Nawet gdyby USA pod rządami Donalda Trumpa zdecydowałby się wycofać z porozumienia paryskiego, to pozostanie ono w mocy - przekonują eksperci Koalicji Klimatycznej. Przyznają jednak, że jeśli tak się stanie, to można spodziewać się wzmocnienia antyklimatycznej retoryki.
Jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi prezydenta elekta Donalda Trumpa, nie wierzy on w zmiany klimatu. W trakcie kampanii zapowiedział, że jeśli zostanie 45. prezydentem USA, to nie tylko "rozmontuje" federalną Agencję Ochrony Środowiska, która - jego zdaniem - nakłada zbyt silne obciążenia na amerykańskich przedsiębiorców, ale też anuluje paryskie porozumienie klimatyczne.
Chodzi o osiągnięte w 2015 roku po latach trudnych negocjacji przez blisko 200 państw międzynarodowe porozumienie klimatyczne w sprawie redukcji emisji cieplarnianych, by ograniczyć globalny wzrost temperatury. USA zobowiązały się w ramach porozumienia z Paryża, że ograniczą do 2025 roku emisję gazów cieplarnianych o 26-28 proc. w porównaniu do poziomu emisji z 2005 roku. USA są po Chinach drugim krajem emitującym największe ilości gazów cieplarnianych.
Podczas zakończonego niedawno szczytu klimatycznego w Marrakeszu negocjatorzy biorący udział w konferencji zaapelowali też o pragmatyzm do przyszłego prezydenta USA.
- Kolejny raz zwracam się do prezydenta elekta Donalda Trumpa, by wykazał się przywództwem w tej sprawie, porzucając swe stanowisko, że wywołane przez człowieka zmiany klimatyczne to oszustwo - mówił podczas szczytu premier Fidżi Frank Bainimarama.
Ekspert Koalicji Klimatycznej dr hab. Zbigniew Karaczun zwraca uwagę, że jeżeli Stany Zjednoczone chciałby się "wypisać" z międzynarodowych porozumień klimatycznych, to nie będzie to takie proste.
- Jeżeli nowa administracja chciałby się wycofać z porozumienia paryskiego, to będzie to proces, który będzie trwał cztery lata. Drugą opcją jest wycofanie się z konwencji klimatycznej i w tym przypadku jest to rok. Rzeczywiście jest to brane pod uwagę. Dużo na ten temat na szczycie w Marrakeszu rozmawiano - wyjaśnił ekspert.
Karaczun zwrócił jednak uwagę, że po zwycięstwie Trump zaczął łagodzić swój kampanijny język.
- Już widać, że prezydent elekt rewiduje część swoich zapowiedzi wyborczych. Być może będzie chciał wrócić do izolacjonizmu, wycofania się z tego porozumienia (paryskiego - PAP). Nie oznacza to jednak, że porozumienia nie będzie, że Ameryka wróci do starych dobrych czasów, czyli uzależnienia od węgla - dodał.
Ekspert Koalicji Klimatycznej wskazał, że w USA wyrósł bardzo prężny przemysł niskoemisyjny. Dodatkowo, jak dodał, kwestie klimatyczne regulowane są też przez prawo stanowe.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Podoba mi się ten zapobiegawczy skowyt ekoterrorystów. Jakie 4 lata, jaki rok? Przez Kongres przechodzi w trybie błyskawicznym ustawa o wycofaniu się rządu USA z porozumienia paryskiego. Albo dekret prezydencki w tym temacie. I koniec.
Widać ,że facet myśli i nie daje się zwieść pseudoekologom ,oczywiste kłamstwa klimatyczne są łatwe do udowodnienia wystarczy chcieć. Spalanie słomy nigdy nie będzie bardziej ekologiczne od spalania węgla, a ewentualny zwiększony udział CO2 w atmosferze natura może łatwo zagospodarować zwiększoną produkcją roślinności i glonów na lądach i w oceanach bo to też naturalny produkt roślinny i zwierzęcy węgiel i ropa, podgrzane oceany przez ziemię mogą wydzielać znacznie więcej CO2 i metanu niż przemysł,a zwiększenie może paradoksalnie doprowadzić do takiego rozkwitu życia organicznego na Ziemi że udział CO2 i metanu zacznie się zmniejszać w atmosferze.