Tak jak w styczniu ocena ratingowa Agencji S&P była w nieuzasadniony sposób negatywna, tak piątkowa (2 grudnia) decyzja jest nadspodziewanie pozytywna - przyznają eksperci, z którymi rozmawiała PAP. Agencja Standard & Poor's utrzymała w piątek rating Polski na poziomie BBB plus, perspektywa została podniesiona w górę z negatywnej do stabilnej. W połowie stycznia br. S&P obniżyła rating Polski do poziomu "BBB plus" z "A minus", z perspektywą negatywną. Złoty wtedy gwałtownie się osłabił.
Według głównego ekonomisty BZ WBK Macieja Relugi, o ile w styczniu nie było podstaw do obniżenia perspektywy ratingu do negatywnej, to obecnie nie ma podstaw do podwyższenia tej perspektywy do stabilnej.
Z kolei były wiceminister finansów dr Cezary Mech uważa, że S&P zareagowała piątkowym ratingiem na nieadekwatność swojej styczniowej oceny i miało to związek z faktem, że znacznie bardziej adekwatne oceny polskiej gospodarki formułowała w ostatnich miesiącach inna agencja - Moody's.
Agencja Standard & Poor's utrzymała w piątek rating Polski na poziomie BBB plus, perspektywa została podniesiona w górę z negatywnej do stabilnej. W połowie stycznia br. S&P obniżyła rating Polski do poziomu "BBB plus" z "A minus", z perspektywą negatywną. Złoty wtedy gwałtownie się osłabił.
- Poprzednia decyzja S&P ze stycznia moim zdaniem była przesadzona, bo tam głównym argumentem za negatywną perspektywą, obok obniżki ratingu było zagrożenie dla niezależności NBP, co wydawało się dziwne - mówi PAP Maciej Reluga.
Zwraca uwagę, że zwłaszcza po upływie roku widać bezpodstawność tego argumentu.
- Tym niemniej nie spodziewałem się zmiany perspektywy z negatywnej na stabilną, bo w międzyczasie wydarzyły się inne rzeczy, które mogą na taką perspektywę wpływać.
Dodaje, że ma na myśli zwłaszcza obniżenie wieku emerytalnego i spowolnienie wzrostu PKB.
- Wydaje mi się też, że prognozy S&P są trochę nieaktualne.
Jego zdaniem nie można zakładać, tak jak to robi S&P, że wzrost PKB będzie w 2016 roku na poziomie 3 proc. i nie będzie znacznego spadku inwestycji.
- Czwarty kwartał musiałby być nie wiadomo jaki, żeby to uzyskać – komentuje Reluga.
Choć przyznaje zarazem, że S&P może zakładać, że obecne spowolnienie jest tymczasowe i "około połowy 2017 wyjdziemy znów na poziom ok. 3 proc.".
- Wtedy rzeczywiście agencja ratingowa nie powinna się takim spowolnieniem przejmować - zaznacza ekspert. - Tym niemniej dla mnie argumenty na rzecz zmiany perspektywy na neutralną były od stycznia, natomiast dzisiaj wydaje mi się to mniej oczywiste, zwłaszcza w kontekście obniżenia wieku emerytalnego i niższego PKB.
Zdaniem Relugi w styczniu S&P powinna utrzymać perspektywę stabilną i podobną decyzję powinna podjąć w piątek.
- A tak niepotrzebnie sami wprowadzili zamieszanie i korygują jedną dziwną decyzję inną - mówi.
Także Cezary Mech uważa, że piątkowa decyzja S&P była reakcją na nieadekwatność styczniowej. - Te decyzja S&P jest związana ze stanowiskiem agencji Moody's. W styczniu S&P popełniła błąd, co wykorzystała agencja Moody's, dlatego dziś S&P chyłkiem się z tamtego ratingu wycofuje - dodaje.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.