PLN okazał się jedną ze słabszych walut w naszym regionie, tracąc wobec euro nieznacznie ponad 0.2 proc., osłabiając się przy tym zarazem zarówno wobec forinta jak i czeskiej korony - ocenił analityk domu maklerskiego mBanku Kamil Maliszewski. Ok. godz. 17.20 za euro trzeba było zapłacić 4,34 zł, za dolara 3,97 zł, za franka 4,00 zł, a za funta 4,84 zł.
Jak wskazał Maliszewski kurs EUR/PLN ciągle pozostaje poniżej 4,34.
- Wydaje się, że do końca tygodnia może być trudno o impuls, który pozwoliłby na wybicie się na wyraźnie wyższe poziomy. Jedynym zagrożeniem wydaje się dalsze pogarszanie się nastrojów na rynkach akcyjnych, do którego mogą przyczynić się jutrzejsze dane o PKB za III kw. w USA - dodał.
Analityk podkreślił, że w czwartek kurs USD/PLN pozostał praktycznie w miejscu, ze względu na mieszany obraz odczytów ze Stanów Zjednoczonych, które doprowadziły do nieznacznego osłabienia się dolara względem euro.
- Szczególnie odczyty dotyczące zamówień na dobra trwałego użytku rozczarowały inwestorów, co może być argumentem za studzeniem oczekiwań przed jutrzejszymi danymi o PKB za III kw. z USA. Nie widać, więc na razie szans na pokonanie okolic 4 złotych.
Maliszewski wskazał, że w czwartek spokojnie przebiegał handel funtem, którego wycena pozostaje w okolicach 4,85.
Główny analityk waluty domu maklerskiego Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski wskazał, że na notowania polskiej waluty wpływ miały notowania amerykańskiego dolara.
- Niemniej kluczowe dane na temat PKB za III kw. USA poznamy dopiero w piątek i one mogą ustawić rynek przed posiedzeniem FED, jakie zaplanowano na 1-2 listopada - zaznaczył Rogalski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.