Ks. dr Henryk Bolczyk był kapelanem górników z kopalni Wujek i świadkiem pacyfikacji zakładu w grudniu 1981 r. Swoimi spostrzeżeniami na temat tamtych tragicznych zdarzeń podzielił się w książce „Krzyż nigdy nie umiera. Siedem stacji krzyża kopalni Wujek. Refleksje duszpasterza”. Po raz pierwszy została ona wydana w 2001 r. Teraz pojawiło się jej drugie wydanie i właśnie z tego powodu w środę (4 stycznia) w Przystanku Historia – Centrum Edukacyjnym Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach zorganizowano spotkanie autorskie.
W spotkaniu z ks. Bolczykiem uczestniczyli m.in. dyrektor katowickiego oddziału IPN Andrzej Sznajder oraz biskup pomocniczy archidiecezji katowickiej Marek Szkudło, który jest autorem przedmowy do drugiego wydania książki. W 1981 r. był on wikariuszem w parafii św. Michała Archanioła w Katowicach, której proboszczem był ks. Bolczyk.
Opowieść o kapłańskiej posłudze księdza Henryka Bolczyka podzielona jest na siedem rozdziałów. Autor opisał w nich dramaty stanu wojennego i swoje duchowe przyżycia z nimi związane.
Na temat książki z autorem rozmawiała prof. Krystyna Heska-Kwaśniewicz. Pierwszy wątek, który został poruszony w czasie spotkania, dotyczył tego, jak kapłan trafił do parafii, w granicach której znajdowała się kopalnia Wujek. Ks. Bolczyk przypomniał, że było to w maju 1980 r.
- Znalazłem się wówczas w środku tygodnia, który w liturgii nazywa się Dni Krzyżowe. W ich ramach trzeba było dotrzeć do krzyża parafialnego i modlić się o urodzaje. Nie mogłem się nadziwić wtedy, że znalazłem się w parafii, gdzie nie ma ani jednego krzyża i nie mamy dokąd pielgrzymować. I wówczas pojawiła mi się idea, że trzeba będzie na terenie parafii postawić rychło krzyż, bo nie ma dokąd iść w procesji. To była refleksja z pierwszych godzin pobytu u św. Michała. Nie wiedziałem wówczas, że się doczekam niezmiernego krzyża. Krzyża-Pomnika o wysokości ponad 30 metrów, upamiętniającego ofiarę 9 górników, których pod tym krzyżem symbolizuje dziewięć zniczy. Odbieram to w ten sposób, że oni adorują ten krzyż, który wznosi się na wysokość ponad tych 30 metrów. (…) Oni w ten sposób nam przekazują, że krzyż nie jest śmiercią, ale świadectwem życia w prawdzie – opowiadał ks. Bolczyk, który przypomniał także jak w kopalni zorganizowano ewangelizację.
W czasie spotkania nie zabrakło także wspomnień dotyczących nabożeństw odprawianych w Wujku. Ks. Bolczyk przypomniał także sytuację, że o poradę w sprawie tego, jak ma się zachować w obliczu strajku w kopalni zwrócił się do biskupa Herberta Bednorza.
- Usłyszałem tylko: Bolczyk, ty wiesz co masz robić – wspominał.
Kapłan opowiedział też, jak był przesłuchiwany w Katowicach przez Służby Bezpieczeństwa. Miało to miejsce 3 stycznia 1982 r.
- To było przy ul. Lompy, na szóstym piętrze. Rozmawiali ze mną tacy smutni panowie. Co ciekawe, jak wychodziłem z budynku, przy drzwiach na warcie stał młody chłopak. Jak zobaczył księdza, ściągnął czapkę i powiedział: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Pomyślałem wówczas - to jest Polska, tu jest duch narodowy.
Henryk Bolczyk jest księdzem archidiecezji katowickiej od 1962 r. Urodził się w Rudzie Śląskiej–Halembie w 1938 r. Jest dr teologii. Od maja 1980 r. do 1992 r. był proboszczem parafii św. Michała Archanioła w Katowicach. Wówczas w jej granicach znajdowała się kopalnia Wujek. Jako proboszcz dwukrotnie prowadził rekolekcje dla górników i towarzyszył im w czasie strajku w stanie wojennym. Lata emerytury spędza w Carlsbergu, w centralnym ośrodku oazowym Ruchu Światło-Życie, którego moderatorem generalnym był przez 15 lat.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.