Październik i pierwsza połowa listopada minęły na światowych rynkach węgla bez większych niespodzianek, czyli pod znakiem dalszych wzrostów cen węgla, zarówno na Atlantyku, jak i Pacyfiku. W związku z nadchodzącą zimą i zwiększoną aktywnością nabywców paliwa, wzrost ten cechował się jeszcze większą dynamiką niż wcześniej. Według części ekspertów ta tendencja będzie się jeszcze bardziej umacniać dzięki… zwycięstwu Donalda Trumpa w wyborach w USA. Póki co, na jego wybór żywo zareagowały giełdy, dając temu wyraz w skoku notowań spółek wydobywczych.
Spośród trzech najważniejszych indeksów w kategorii tempo wzrostu znowu wygrywa australijski wskaźnik eksportowy NEWC. Spowodowane było to głównie nieustającym wzrostem zapotrzebowania w Chinach, teraz dodatkowo wzmocnione sporymi niedoborami, głównie w porcie Qinhuangdao. W Chinach wprowadzono również nowe, zaostrzone przepisy w zakresie transportu lądowego (co podniosło stawki frachtowe), rozwijana jest także rządowa inicjatywa, mająca na celu stymulację produkcji przemysłowej. Wszystko to spowodowało, że w październiku odnotowano w Chinach pierwszy od dwóch lat wzrost importu węgla energetycznego.
Australia nie zamierza przespać obecnej koniunktury na węgiel, dlatego już postanowiono uruchomić ponownie niektóre kopalnie. Do tej pory zrobił to jeden z największych producentów węgla na świecie – Glencore Xstrata – w stosunku do kopalni w stanie Queensland, w kolejce czekają jeszcze trzy inne zakłady (podobne plany podejmowane są już również w Stanach Zjednoczonych, gdzie do tej pory spodziewano się raczej powolnej śmierci całego sektora). W październiku ceny węgla australijskiego przekroczyły magiczną granicę 100 USD/t, a w listopadzie osiągały poziom 111-113 USD/t. W połowie bieżącego miesiąca cena kształtuje się na poziomie z przełomu października-listopada (ok. 105 USD/t).
Ciekawie dzieje się również w Republice Południowej Afryki, która zdecydowała się „wspomóc” Australię w zaopatrywaniu odbiorców na Pacyfiku. Węgiel południowoafrykański, zwłaszcza wysokokaloryczny jest poważnym konkurentem dla surowca ładowanego na statki w Newcastle oraz tego dowożonego pociągami z Rosji, głównie ze względu na korzystniejszą cenę. Poza Chinami, węgiel z RPA trafił też do Korei Południowej, która do tej pory korzystała głównie z węgla indonezyjskiego i australijskiego. Za chwilę kolejne partie surowca z Richards Bay zaczną też płynąć w kierunku Indii, które w ostatnim czasie nie były nim szczególnie zainteresowane. Ceny FOB RB przekroczyły linię 80 USD/t w połowie października, a 90 USD/t już dwa tygodnie później. Kolejny rekord – bariera 100 USD/t – został przekroczony zaledwie 10 dni później. Obecnie cenowe szaleństwo już nieco stygnie, w połowie listopada ceny oscylują wokół 95 USD/t.
W Europie tymczasem ceny rosną z własnych „atlantyckich” powodów, z których głównym było ograniczenie dostaw z Kolumbii (czasowe wstrzymanie załadunku statków w portach). Wzrost spowodowany był także większym zużyciem węgla kamiennego przez sektor energetyczny w rezultacie wyłączania reaktorów atomowych, m.in. we Francji, co ożywiło handel: w samym tylko ostatnim tygodniu października zanotowano w portach ARA kilkanaście transakcji na łączny wolumen 600 tys. ton węgla. Na stałe ceny CIF ARA przekroczyły poziom 80 USD/t w ostatnim dniu października, a następną okrągłą granicę pokonały 9 listopada. Teraz, podobnie jak indeksy NEWC i RB, powoli spadają, pozostając w połowie miesiąca na poziomie 88 USD/t.
Po drugiej stronie Atlantyku również działo się sporo, głównie ze względu na długo oczekiwane wybory w Stanach Zjednoczonych. Ku uciesze inwestujących w spółki wydobywcze, zwycięstwo Donalda Trumpa (obiecującego w trakcie kampanii przywrócenie przemysłowi węglowemu mocnej pozycji i ratowanie miejsc pracy w górnictwie) spowodowało wystrzelenie w górę notowań takich giełdowych kompanii jak Cloud Peak Energy (17,6 proc.), Consol Energy (9,2 proc.), Arch Coal (6 proc.) i przede wszystkim Peabody, której 59-proc. wzrost przywodzi na myśl ostatnie dokonania naszej Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Jak zapowiadał sam Trump, jego administracja „skupi się na realnych problemach środowiska, a nie wymyślonych, jak to obserwowaliśmy”. Jest to wyzwanie rzucone całej koncepcji polityki klimatycznej i dlatego nie ma co się dziwić, że przemysł wydobywczy już zaciera ręce. Narodowe Towarzystwo Górnicze USA (NMA), gratulując prezydentowi elektowi zwycięstwa podkreślało, że „zaspokojenie potrzeb Amerykanów nie będzie możliwe bez silnego przemysłu górniczego”. Otwartą kwestią pozostaje pytanie, czy i kiedy taka fala zmiany w zakresie ochrony środowiska i walki o dekarbonizację przybędzie do Europy, która do tej pory była liderem w zakresie tzw. ochrony klimatu.
Dawid Salamądry, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i portalu polishcoaldaily.com.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.