Panu Robertowi gratuluję i życzę szczęścia górniczego.
@Andrzej - myślisz, że jego to w ogóle interesuje? Skoro ma takie plecy to swoim synom (i córkom) załatwi dobrze płatne stanowiska.
Panie Robercie co z przyjęcia mi na kopalnie? Zmieni się coś czy zawsze już będziemy robić na prezesów prywatnych firemek?
Ja na prawdę nie chcę wchodzić w kompetencje opisywanego przodowego, ale wg mnie by pracownik fizyczny otrzymał numer dyrektora kopalni to musi się z nim od wielu dekad znać prywatnie. 'obserwuję trzech kandydatów, którzy mogliby mnie zastąpić' dobrze, że szkoli ludzi, jednak po pierwsze 3 to trochę mało, a po drugie widać, że przodowy Robert na prawdę ma wiele do powiedzenia na swojej kopalni.