Zawsze noszę ze sobą tradycyjny kilofek, ale nie po to, żeby się nim podpierać. Używam go do ostukiwania stalowych rur. Po odgłosie od razu wiadomo, że rurociąg właśnie się zatyka albo za chwilę rozerwie się jak kartka papieru - mówi nadsztygar Ireneusz Barczyk, kierownik oddziału podsadzkowego w kopalni Wieczorek.
Na poziomie 550 m w pokładzie 510 trwa w Wieczorku eksploatacja jednej z ostatnich w dziejach polskiego górnictwa węglowego ściany urabianej metodą na podsadzkę hydrauliczną. To konieczność, bo na powierzchni, nad polem górniczym Zachód, za ścianą 232 stoją m.in. zabudowania osiedla Giszowiec i przebiega autostrada A4. Ściana ma od 1,7 do 2,6 m wysokości i prawie o tyle samo opadłby teren na górze, gdyby eksploatowano ją metodą na zawał. Dlatego pustkę za obudowami samokroczącymi trzeba jak najszczelniej wypełnić podsadzką.
Pracochłonne zadanie 23 górników z oddziału podsadzkowego rozpoczyna każdego wieczora ok. godziny 20.00, gdy ich koledzy z oddziałów wydobywczych KG1 i KG2 odpoczywają już po dwóch zmianach fedrunku. Do ściany mężczyźni wnoszą filarówki (sześciometrowej długości bale drewna), tną je i stemplami podpierają strop. Potem przy pomocy drewna i płótna dzielą przestrzeń na boksy, które zostaną zalane zamułką.
Nocą trwa wyścig z czasem
- Z robotą trzeba się spieszyć przez noc, żeby zdążyć, gdy przyjdzie ranna zmiana. No i strop dość szybko ugina się pod ciśnieniem górotworu - górnicy pokazują nam grube belki podpierające strop, które w ciągu jednej ledwie doby nadłamały się, ukazując biel drzazg.
Wyścig z czasem zaczyna się na powierzchni, nieopodal szybu Poniatowski, gdzie betonowy zbiornik skarpowy wypełniają 3,5 tys. m sześc. piasku i skruszonej skały płonnej. Odkąd piasek w Polsce podrożał pięć razy, w KHW miesza się skały pół na pół z piaskiem. Dzięki temu wynik finansowy na wydobyciu tony dobrego węgla ze ściany podsadzkowej w Wieczorku ciągle jest dodatni.
- Tłoczenie kamieni rurociągiem do ściany to trudna sztuka. Nawet dla najlepszych podsadzkarzy. I my takich mamy, bo fachu uczą się od pokoleń - uśmiecha się Jarosław Nowak, główny inżynier górniczy Wieczorka, tłumacząc, że nie wolno dopuścić do zatkania się rury. Wtedy woda natychmiast odpływa i powstaje zator. Trzeba go znaleźć, rozkręcić rurociąg i wypłukać przeszkodę.
Armatkami w zwały
Najpierw w ruch idą pompy. Armatkami wodnymi (tzw. monitorami) spłukuje się kruszywo rynnami na sita i pod gniotownik, dodatkowo rozdrabniający ziarna. Półpłynna masa spada skośną lunetą, a potem szybem pionowo w dół. Po kilkuset metrach ma ciśnienie dochodzące do 40 atmosfer, ale wytraca je później na płaskich odcinkach rurociągu i na zakrętach, które mają nieraz po 90 stopni. Grube na centymetr stalowe rury ścierają się, a gdy ścianka ma 2-3 mm - pękają. I robota stoi.
Rura zużywa się najbardziej od spodu, dlatego obraca się ją regularnie o 120 stopni, żeby zużyła się w miarę równomiernie. Grubość ścian można sprawdzać precyzyjnie elektronicznym miernikiem, ale nic nie zastąpi u podsadzkarza dobrego słuchu.
- Po szumie i odgłosach od razu wiemy, czy zamułka przesuwa się równomiernie, czy gdzieś nie tworzą się czopy i czy rura się nie rozpruwa - tłumaczą górnicy w Wieczorku, którym zalanie pustki w ścianie normalnie zajmuje ok. 3-4 godzin.
- Pokonanie odległości między zbiornikiem na powierzchni a ścianą na dole zabiera mieszaninie 10-15 minut, dlatego ważna jest koordynacja, by odpowiednio wcześniej odciąć dopływ podsadzki. Nagłe zamknięcie zaworu grozi rozerwaniem rurociągu - tłumaczą specjaliści z Wieczorka.
Zanim zacznie się fedrowanie, trzeba jeszcze do czysta przepłukać rurociąg, bo inaczej masa zakorkuje go na amen.
Rury strzegą kopalni
Na dobę kombajn może zostawić za sobą maksymalnie 6 m stropu do podsadzenia (na więcej nie pozwalają przepisy). W praktyce dwa oddziały wydobywcze fedrują połowę tego. Tempo postępu ściany wyznaczają możliwości dwóch kolejnych zmian. Tej, która przygotowuje boksy, i tej, która podaje podsadzkę. Przestrzeń do zamulenia wynosi od 700 do 1000 m sześc.
Podsadzkowanie ma ogromne znaczenie ekologiczne i ekonomiczne. Pozwala umieścić pod ziemią niepożądane na powierzchni odpady skalne, za których składowanie na hałdzie kopalnia musiałaby płacić. Wypełnienie pustek redukuje też wyjątkowo skutecznie ryzyko samoczynnego zapłonu węgla, do którego dochodzi np. w zrobach z dostępem tlenu.
- W kopalni z systemem rurociągów podsadzkowych praktycznie nie musimy obawiać się ognia. Nawet gdyby gdzieś doszło do samozapłonu węgla, tak długo tłoczy się w rejon mieszaninę wody z popiołami lotnymi, aż szczelna masa wypełni najdrobniejsze szczeliny i zadusi pożar - podkreśla Wiesław Dziewior, główny inżynier inwestycji, przygotowania i ekonomiki produkcji w kopalni Wieczorek.
W galerii: Stosowanie podsadzki hydraulicznej w kopalni Wieczorek. Katowice, czerwiec 2016 r. (zdjęcia: Jarosław Galusek - Trybuna Górnicza, portal górniczy nettg.pl)
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.