Komisja Europejska zaproponowała nowy pakiet przepisów klimatycznych, które podstępnie, „tylnymi drzwiami” i wbrew oficjalnym pryncypiom UE eliminują węgiel z elektroenergetyki państw Unii. W poniedziałek Polska i Rumunia przy wsparciu kilku innych państw zaprotestowały w Brukseli przeciw podobnym zakusom.
Komisarze pod koniec listopada ogłosili tzw. Winter Package, czyli Pakiet Zimowy, który uściśla szczegóły unijnej polityki energetycznej na najbliższych kilkanaście lat. Na pierwszy rzut oka wygląda nader realistycznie, bo... wyklucza rujnujące kieszenie podatników i zaburzające rynek energii dotychczasowe mechanizmy wsparcia dla OZE.
Nie jest chyba przypadkiem, że pomysł Brukseli zbiega się z energetycznym przewrotem kopernikańskim w Berlinie, gdzie CDU, walcząc o wyborców, odżegnała się od dalszego dotowania wiatraków. Sam komisarz ds. energii publicznie wypowiedział argument, powtarzany od lat m.in. przez polskich energetyków: - Energetyka odnawialna nie powinna mieć priorytetu w dostępie do sieci energetycznej w UE, bo zmienne i nieregularne dostawy energii z OZE do systemu mają szkodliwy wpływ, powodując przymusowe wyłączenia elektrowni systemowych – powiedział Miguel Arias Canete.
Tyle marchewki. A kij?
Po pierwsze UE chce o 3 proc. podnieść na 2030 r. próg efektywności energetycznej, co oznacza większe wydatki państw członkowskich na oszczędne zużycie prądu.
Po drugie – co gorsza – KE wprowadza limit emisji dwutlenku węgla dla nowych elektrowni, korzystających z pomocy publicznej. (Pomoc taka jest nie tylko dozwolona, ale pożądana, gdy realizuje jeden z priorytetów UE, jakim ma być bezpieczeństwo energetyczne). Poziom dopuszczalnych emisji ustalono dokładnie tak, by wyrzucić z systemu elektrownie węglowe, na… 550 g CO2/kWh. Nawet najnowsze czyste technologie węglowe (jak np. w blokach elektrowni Opole) nie będą w stanie osiągnąć narzuconego przez Komisję poziomu.
- Hasło Komisji Europejskiej „550 g CO2 na kilowatogodzinę” prawie dokładnie wprowadza granicę, która faworyzuje gaz, eliminując węgiel, jeśli chodzi o ewentualne tworzenie rynku mocy - powiedział dziennikarzom w Brukseli minister energii Krzysztof Tchórzewski.
Czym jest rynek mocy? To system, w którym elektrownie konwencjonalne kupują na aukcjach wsparcie finansowe państwa w zamian za zagwarantowanie określonej w kontraktach gotowości do dostaw energii w okresach szczytów poboru mocy przez kilka lat naprzód. W Polsce od ponad roku trwają zaawansowane prace nad wdrożeniem jednego z pierwszych i kompleksowych mechanizmów mocowych tego typu w Europie. Wobec groźby poważnych deficytów energii ma on skutecznie zapobiec blackoutom, trapiącym europejskie systemy energetyczne i umożliwić inwestycje, dzięki którym nasz kraj odtworzy szybko moce utracone wskutek likwidowania starych siłowni i zabezpieczy ok. 28 GW niezbędnych mocy zainstalowanych. Najaktywniej na polskim rynku mocy grałyby nowoczesne elektrownie węglowe, najbezpieczniejsze i najtańsze z systemowego punktu widzenia. Zgodnie z Winter Package zostałyby jednak administracyjnie wyeliminowane przez UE już na starcie.
Gdzie cel klimatyczny?
Minister Tchórzewski wytknął w Brukseli, że pomysł na antywęglowy limit emisji nijak się ma do przyjętych przez Unię celów klimatycznych. - W naszych założeniach chcemy wypełnić cel klimatyczny, bo wyraźnie wzrośnie efektywność, a spadnie emisja z nowych elektrowni. A podobno o to tylko chodzi... – mówił z przekąsem. Przypomniał, że zgodnie z traktatami UE kraje członkowskie mają prawo do kształtowania własnego miksu energetycznego, a użyte technologie nie powinny mieć żadnego znaczenia, jeśli obniżymy poziom emisji. Ledwie kilka dni temu miała potwierdzić to unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager podczas wizyty w Polsce.
Murem za rządem, a przeciw pomysłom komisarzy UE stanął Polski Komitet Energii Elektrycznej, który oświadczył, że przyjęcie Winter Package dopuściłoby w kraju do rynku mocy wyłącznie elektrownie gazowe. Na konferencji związku europejskich wytwórców energii Eurelectric z udziałem komisarza ds. energii UE polska wiceprezes PKEE Marta Gajęcka skrytykowała plany komisji i stanowczo przypomniała o pryncypiach wspólnego rynku energetycznego UE: – Żaden z jego filarów nie powinien być uznawany za mniej ważny od pozostałych. Dlatego zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo dostaw i niezależność energetyczna państw członkowskich, ekonomiczna konkurencyjność, jak również zapewnienie taniej energii powinny być traktowane na równej stopie - powiedziała wiceprezes PKEE.
Czerpiąc wnioski z przeszłości, gdy zbyt późno reagowaliśmy jako kraj w unijnym procesie legislacyjnym w sprawie węgla, Polska stara się tym razem jak najwyraźniej wpływać na przyszły kształt przepisów. Zatwierdzenie projektu KE wymaga jeszcze zgody Parlamentu Europejskiego oraz ostatecznej decyzji Rady UE.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.