Mówiąc "firmy okołogórnicze", myśli się częstokroć o Famurze i Kopeksie. Tymczasem w tym segmencie branży działają nie tylko giganci notowani na warszawskim parkiecie, ale także przedsiębiorstwa małe i jeszcze mniejsze. Kryzys w branży spowodował, że nie mają łatwego życia. Niektóre firmy kryzys zabija.
- Sytuacja na Górnym Śląsku może mieć szerokie reperkusje w całej Polsce. Górnicza Izba Przemysłowo-Handlowa od szeregu lat walczy o interesy firm okołogórniczych poprzez różnego rodzaju wystąpienia do rządów parlamentarzystów czy organów władzy lokalnej - zaznaczył prezes GIPH Janusz Olszowski podczas niedawnej Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego, gdzie sformułowano sugestie dla rządu, dotyczące przyszłości firm okołogórniczych.
- Teraz na rzecz górnictwa węgla kamiennego w Polsce pracuje ponad 600 firm, zatrudniających łącznie ok. 20 tys. pracowników, w tym ponad 200 firm budownictwa górniczego. Dodajmy jeszcze kilka tysięcy osób zatrudnionych u producentów maszyn i urządzeń, a także w podmiotach naukowo-badawczych i widzimy, że jest to spory potencjał - wylicza Andrzej Michalik, prezes działającego od 1996 r. mysłowickiego Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów SA.
Audyt kontra firmy obce
Wiosną ogłoszono wstępne wyniki audytów w Kompanii Węglowej, KHW i JSW, przeprowadzonych na zlecenie ministra energii w spółkach węglowych. Stwierdzono w nich m.in., że w spółkach zbyt dużo zleceń wykonuje się siłami firm zewnętrznych, a nie własnymi, co w sumie nie jest korzystne dla kondycji finansowej zlecających.
"Chcielibyśmy zauważyć, że zlecanie robót firmom zewnętrznym przynosi spółkom górniczym bardzo duże oszczędności w postaci zaoszczędzenia środków finansowych przeznaczonych na inwestycje. Ceny wykonania zleconych robót górniczych na przetargach osiągają pułap 60-70 proc. ceny kopalnianej" - napisał w kwietniu zarząd Stowarzyszenia Budownictwa Górniczego (SBG) w Jastrzębiu-Zdrój m.in. do premier i ministra energii.
SBG istnieje od 2007 r. Przez kilka lat jego działalność była zawieszona. Wznowiono ją z początkiem 2015 r. Zostało reaktywowane, by reprezentować firmy górnicze wykonujące usługi górnicze dla JSW SA, KW SA (obecnie PGG) i KHW SA. Teraz zrzesza ok. 20 spółek, zatrudniających ok. 3 tys. pracowników. Wykonują one usługi górnicze pod ziemią, takie jak roboty drążeniowe (węglowe, kamienno-węglowe, kamienne), transportowe, przebudowy, obsługi taśmociągów, pompowni, szybów itd.
- Wznowiliśmy działalność dla rozwiązywania trudnej sytuacji finansowej, w której znajdują się firmy okołogórnicze. Na chwilę obecną bardzo dramatyczna sytuacja jest w firmach, które wypłaciły tylko część wynagrodzeń, gdyż JSW płaci teraz swoje zobowiązania w ratach po kilka procent. Pracownicy grożą zwolnieniami i nieprzystąpieniem do pracy. Pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, że dwie firmy złożyły wnioski o upadłość - powiedział Trybunie Górniczej Karol Hawel, wiceprezes SBG.
Spółki węglowe ledwo dyszą. Działa system naczyń połączonych. Kopalnie mają trudności finansowe, więc płacą kontrahentom wówczas, gdy muszą zapłacić. Kiedyś tzw. przedłużone terminy płatności dochodziły do 3 miesięcy, teraz wydłużyły się dwukrotnie. Bywa, że spółki węglowe nagle wypowiadają zawarte wcześniej kontrakty lub ograniczają ich zakres. To nie pozwala osiągnąć planowanych przychodów, co skutkuje brakiem pieniędzy na pokrycie podstawowych kosztów: wypłat, składek ZUS, podatków, spłaty zobowiązań swoim kontrahentom itd.
Przedłużony termin płatności
- Przedłużenie terminu płatności przez spółki węglowe skutkuje poszukiwaniem kredytów celem utrzymania częściowej płynności finansowej, przede wszystkim na wypłaty dla pracowników. Koszty tych kredytów są bardzo wysokie, sięgające nawet dwudziestu paru procent w skali roku - wyjaśnia Karol Hawel.
Gdy firmy od kopalń dostają zapłatę z opóźnieniem, to i one z opóźnieniem płacą podatki, składki na ZUS, PFRON itd. A to oznacza karne odsetki. Gdy się zatrudnionym nie płaci dużo i w terminie, to pracownicy odchodzą. Najbardziej szkoda tych wykwalifikowanych. Bez nich i bez średniego dozoru nie ma przyszłości dla firm zewnętrznych. W takiej sytuacji firmy muszą ratować się zatrudnianiem emerytów, by wypełnić wymagania przepisów górniczych.
Dla prezesa Michalika recepta jest prosta: - Biorąc pod uwagę kooperację firm okołogórniczych z przemysłem wydobywczym, a więc współpracę na zasadzie naczyń połączonych, warunkiem koniecznym do przetrwania jest podjęcie działań, mających na celu jak najszybsze i skuteczne poprawienie kondycji ekonomiczno-finansowej kopalń i spółek węglowych. Oczywiście osiągnięcie takiego efektu jest trudne z uwagi na chociażby światowe ceny węgla kamiennego, ale już samo podjęcie działań restrukturyzacyjnych, jak np. utworzenie PGG, jest odbierane pozytywnie m.in. przez banki.
W przyszłości może pojawić się jeszcze jeden problem firm okołogórniczych. Jeśli teraz mają one niższe koszty od kopalnianych, to co będzie, gdy reformowanie górnictwa sprawi, że i kopalnie znacznie obniżą koszty?
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.